Żużel. Działacz grzmi na swojego zawodnika. "Jakieś 160 tysięcy złotych poszło w błoto"
To miał być przełomowy sezon dla Michała Gruchalskiego. Żużlowiec wiązał duże nadzieje z angażem w nowym zespole, ale próżno go szukać na torze, a można jedynie usłyszeć na antenie Canal+Sport 5.
Sezon dla Gruchalskiego rozpoczął się jednak bardzo pechowo. W marcu na wspólnym treningu z Arged Malesą Ostrów zaliczył upadek, którego konsekwencją była kontuzja.
- Wyskoczył mu bark. Myślę, że na miesiąc ma żużel z głowy. Nie ma szans, żeby na razie jeździł na motocyklu - mówił wtedy w rozmowie z WP SportoweFakty Witold Skrzydlewski.
Główny sponsor klubu zdradził wówczas, że podopiecznego, wówczas jeszcze Adama Skórnickiego, czeka minimum miesiąc przerwy. Tyle że obecnie mija już trzeci miesiąc, a Gruchalskiego jak na torze nie było, tak nie ma. - Od tej pory jest on na zwolnieniu lekarskim. Gdzie po takiej kontuzji zawodnicy jednak znacznie szybciej wracają na tor. Ale panu Gruchalskiemu nie przeszkadza to w aktywności medialnej i w byciu komentatorem w telewizji - grzmi honorowy prezes Orła w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym".
W Łodzi nie ukrywają, że Gruchalski nie ma jeszcze dopłaconych 20 tysięcy do kontraktu, który parafował z klubem. Skrzydlewski nie ukrywa, że przez samego żużlowca stracił jednak znacznie więcej. - Jak podliczyłem, to jakieś 160 tysięcy złotych na pana Gruchalskiego poszło w błoto. Ale nie chce się już denerwować - przyznał.
Sam zawodnik na razie nie zamierza komentować sprawy.
Czytaj także:
PGE Ekstraliga odpowiada na zarzuty Sparty o "ułomności" regulaminu
Klub zamroził pensje dla zawodników
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>