Żużel. KSM? Ekspert jest przeciwny. Proponuje inne rozwiązanie

Coraz częściej pojawiają się głosy, że należałoby wprowadzić KSM w PGE Ekstralidze. Przeciwny temu jest Wojciech Dankiewicz, który zastanawia się, czy nie warto byłoby pójść śladem koszykarskiej NBA.

Szymon Michalski
Szymon Michalski
Tomasz Gapiński (kask niebieski) WP SportoweFakty / Anna Kłopocka / Na zdjęciu: Tomasz Gapiński (kask niebieski)
Po dotychczasowych wynikach Arged Malesy Ostrów w PGE Ekstralidze coraz więcej osób jest za wprowadzeniem Kalkulowanej Średniej Meczowej. KSM miałby pomóc beniaminkowi zbudować konkurencyjny skład na starty w najlepszej żużlowej lidze świata. W tym sezonie ostrowianie są bowiem chłopcami do bicia.

- Jestem przeciwnikiem KSM - mówi nam Wojciech Dankiewicz. - Drużyna, która zdobędzie mistrzostwo Polski, będzie musiała w następnym roku się osłabić. Często ci najlepsi zawodnicy, na których zawsze stawiano, łapią doły. Nie chciałbym, żeby drużyna, która w danym sezonie jeździ fantastycznie, musiała w następnym się osłabić. Tu oprócz czynnika ludzkiego dochodzi czynnik mechaniczny. Nieraz zawodnik, który będzie miał KSM na poziomie 9, a będzie jechać na 3 punkty - dodaje ekspert.

Dankiewicz ma pewne obawy, czy sytuacja z problemami beniaminka nie powtórzy się w sezonie 2023. - W eWinner 1. Lidze mamy trzech kandydatów do awansu: Polonię, Falubaz i Wilki. Składy tych drużyn też nie gwarantują jednak wielkich osiągnięć w PGE Ekstralidze. Są to trudne problemy, a wynikają one z tego, że mamy mało klasowych zawodników - stwierdza nasz rozmówca.

ZOBACZ WIDEO Mistrz Świata ukrywał treningi przed mamą. Na początku szkolił go wujek

Ekspert stacji Canal+ zastanawia, czy nie należałoby pójść śladem koszykarskiej NBA, w której liga jest zamknięta i brak w niej spadków oraz awansów. Taki system mógłby pomóc beniaminkowi. - Jeszcze raz powtórzę, że nie jestem zwolennikiem KSM. Nie wiem, czy nie powinno się zrobić tak, jak w NBA, gdzie liga jest zamknięta. Może warto iść w tym kierunku? Widzimy, że beniaminek się morduje. Ostrowianie chcieliby coś zrobić, ale rynek transferowy jest ograniczony i wąski, a teraz dochodzą głosy, że transfery już są dogadywane - dodaje.

Oczywiście nie jest tak, że beniaminek za każdym razem jest skazany na spadek. Przykładem może być Motor Lublin, który po awansie do PGE Ekstraligi był skazywany na pożarcie. Koziołki były jednak objawieniem rozgrywek, ponieważ bez większych problemów utrzymały się w lidze, zajmując 6. miejsce w tabeli.

- Budowę zespołu na PGE Ekstraligę faktycznie trzeba rozpocząć znacznie wcześniej. Na 1. ligę trzeba zbudować taki skład, który przy ewentualnym awansie do PGE Ekstraligi będzie wymagał jedynie kosmetycznych zmian, powiedzmy dwóch zawodników. Tak mniej więcej pracował Motor Lublin. Oni nie byli faworytami. Mimo że to był i nadal jest zorganizowany klub z doskonałym zapleczem finansowym, to też mieli problemy z tym, żeby przekonać zawodników do zasilenia ich szeregów - mówi Dankiewicz.

Z podobnymi problemami w okresie transferowym zmagali się ostrowianie. Działacze zostawili większość składu z minionego sezonu i wzmocnili się jedynie Chrisem Holderem. Jak się okazuje, było to za mało, by powalczyć o utrzymanie.

- Nie obwiniam działaczy ostrowskiej drużyny, bo oni tak naprawdę nie mieli co zrobić. Gdy już poznaliśmy mistrza Polski, to oni jeszcze walczyli z Wilkami Krosno w finale eWinner 1. Ligi. Tematy kontraktowe w pozostałych klubach były już dawno załatwione. Są ambitni, fajnie to wszystko wygląda, ale ich siła jest zbyt mała, żeby utrzymać się w PGE Ekstralidze - zakończył Wojciech Dankiewicz.

Zobacz także:
Stanisław Chomski odpowiada na zarzuty
Marek Grzyb powinien podjąć decyzję jak najszybciej

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Co powinni zrobić działacze PGE Ekstraligi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×