Żużel. Tyle kluby PGE Ekstraligi płacą teraz za lidera. Kwoty zwalają z nóg

Giełda transferowa w PGE Ekstralidze została rozgrzana do czerwoności. Kluby walczą o zawodników i proponują im ogromne pieniądze. Imponujące są zwłaszcza oferty, które otrzymują liderzy drużyn.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Mikkel Michelsen przed Davidem Bellego WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen przed Davidem Bellego
900 tysięcy złotych za podpis i dziewięć tysięcy za punkt to minimum, by myśleć o transferze. Od wielu prezesów słyszymy jednak, że nawet takie stawki mogą nie wystarczyć, by wzmocnić się gwiazdą ligi. Część działaczy mówi, że trzeba wyłożyć nawet milion złotych i zaproponować 10 tysięcy złotych za każdy punkt. To pokazuje, że na żużlowej giełdzie transferowej finansowa granica została kolejny raz przesunięta.

- Nie szokuje mnie to. Niech żużlowcy zarabiają tyle, ile może płacić rynek. Prezesi powinni dobrze liczyć i wydawać pieniądze racjonalnie. Jeśli kogoś stać, to mogę się tylko cieszyć. Nie będzie jednak problemu, jeśli za chwilę te pieniądze będą mniejsze. Zawodnicy i tak będą jeździć, bo lubią to robić. Mieliśmy w żużlu różne czasy, również te, w których nie zarabiało się prawie w ogóle - mówi nam Krzysztof Cegielski, szef stowarzyszenia żużlowców "Metanol".

Z ust części działaczy, którzy uczestniczą w walce o podpisy zawodników, już słychać głosy, że sytuację na rynku może schłodzić tylko powrót do KSM. PGE Ekstraliga rozważa wprowadzenie go od sezonu 2025. Niektórzy mówią, że tegoroczne stawki na giełdzie to jasny sygnał, że reformę należy przyspieszyć.

- Takie argumenty do mnie w ogóle nie trafiają. KSM nic nie zmieni. Jeśli pieniądze są do wydania, to nadal będą. Nie weźmie ich lider czy dwóch liderów, ale inni, którzy będą mieć niższy KSM przy swoim nazwisku. To wszystko i tak trafi zatem na rynek. Walka o żużlowców będzie trwać w najlepsze - przekonuje Cegielski.

Wśród działaczy i ekspertów nie brakuje też opinii, że KSM mógłby pomóc klubom płacić mniej, jeśli byłby drastyczny. W praktyce jeden z żużlowców z czołowej 15. musiałby stracić pracę w PGE Ekstralidze. - Jeśli taki ma być cel, to moim zdaniem nie warto robić w lidze trzęsienia ziemi. Możemy od razu ustalić, że 15. zawodnik PGE Ekstraligi zostanie ukarany i będzie musiał jeździć w kolejnym sezonie w eWinner 1. Lidze. A może zmusimy go, by startował u beniaminka? Emocje będą naprawdę ogromne - żartuje Krzysztof Cegielski.

Zobacz także:
Termiński przewidział problemy Falubazu

ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cegielski: Potrzebna jest reforma finansów zawodników


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×