Żużel. Kiedy wróci Jakub Jamróg? Zawodnik Wybrzeża szczerze o swojej kontuzji

WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Jakub Jamróg z perspektywy murawy cieszy się z bonusa Zdunek Wybrzeża
WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Jakub Jamróg z perspektywy murawy cieszy się z bonusa Zdunek Wybrzeża

Jakub Jamróg doznał kontuzji w meczu Zdunek Wybrzeża Gdańsk z Trans MF Landshut Devils. Żużlowiec od tego czasu nie pojawił się na torze. Szczerze wypowiedział się o swojej obecnej sytuacji zdrowotnej.

W kolejnym biegu po upadku, Jakub Jamróg zdobył jeszcze trzy punkty. Później jeszcze pojawił się w 15. biegu, gdzie właśnie przez ból kolana upadł na tor. Jego obecna sytuacja pokazuje, że jego zbiegnięcie z toru na wagę zdobycia punktu bonusowego było wprost heroicznym wyczynem.

Od tego czasu za Jamroga stosowane jest zastępstwo zawodnika. - Tak naprawdę co tydzień mieliśmy nadzieję, że to już ten moment i będę mógł pojechać, a potem pod koniec tygodnia okazywało się, że jednak nie jest to możliwe. Prawda jest taka, że złamałem rzepkę w lewym kolanie. Jest mocno popękana, ale na szczęście się nie rozleciała. Mój przyjaciel bardzo szybko zadziałał i załatwił mi operację - zobrazował zawodnik.

Żużlowiec szybko, bo dzień po kontuzji przeszedł operację. - W poniedziałek wieczorem byłem już na stole operacyjnym. Został mi założony tzw. popręg Webera. Lekarz stwierdził, że będzie to najbardziej sensowne wyjście. Uraz rzeczywiście na początku wydawał się niegroźny, ale gdy lekarz "otworzył" mi kolano, to musiał nieco nastawić kości. Był lekki odłam. Co prawda było możliwe leczenie zachowawcze, bez konieczności operacji, ale wiązało się to ze sporym ryzykiem - powiedział.

ZOBACZ WIDEO Majewski wbił szpilkę GKSŻ. Wiemy, co sądzi o rocznym zawieszeniu Jabłońskiego

Operacja była niezbędna. - Wystarczyło, żebym stanął na jakiejś nierówności, chwila moment i rzepka mogłaby się rozwalić całkowicie. Wtedy dopiero byłby problem. Na szczęście zdecydowałem się na operację i teraz mogę być spokojny i swoją przyszłość. Nie mówię tu o dziś czy jutrze. Jeszcze trochę życia przede mną, a nie chciałbym w wieku czterdziestu czy pięćdziesięciu lat mieć rozwalone kolano - zaznaczył.

- Zobaczycie zdjęcia. Kolano zostało rozcięte na 6-8 centymetrów. Rana musi się zagoić. Dopóki się to nie stanie, moje funkcjonowanie jest utrudnione. Lekarz początkowo dawał mi nadzieję, że będę mógł wyjechać na tor po dwóch czy trzech dniach, jednak - jak widać - każdy przypadek jest inny. Widocznie mój organizm potrzebuje więcej czasu na dojście do pełni sprawności. I nie mówię tu o jeździe na motocyklu, a o swobodnym poruszaniu się. Cały czas utykam - dodał Jamróg.

Kiedy zawodnik wróci do jazdy? - Najbardziej pesymistyczny wariant to powrót dopiero na play-offy. Żałuję, bo opuściłem już trzy mecze w Wybrzeżu, do tego finał mistrzostw Polski, dwa spotkania w lidze szwedzkiej. Odpadło mi sporo jazdy. Kalendarz wygląda tak, że w dwie kolejne niedziele jedziemy mecz za meczem, a przed fazą play-off są dwa tygodnie przerwy. Najgorszy scenariusz dla mnie zakłada jeszcze miesiąc przerwy, więc byłbym gotowy na play-offy. Niczego jednak nie wykluczam - ocenił swoją sytuację żużlowiec.

Jamróg pali się do jazdy. - Proszę mi wierzyć, że walczę z całych sił, by wrócić jak najszybciej. Mówiąc trochę pół żartem, skaczę od rehabilitanta do rehabilitanta. Zacząłem leczenie u siebie w Tarnowie, potem pojechałem do Gdańska, a teraz wracam do domu i będę szukał pomocy u kolejnego specjalisty. Generalnie po takiej operacji do pełni sprawności dochodzi się bardzo długo - mówimy tu o zgięciu kolana o 180 stopni, o bieganiu czy innych aktywnościach. Chcemy to jednak zrobić w ten sposób, by po prostu umożliwić jazdę na motocyklu - przekazał zawodnik Zdunek Wybrzeża.

- Kibicom wydaje się, że w żużlu lewa noga jest najmniej potrzebna, ale szczerze mówiąc wolałbym mieć popsute prawe kolano. Wtedy powrót byłby znacznie łatwiejszy. Myślę, że byłaby spora szansa, żebym pojechał już w kolejnym meczu. A w obecnej sytuacji nie możemy ryzykować. Pewnie gdybym jechał pierwszy od startu, to nic by się nie wydarzyło, ale nigdy nie można zakładać, że wygram każdy start. Wystarczy, że zostanę z tyłu, rywale zmuszą mnie do zmiany toru jazdy, będzie trzeba wyciągnąć lewą nogę, zahamować. Nie wiadomo jak noga wtedy się zachowa. Chcę mieć ją sprawną na tyle, by nie było żadnych obaw - dodał na łamach oficjalnej strony Wybrzeża.

Żużlowiec przekazał, że decyzja w sprawie jego występu w meczu z Abramczyk Polonią Bydgoszcz zapadnie w piątek. - Jak dobrze pójdzie, to w piątek potrenuję na torze w Tarnowie i zobaczymy jak to wygląda. Jeśli wszystko będzie w porządku, to przyjeżdżam szybko do Gdańska, w sobotę trening u nas i szykuję się do meczu. Na dziś tak do tego podchodzę - przekazał.

Czytaj także:
Popełnili błąd zwalniając trenera?
Rosjanie wrócą do polskiej ligi?

Źródło artykułu: