Wszystko wskazuje na to, że w sezonie 2023 spełnią się marzenia świętochłowiczan i żużel wróci na obiekt przy ul. Bytomskiej 40. Na stadionie, który nosi imię indywidualnego wicemistrza świata z 197 roku - Pawła Waloszka trwają już prace remontowe, które mają zostać ukończone na przełomie października i listopada.
W Świętochłowicach czekają cierpliwie, bo skoro wytrzymali trzy i pół roku, to dadzą radę jeszcze te kilka miesięcy. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, to żużel pełną parą, a mamy tutaj na myśli przede wszystkim szkolenie adeptów przez Krzysztofa Basa ruszy już wiosną przyszłego roku.
A o tym, co się dzieje w Świętochłowicach i czy remont stadionu nie jest... kiełbasą wyborczą, rozmawialiśmy z prezydentem miasta - Danielem Begerem.
ZOBACZ WIDEO Magazyn PGE Ekstraligi. Chomski, Cierniak i Dowhan gośćmi Musiała
Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Gdy obejmował pan urząd prezydenta miasta Świętochłowice, to jedną z pierwszych pana decyzji było wstrzymanie prac budowlanych na stadionie. Proszę na początek pokrótce przypomnieć, jakie kierowały tym powody i na jak duże straty finansowe narażał miasto pana poprzednik.
Daniel Beger, prezydent Świętochłowic: Umowa na remont stadionu została podpisana tuż przed wyborami, w październiku 2018 r. Już pół roku wcześniej, w marcu, mówiłem, że w budżecie nie ma na to środków. Poprzednicy wmawiali mieszkańcom, że połowa inwestycji oszacowanej wówczas na 38 mln zł będzie pochodzić ze środków rządowych. Gdy po objęciu stanowiska zapytałem u źródła, ministerstwo sportu potwierdziło, że nie przewidywało i nie przewiduje partycypacji w tym przedsięwzięciu.
Udawanie, że finanse są, gdy ich nie ma, jest po prostu nieuczciwe w stosunku do sportowców, działaczy i wszystkich mieszkańców. Odstąpienie od umowy nie było łatwą decyzją, ale było konieczne. Chwilę później Regionalna Izba Obrachunkowa narzuciła miastu przygotowanie programu naprawczego. Obawy zamieniły się w pewność popartą koniecznością drakońskich oszczędności - tym samym miasto nie było w stanie sfinansować prac. Rozsądek nakazywał wówczas zrobić krok w tył - dzięki temu teraz możemy robić dwa kroki do przodu.
Czy spodziewał się pan, że to może być gwóźdź do trumny dla żużla w Świętochłowicach?
Nigdy nie brałem pod uwagę scenariusza zakładającego zakończenie pięknej żużlowej tradycji w naszym mieście. Zarówno w kampanii, jak i po objęciu prezydentury podkreślałem, że czarny sport musi wrócić do Świętochłowic, ale decyzje muszą być podejmowane rozsądnie. Rozumiałem i rozumiem emocje towarzyszące środowisku żużlowemu - zwłaszcza ze względu na gigantyczny wkład, który przez lata bezinteresownie wnosili pasjonaci czarnego sportu, i który bardzo doceniam. Moim obowiązkiem jest jednak patrzenie na miasto jako całość, w której sport jest jednym z elementów.
Z perspektywy czasu cieszę się, że obrałem ścieżkę mającą doprowadzić do powrotu żużla na stałe. W miejsce doraźnych działań, które może i świetnie się sprzedają, ale nie gwarantują stabilnego funkcjonowania i rozwoju dyscypliny, proponuję poważne podejście zarówno do sportu, jak i innych obszarów zarządzania miastem. Sport zawsze będzie związany z finansami, bo to one w sporej mierze stoją u podstaw funkcjonowania klubów sportowych.
Dawid Kostempski uważany był za "prezydenta żużlowego". Czy odczuł pan przez te ostatnie lata, że kibice żużla są panu przeciwni?
Pytanie, co tak naprawdę znaczy "być prezydentem żużlowym"? Dla jednego będzie to fotografowanie się z zawodnikami, ubranie kevlaru, honorowa runda na torze albo pokazywanie się w klubowych barwach. Dla mnie oznacza to przede wszystkim dotrzymywanie złożonych obietnic. Zamiast odnosić się do działań poprzednika, wolę konsekwentnie dążyć do celów, które wyznaczyliśmy sobie wspólnie ze świętochłowickim środowiskiem żużlowym. Fakt, na początku było ono mocno sceptyczne wobec moich deklaracji. W pamięci nadal mam pierwsze walne zebranie Stowarzyszenia, na które otrzymałem zaproszenie po wyborach samorządowych - atmosferę trudno było nazwać przyjazną.
Ja się temu nie dziwię, bo emocje były równie duże, jak nadzieje rozbudzone jesienią 2018 r. Dziś nie ma już sensu roztrząsać, czy ówczesne działania miały faktycznie na celu powrót żużla, czy jedynie zdobycie kolejnych głosów i utrzymanie pewnych zależności w relacjach personalno-biznesowych, które w mojej ocenie nie były transparentne i z całą pewnością nie były korzystne dla miasta. Jestem przekonany, że wielu fanów żużla nie zdawało sobie sprawy z tych relacji i z tego, że byli marionetkami w tym spektaklu. Na szczęście to już przeszłość. Bardzo się cieszę, że finalnie znaleźliśmy wspólny język, a prezes MS "Śląsk" Krzysztof Sichma i trener Krzysztof Bas dali się przekonać do strategii małych kroków, która - jak pokazują prace postępujące na torze - okazała się skuteczna. Oczywiście nadal nie brakuje sceptyków, ale jest ich coraz mniej.
Od kilku tygodni trwają prace remontowe na obiekcie przy ul. Bytomskiej 40. Wiemy już, że inwestycja pochłonie więcej, niż pierwotnie planowano i potrzebne było podczas Rady Miasta. Trudno było przekonać koleżanki i kolegów, aby poparli pana wniosek?
Jak się w coś angażuję, to na poważnie i do końca. Projekt wymaga większych środków, niż pierwotnie zakładano, ale nie jest to odosobniona sytuacja. Z podobnymi problemami zmagają się obecnie praktycznie wszyscy inwestorzy. Sytuacja gospodarcza jest dynamiczna i mocno wpływa na rynek usług i materiałów budowlanych - może się więc okazać, że z niezależnych od nas względów trzeba będzie zweryfikować wcześniejsze założenia dotyczące miejskich inwestycji. Jestem jednak o tyle spokojny, że modernizację toru w ramach in-house realizuje spółka komunalna, w której pracują w większości świętochłowiczanie. To zobowiązuje.
Jakość i terminowość wykonania toru będzie wizytówką ich działań, a z efektu finalnego korzystać będą oni sami, ich rodziny i sąsiedzi. Wprawdzie część radnych nie zdecydowała się na podniesienie ręki "za" podwyższeniem kwoty inwestycji, ale na szczęście znaczna część radnych racjonalnie kalkuluje możliwości finansowe oraz potrzeby miasta. Uważam, że lepiej od samego początku zrobić coś porządnie, bo prowizorki i doraźne działania na dłuższą metę są bezsensowne i nieopłacalne. Zależy mi, by inwestując środki publiczne, przygotować tor na lata, na rozgrywki na poziomie światowym. Wówczas może być łatwiej o sponsora na świętochłowicki żużel.
Kibice mają jednak ograniczone zaufanie i obawiają się, że to tylko "chwilowe" zainteresowanie spowodowane elementem kampanii przed wyborami samorządowymi.
A kiedy będą wybory samorządowe? Jest już data? Jeśli trzymać się starej prawdy mówiącej, że kampania zaczyna się następnego dnia po wygranych wyborach, to chwila trwa w tym przypadku już kilka lat. Nie należę do ludzi, którzy pracują zrywami, moją dewizą jest konsekwentne działanie. W pierwszym okresie prezydentury musiałem skupić się na stworzeniu stabilnych podstaw finansowych funkcjonowania miasta. Dzięki temu teraz możemy realizować inwestycje. Zamiast torpedować argumenty o kampanijnym wymiarze odbudowy toru, wolę skupić się na tym, żeby wkrótce zabrzmiał na nim dźwięk silników. Jeśli ktoś widzi to inaczej – ma do tego prawo.
Modernizacja obiektu to jedno, ale drugą ważną rzeczą dla MS Śląska będzie bieżąca działalność. Czy miasto zamierza bardziej zaangażować się w codzienne życie klubu?
W mieście działa wiele klubów sportowych. Każdy z nich ma zarząd, którego zadaniem jest zapewnienie bieżącej działalności klubu. Takie miasto jak Świętochłowice może wspomagać rozwój sportu poprzez inwestycje w infrastrukturę, promocję oraz dotacje, granty i nagrody, ale nie da rady wziąć na siebie wyłącznego ciężaru utrzymywania klubów. Szanuję absolutnie wszystkich prezesów, a zwłaszcza tych, którzy potrafią radzić sobie w trudnych sytuacjach, ponieważ definiuje ich zaangażowanie, inwencja, otwartość i zdolność budowania środowiska sportowego. W oparciu o taki potencjał lepiej rozmawia się o współpracy, ponieważ jest on równoznaczny z partnerskim podejściem i wspólnym szukaniem rozwiązań.
W działalności kluczowe są finanse. W ostatnich latach MS Śląsk Świętochłowice mógł liczyć na dotację na poziomie ok. 80-100 tysięcy na dwie sekcje. Czy jest szansa, że w kolejnym roku ta dotacja na żużel będzie większa?
Jak pokazały ostatnie lata, nawet w najtrudniejszych momentach, zawsze dbałem o to, aby miasto finansowo wpierało świętochłowickie kluby sportowe. Budżet jednak niestety nie jest z gumy. O skali wydatków na sport, kulturę i inne obszary działalności decyduje wielkość wpływów do budżetu. Świętochłowice, posługując się sportowym językiem, dopiero wychodzą na finansową prostą, więc musimy mocno mierzyć siły na zamiary. Jest dla mnie oczywiste, że oczekiwania wszystkich klubów rosną. Kolejne lata budżetowe pokażą, na ile będziemy w stanie im sprostać. Wierzę, że kluczowe decyzje dotyczące m.in. uwolnienia kilku terenów inwestycyjnych przełożą się na większe wpływy do budżetu. Jednak zarówno spore zaległości, jak i rosnące koszty funkcjonowania gminy mogą odsunąć w czasie możliwość zwiększenia dotacji.
Deklaruje się pan, jako kibic Ruchu Chorzów. Czy możemy mówić, że żużel, to pana nowa miłość?
Gdyby to pytanie usłyszała moja żona, jeszcze dziś musiałbym zadeklarować, że to koniec kolejnych sportowych miłości, a dodatkowo dostałbym szlaban na kanały sportowe (śmiech). A na poważnie... nie wyobrażam sobie życia bez aktywności fizycznej. To bezwarunkowe zauroczenie, którego życzę wszystkim. Chciałbym, aby dzieci i młodzież również poznały świat, w którym ruch jest nieodzowną częścią codzienności. Sam zimą morsuję. Cały rok biegam i jestem stałym gościem na siłowni. To pozwala mi zachować życiową równowagę, motywuje do większego zaangażowania, ale też przekłada się na lepsze zrozumienie tych, którym sport wypełnia całe życie.
W ubiegłym roku bywał pan na meczach OK Bedmet Kolejarza Opole, gdzie ścigał się świętochłowicki wychowanek Marcel Krzykowski. Czy w tym roku też pan w miarę możliwości odwiedza obiekty żużlowe, czy bardziej stara się to śledzić w telewizji?
W miarę możliwości czasowych staram się bywać na meczach i podpatrywać funkcjonowanie żużla w innych miastach. Wprawdzie nie udaje mi się to tak często, jak bym chciał, ale jeszcze wiele emocji przed nami i z pewnością sporej części z nich doświadczę na żywo. Dzięki relacjom z innymi samorządowcami z pewnością odwiedzę kilka obiektów jeszcze w tym roku. Jeśli nie mogę śledzić zmagań na torze, staram się nagrywać mecze i odtwarzać je w wolnej chwili.
Dla działaczy MS Śląska priorytetem będzie zapewne zorganizowanie Memoriału Pawła Waloszka, ale w wielu miastach organizowane są turnieje o puchar prezydenta, które rozpoczynają lub wieńczą sezon, a na liście startowej roi się w nich od gwiazd światowego żużla. Czy kibice w Świętochłowicach mogą liczyć, że u nich będzie podobnie w sezonie 2023?
Mieszkańcy Świętochłowic od ponad 20 lat czekają nie tylko na okazjonalne zawody z atrakcyjną obsadą, ale przede wszystkim na regularne rozgrywki ligowe. Tor, który obecnie powstaje, ma spełniać wymogi najwyższej klasy rozgrywkowej. Perspektywa powrotu zmagań wysokiej rangi jest coraz bliższa i dużo krótsza niż dwie kolejne dekady. Nadal jednak mamy jeszcze sporo do zrobienia. Świetnie byłoby z przytupem zaistnieć na żużlowej mapie Polski, ale jestem racjonalnym realistą.
Organizowanie wielkich imprez sportowych wiąże się z koniecznością zrealizowania jeszcze kilku inwestycji na terenie OSiR Skałka. Niech w pierwszej kolejności powrót żużla do miasta stanie się faktem za sprawą regularnych treningów szkółki i wychowywania adeptów tej dyscypliny, którzy pójdą w ślady Pawła Waloszka czy Józefa Jarmuły. Teraz skupiamy się na dokończeniu obecnego etapu prac torowych, remoncie budynku OSiR "Skałka" oraz zaplanowaniu kolejnych etapów odbudowy stadionu i zapewnieniu ich finansowania. Gdy to wszystko zrealizujemy, chętnie wrócę do rozmowy o długofalowych planach oraz powrotu wielkich żużlowych nazwisk na świętochłowicki tor.
Praca na #Skałka wre! Budynek dyrekcji, tor żużlowy i baza treningowa w toku. Do końca roku wszystkie trzy inwestycje powinny być ukończone. W rok 2023 wejdziemy w @Miasto_SW ze sportowym przytupem! pic.twitter.com/ifCkZ0kAnX
— Daniel Beger (@d_beger) July 28, 2022
Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty
Współpraca: Łukasz Witczyk
Czytaj także:
Transferowa komedia w PGE Ekstralidze
Odejście Zmarzlika nie jest końcem świata, ale...