Żużel. Reforma PGE Ekstraligi za późno? Prezes mówi, że czeka nas katastrofa, a KSM nazywa świętością

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Mateusz Cierniak (z lewej) i Bartłomiej Kowalski. Za nimi Michał Curzytek
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Mateusz Cierniak (z lewej) i Bartłomiej Kowalski. Za nimi Michał Curzytek

Władysław Komarnicki popiera powiększenie PGE Ekstraligi i powrót do KSM. Były prezes Stali Gorzów uważa jednak, że zmiany należy wprowadzać zdecydowanie wcześniej niż od sezonu 2025.

Przypomnijmy, że prezes Wojciech Stępniewski w wywiadzie dla WP SportoweFakty zapowiedział, że PGE Ekstraliga szykuje się do reformy. Najważniejszą zmianą, do której ma dojść, jest powiększenie ligi do 10 drużyn, co mogłoby się wydarzyć najwcześniej w sezonie 2026. Przy takim założeniu już rok wcześniej miałby nastąpić powrót do KSM.

Główne założenia reformy, które planują władze ligi, popiera były prezes Stali Gorzów Władysław Komarnicki. - Jestem za reformą PGE Ekstraligi. Bez KSM dojdziemy do ściany. To powinna być dla nas świętość. Przykład Arged Malesy Ostrów jest jednoznaczny. Poza tym trzeba wrócić do normalnych kontraktów. Na to nie ma szans bez takiej regulacji rynku - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty.

Komarnicki w pomysłach PGE Ekstraligi widzi tylko jedną wadę. - Moim zdaniem ta reforma jest zbyt mocno odłożona w czasie. Powinniśmy to wszystko zrobić wcześniej. Przyspieszyłbym zarówno wprowadzenie KSM i powiększenie PGE Ekstraligi. Przede wszystkim jak wcześniej trzeba zatrzymać finansowe szaleństwo i zrobić coś dla beniaminka. Martwi mnie zwłaszcza ta pierwsza kwestia, bo wydatki na kontrakty rosną w przerażającym tempie. W związku z tym moje zdanie jest takie, że nie możemy aż tak długo czekać, bo dojdzie to katastrofy - tłumaczy.

Dodajmy, że PGE Ekstraliga nie zamierza wycofywać się z obecnego systemu rozgrywek, który gwarantuje udział w fazie play-off sześciu drużynom. To rozwiązanie jest krytykowane przez wielu ekspertów i większość kibiców. Zdaniem Komarnickiego władze rozgrywek z pewnością widzą problem, ale nie decydują się na zmiany z innego powodu.

- Tłumaczę to sobie tak, że prezes Wojciech Stępniewski wsłuchuje się w głos telewizji. Często jest tak, że ktoś wykłada pieniądze, więc dyktuje warunki. Uważam, że to jest kluczowy element w tej układance - podsumowuje Komarnicki.

Zobacz także:
Po bandzie: Kto doprowadził żużel pod ścianę

ZOBACZ WIDEO Żużel. Majewski doradza Pawlickiemu w sprawie kontraktu

Źródło artykułu: