[tag=22960]
Michał Gruchalski[/tag] był jedną z kilku nowych twarzy, które w listopadzie pojawiły się w zespole H.Skrzydlewska Orła Łódź. Częstochowianin z przenosinami do klubu z województwa łódzkiego wiązał duże nadzieje, a w jednym z wywiadów przyznał, że klub mocno zabiegał o jego angaż już dwanaście miesięcy wcześniej. Wówczas jednak zdecydował się na Zdunek Wybrzeże Gdańsk.
Sezon dla Gruchalskiego rozpoczął się jednak bardzo pechowo. W marcu na wspólnym treningu z Arged Malesą Ostrów zaliczył upadek, którego konsekwencją była kontuzja.
- Wyskoczył mu bark. Myślę, że na miesiąc ma żużel z głowy. Nie ma szans, żeby na razie jeździł na motocyklu - mówił wtedy w rozmowie z WP SportoweFakty Witold Skrzydlewski.
Główny sponsor klubu zdradził wówczas, że podopiecznego, wówczas jeszcze Adama Skórnickiego, czeka minimum miesiąc przerwy. Tyle że obecnie mija już trzeci miesiąc, a Gruchalskiego jak na torze nie było, tak nie ma. - Od tej pory jest on na zwolnieniu lekarskim. Gdzie po takiej kontuzji zawodnicy jednak znacznie szybciej wracają na tor. Ale panu Gruchalskiemu nie przeszkadza to w aktywności medialnej i w byciu komentatorem w telewizji - grzmi honorowy prezes Orła w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym".
W Łodzi nie ukrywają, że Gruchalski nie ma jeszcze dopłaconych 20 tysięcy do kontraktu, który parafował z klubem. Skrzydlewski nie ukrywa, że przez samego żużlowca stracił jednak znacznie więcej. - Jak podliczyłem, to jakieś 160 tysięcy złotych na pana Gruchalskiego poszło w błoto. Ale nie chce się już denerwować - przyznał.
Sam zawodnik na razie nie zamierza komentować sprawy.
Czytaj także:
PGE Ekstraliga odpowiada na zarzuty Sparty o "ułomności" regulaminu
Klub zamroził pensje dla zawodników
ZOBACZ WIDEO Pracował nad słabościami i okazał się objawieniem. Bellego mówi, co jeszcze musi poprawić