Żużel. Krzysztof Mrozek: Za rok ROW może jechać o awans do PGE Ekstraligi. Jest tylko jeden warunek [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Krzysztof Mrozek
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Krzysztof Mrozek

- Jeśli w sezonie 2024 wróci KSM, to w przyszłym roku ROW pojedzie o awans do PGE Ekstraligi. W przeciwnym razie o jak najlepszy wynik, bo lepiej być w pierwszej lidze, niż przechodzić przez to, co klub z Ostrowa - mówi prezes Krzysztof Mrozek.

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: ROW Rybnik pokonał w sobotę H.Skrzydlewska Orła Łódź i utrzymał się w eWinner 1. Lidze. Zastanawiam się jednak, co pomyślał pan sobie dzień później, kiedy zobaczył wynik meczu w Gnieźnie, gdzie Aforti Start okazał się lepszy od Stelmet Falubazu?

Krzysztof Mrozek, prezes ROW-u Rybnik: Szczerze? Pomyślałem sobie, że przysłowia są mądrością narodu. A jedno z nich mówi: umiesz liczyć, licz na siebie. W Rybniku się do tego zastosowaliśmy i całe szczęście, bo dzięki temu jesteśmy nadal w tej lidze. Przed meczem z Orłem nastąpiła u nas maksymalna mobilizacja. Powiedziałem drużynie, że musi nas interesować tylko jedna opcja, czyli zamknięcie tematu na naszym torze.

Przyzna pan jednak, że mecz z Orłem był bardzo nerwowy. Spodziewał się pan takiego scenariusza?

Paradoksalnie mieliśmy w tym roku całkiem mocną drużynę. Myślę, że silniejszą niż sezon wcześniej. Szło nam jednak jak po grudzie. Z zawodnikami i trenerem śmialiśmy się nawet, że powinniśmy zmienić nazwę zespołu na rotacja Rybnik. Jechaliśmy tak, że w każdym kolejnym meczu dwóch innych żużlowców spisywało się słabo, a później wskakiwało na dobry poziom. Nie wiadomo nawet, z czego to wynikało. Gdyby cały czas zawodził jeden żużlowiec, to łatwo byłoby zlokalizować problem i wdrożyć jakieś działania. Najważniejsze, że plan minimum został osiągnięty. Nie wyobrażam sobie, co działoby się w niedzielę, gdybyśmy w sobotę przegrali. Nawet nie chcę o tym teraz myśleć.

ZOBACZ WIDEO Zdradził problemy trójki liderów Unii. Niespodziewane kłopoty

Jak to co? Byłoby jeszcze więcej głosów, że powinien pan odejść, których i tak nie brakowało przez cały sezon.

Rzeczywiście, było nerwowo i pewne rzeczy narosły. Ja potrafię z tym jednak żyć. Nawet lubię krytykę, jeśli jest ona merytoryczna. Nie akceptuję jej, kiedy pochodzi od ludzi na coś obrażonych, którzy chcą za wszelką cenę wywołać szum medialny. To jest dla mnie naprawdę słabe. Było zatem bardzo nerwowo, a nie musiało.W tym miejscu warto przypomnieć o tzw. mikro ruchach.

Co ma pan konkretnie na myśli?

Zapewne pamięta pan, co dotknęło ROW podczas meczu w Gnieźnie i co wtedy mówiłem. Nie bałem się powiedzieć, że wtedy doszło do błędu sędziowskiego. Zauważyłem również, że może on mieć ogromny wpływ na kwestię utrzymania. Prowadziliśmy w decydującym biegu, a arbiter nie wiadomo czemu włączył czerwone światło. Jego zdaniem pan Zengota się ruszył, ale powtórki tego nie potwierdziły. Ostatecznie ten mecz przegraliśmy i dostaliśmy tylko punkt, a Start dwa. Niech pan teraz wykona proste operacje matematyczne i odejmie gnieźnianom dwa punkty i doda je nam. Temat spadku mógł być dawno załatwiony i nie musieliśmy do końca się martwić o nasz los. Po drodze były też inne wydarzenia, po których stwierdziłem, że nie znam się na tym sporcie. Drużyna z Zielonej Góry jechała do Gdańska na mecz z Wybrzeżem pozbawionym dwóch zawodników i przegrała. Gdyby oni tam wygrali, to mieliby trzy "oczka" mniej i byliby pod nami. To tylko potwierdza, jak mądre jest przysłowie, by liczyć tylko na siebie.

Kto z tegorocznego składu zdał egzamin, a kto pana zawiódł?

Jestem zadowolony z wszystkich. Najważniejsze, że zawodnicy przejechali sezon bez większych kontuzji. Każdy z nich stoi na swoich nogach i rusza rękami. To podstawa. Nie zamierzam jednak wystawiać teraz indywidualnych ocen. Jeszcze raz powtarzam, że naszą bolączką były wahania formy. To była jednak bardzo fajna grupa.

Jaka jest pana wizja składu na sezon 2023? Czy rozpoczął już pan rozmowy z tymi zawodnikami?

Na temat Andreasa Lyagera wypowiedziałem się już na waszych łamach. On zostaje. Rozpocząłem już także rozmowy z pozostałymi zawodnikami. Nazwiskami teraz rzucać nie zamierzam, ale mogę zapewnić, że znakomitą większość z nich chciałbym zatrzymać w Rybniku. Nie zanosi się zatem na żadną rewolucję. Jak już powiedziałem, jestem z nich zadowolony. Kibice mogą jednak liczyć też na nowe twarze. Jedno czy dwa nazwiska powinny się pojawić.

O co będzie zatem walczyć ROW Rybnik w sezonie 2023?

Jeżeli od sezonu 2024 pojawi się KSM, to będziemy walczyć o awans do PGE Ekstraligi. Jeśli nie, to pojedziemy o jak najlepszy wynik. Mówię to całkowicie otwarcie i szczerze.

Nie interesuje pana PGE Ekstraliga, jeśli nie będzie w niej KSM.

To problem, który zgłaszam jako działacz od wielu lat. Bez KSM los beniaminka będzie wyglądać tak jak obecnie. Przypomnę tylko panu, że kiedy byłem w PGE Ekstralidze, to wygrałem tylko jeden mecz na własnym torze ze Stalą Gorzów. Resztę przegrywałem najczęściej do około 39 punktów. Teraz w elicie jechała ekipa z Ostrowa, która przegrała wszystko i w większości jeszcze wyżej. Problem nie polega jednak na tym, że oni są tacy słabi.

Zapewne powie pan zaraz o regulaminie.

Tak, bo taka jest prawda. Beniaminek nie ma szans na zbudowanie odpowiedniego składu. Gdy dowiaduje się o awansie, to wszystkie karty są rozdane. A z roku na rok wszystko rozgrywa się coraz szybciej. Jesteśmy obecnie przed fazą play-off, a dowiadujemy się, gdzie kto będzie za rok startować. Regulaminowo jest to niby niedopuszczalne, ale co z tego, skoro mamy taką rzeczywistość. Ostrowianie się o tym przekonali. Ja im cały czas kibicowałem. Uważam, że jechali ambitnie, ale w tych warunkach po prostu nie mieli szans. Jeśli regulamin się nie zmieni, to lepiej, żeby ROW jeździł w pierwszej lidze. Poza tym u nas wszystko zepsuło się z powodu jednego wydarzenia z udziałem Grigorija Łaguty, u którego wykryto meldonium. My wtedy nie byliśmy zagrożeni spadkiem. Miałem zresztą bardzo fajną drużynę, która mogła jechać o ambitne cele. Spadliśmy, a inni utrzymali się na naszym pechu. Kiedy mieliśmy się odkuć, to utrzymali się lublinianie, ale dzięki czemu? Dogadali się z panem Łagutą, który miał glejt, że będzie startować w Rybniku. Można zatem powiedzieć, że to był kolejny przypadek, kiedy ktoś pozostał w lidze dzięki naszemu nieszczęściu.

Zobacz także:
Cegielski o Synowcu i Zmarzliku
Obejrzyj Magazyn PGE Ekstraligi

Źródło artykułu: