Żużel według Jacka to cykl felietonów Jacka Gajewskiego, byłego menedżera klubów z Torunia i Częstochowy.
***
Opublikowana w ostatnich dniach giełda transferowa PGE Ekstraligi powinna otworzyć niektórym oczy. Regulamin przynależności klubowej w polskim żużlu od dawna jest fikcją, ale w tym roku widać to mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Mamy końcówkę lipca. Nie zakończyła się jeszcze nawet runda zasadnicza. Nie rozpoczęła faza play-off. Tymczasem wielu zawodników, choć oficjalnie nie może prowadzić negocjacji, zmienia kluby. W tym gronie są prawdopodobnie dwie gwiazdy PGE Ekstraligi.
Mamy zatem dwie równoległe rzeczywistości. Regulamin swoje, a życie swoje. To wszystko jest naprawdę komiczne. Oczywiście, tych przepisów nikt nie przestrzega, bo nie da się ich egzekwować. Gdyby znalazł się taki legalista, to zostałby potraktowany przez środowisko jako zwykły głupek i naiwniak, który daje się robić w konia. W tym roku skala fikcji jest już tak ogromna, że naprawdę najwyższy czas zastanowić się nad realnymi przepisami, które nie stoją w totalnej sprzeczności z rzeczywistością.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cegielski: Potrzebna jest reforma finansów zawodników
Komicznie jest już, kiedy czyta się wszystkie doniesienia medialne, ale zapewniam, że zrobi się jeszcze "weselej". Podejrzewam, że od tego weekendu niektórzy żużlowcy zaczną stawać przed kamerami i otrzymywać przy okazji meczów pytania o swoją przyszłość. Będziemy obserwować festiwal uciekania od odpowiedzi. Tymczasem byłoby lepiej dla wszystkich, gdyby zawodnicy mieli prawo zakomunikować, że po sezonie 2022 będą jeździć już w innym klubie i podać jego nazwę. Nie twierdzę, że prawo ma być obowiązkiem, ale być może niektórym by to pomogło. Moim zdaniem to byłoby naprawdę zdrowe. Obawiam się jednak, że faza play-off upłynie nam pod znakiem stosowania różnych uników. To słabe.
Przerabialiśmy już wiele sytuacji, że zawodnicy musieli walczyć w meczach o poważną stawkę przeciwko klubom, które za chwilę stawały się ich nowym pracodawcą. Niech przykładem będzie finał z 2016 roku. Wtedy Martin Vaculik był żużlowcem Klubu Sportowego Toruń, ale czuliśmy wszyscy, że w nowym sezonie pojedzie dla Stali Gorzów, która była wtedy naszym rywalem. Gdyby mógł powiedzieć o tym wcześniej, to taka deklaracja mogłaby zadziałać w dwie strony.
W przypadku słabego występu pewnie musiałby zmierzyć się z zarzutem, że już mu nie zależało. Druga opcja jest taka, że żużlowcy są profesjonalistami, a jazda na motocyklach ich pracą. Powinni zatem wykonywać ją jak najlepiej, bo sami wystawiają sobie świadectwo. Zwłaszcza w takich meczach, bo przecież za jakiś czas nowy klub tego zawodnika może znaleźć się w podobnym położeniu. Warto zatem się sprężyć, bo to coś więcej niż jazda o punkty i pieniądze. To kwestia własnego wizerunku.
Na koniec słowo o Bartoszu Zmarzliku, którego transfer do Motoru Lublin jest teraz tematem numer jeden. Niektórzy są tymi doniesieniami zszokowani. Ja niespecjalnie. Jeśli to się potwierdzi, to Bartek trafi do profesjonalnego klubu o wielkiej renomie. Prezes Jakub Kępa prowadził od dawna bardzo rozsądną politykę kadrową i w umiejętny sposób potrafił doprowadzać do transferów. Robił to bez rozgłosu i zabezpieczał interes klubu bardzo szybko. O zainteresowaniu Zmarzlikiem mówiło się od dawna, więc może z tego powodu nie traktuję tego w kategoriach sensacji.
Ten transfer daje też sporo do myślenia o sytuacji Stali Gorzów. Myślę, że pojawią się pytania, co dzieje się z klubem, skoro ikona zdecydowała się na odejście. Niewielu jest zawodników aż tak mocno utożsamianych z danym ośrodkiem. Zmarzlik był jednym z wyjątków. Nie będę jednak potępiać jego decyzji, jeśli okaże się, że wybrał lepsze warunki finansowe. Każdy żużlowiec żyje z pieniędzy za punkty, a nie z lajków na Facebooku, które otrzyma, bo podjął oczekiwaną przez kibiców decyzję. Zawodnicy muszą się zabezpieczać. Może i teraz są na topie, ale to niebezpieczny sport i nigdy nie wiadomo, jak długa potrwa ich pięć minut.
Jacek Gajewski
Zobacz także:
Oglądaj Magazyn PGE Ekstraligi
Tyle kluby PGE Ekstraligi płacą za lidera