- To jednak jedyna szansa na uratowanie żużla w Polsce - wyjaśnia sternik klubu w rozmowie z Dziennikiem Bałtyckim. - Byłby mniejszy wyścig o zawodników, gdyby w ekstralidze pojechało dziesięć zespołów. I to wcale nie jest z naszej strony szukanie wyjścia przy "zielonym stoliku". Wszystkie kluby mają zaległości finansowe. Jedne mniejsze, a inne większe. Przy obecnym kryzysie gospodarczym w krótkim czasie utrzymają się dwa lub trzy kluby. W tym projekcie byłaby silna ekstraliga i słabsza pierwsza liga. Tylko ostatni zespół jeździłby baraż o utrzymanie z mistrzem pierwszej ligi. A my, w Gdańsku, dążymy do tego, aby żużel nie upadł. Być może już wkrótce będziemy mieli dla naszych kibiców dobre wiadomości. Od kilku tygodni prowadzone są rozmowy i spodziewam się pozytywnych decyzji - zdradził.
Maciej Polny zapewnił, że - jeżeli do powiększenia ligi nie dojdzie - Wybrzeże za rok będzie w I lidze walczyć o powrót do elity. - Jestem o tym przekonany. W ogóle nie dopuszczam do siebie żadnej innej sytuacji - powiedział.