[b]
Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty: Wiele mówi się o zgrzytach w Stelmet Falubazie Zielona Góra. W tym sezonie nie brakowało kontrowersji[/b] i niedomówień. MotoMyszy jadą o awans do PGE Ekstraligi, ale konkurencja nie śpi, a atmosfera nie pomaga.
Jacek Frątczak, były menedżer Falubazu Zielona Góra i Apatora Toruń: Zacznijmy od faktów. Jeżeli chodzi o status tego zespołu, zakończył on rundę zasadniczą na drugim miejscu. Mimo wszystko startuje z górnego rozdania, jeżeli chodzi o play-offy. Rywalem będzie H.Skrzydlewska Orzeł Łódź i gra zaczyna się od nowa. Szanse są takie same, jakby de facto Falubaz przystępował do tej fazy z szóstego miejsca. Oczywiście styl jazdy drużyny, styl odnoszonych zwycięstw oraz rozczarowujące porażki nie napawają optymizmem. Trzeba sobie powiedzieć, że to ma bardzo negatywny skutek pozasportowy.
Jaki konkretnie?
Utrudnione negocjacje. Bez wątpienia ta drużyna jest w stanie wejść do PGE Ekstraligi, niemniej będzie niezwykle trudno zbudować skład na tak wymagające rozgrywki. Wszyscy teraz rozmawiają, negocjują. W tej chwili zespół z Zielonej Góry jest wciąż postrzegany jako kandydat do awansu, ale już niekoniecznie oczywisty. To nie przyciąga zawodników, zaczyna z ich strony brakować zainteresowania i pojawia się problem.
ZOBACZ WIDEO Zdradził problemy trójki liderów Unii. Niespodziewane kłopoty
Szanse na awans jednak cały czas są i na tym bym się chciał skupić. Jaka droga przed Stelmet Falubazem?
Niełatwa, może wyboista. Trzy drużyny głośno mówią o awansie, a ich składy pokazują, że mają ku temu argumenty. Przede wszystkim trzeba dobrze wejść w play-offy. Proszę mi wierzyć, że to jest absolutny priorytet. Nie mówię nawet o tym, że po ćwierćfinałach powstanie nowa, mała tabela i na jej podstawie zespoły będą rozstawiane. Decydująca faza sezonu to nowe rozdanie. Drużyna sobie mówi: co było, to za nami, teraz są nowe rozgrywki. Jeżeli nie wejdzie się w nie dobrze, mamy kłopot, za którym idą kolejne, jak na przykład utrata rozstawienia i silniejszy rywal w półfinale.
Co może okazać się bardzo problematyczne, bo rywale nie śpią, bo przecież, jak już pan wspomniał, mają duży potencjał oraz też poważnie myślą o awansie.
Właśnie. Trzy drużyny są silniejsze od reszty. To oznacza, że dwie z nich muszą się ze sobą spotkać w półfinale. A lepiej nie kusić losu i tego uniknąć. Łatwiej wygrać jeden bardzo trudny dwumecz, niż dwa, to dosyć oczywiste. Jest się zatem o co bić i myślę, że Falubazowi nie zabraknie motywacji. Jak mówiłem, to co było, ma znaczenie wtórne. Stara prawda mówi, że jesteś tak dobry, jak wyglądał twój ostatni mecz.
A ten okazał się dla zielonogórskiej ekipy bardzo trudny. W dodatku zakończył się niespodziewaną porażką z już zdegradowanymi gnieźnianami.
To jest druga strona medalu. Okres pomiędzy wspomnianą wpadką, a play-offami jest stosunkowo krótki i w zasadzie nie ma czasu na poprawę formy. Niemniej, na dwoje babka wróżyła. W sytuacji, gdy potentatowi do awansu przydarza się wypadek przy pracy, w zawodnikach narasta chęć jak najszybszego rewanżu i udowodnienia opinii publicznej, że to nic nie znaczy. Wiele czynników ma wpływ na końcowy wynik, chociażby dyspozycja dnia, która zaczyna w tym sporcie odgrywać kluczową rolę.
Kto więc ma największe szanse, żeby awansować?
Jeżeli bawimy się w matematykę i operujemy liczbami, to sytuacja wygląda tak. Mamy trzech faworytów do awansu, są nimi kluby z Bydgoszczy, Zielonej Góry i Krosna. Sto procent dzielimy na trzy równe części, a jaki wychodzi wynik tego działania, to już dobrze wiemy. Uważam, że wszyscy mają równe szanse.
Atmosfera wokół Falubazu raczej nie pomaga w walce o najwyższe cele. Zwolnienie Piotra Żyto, przedłużenie przez Patryka Dudka kontraktu w Toruniu i to od razu na dwa lata. Ostatnio jazdy odmówił Mateusz Tonder...
Decyzję o zwolnieniu podejmuje prezes. Z tego co wiem, trener nie przedstawił żadnego zwolnienia, był zdolny do pracy. Zarząd zadecydował tak, a nie inaczej. Czy to jest dobre? Można mieć szereg wątpliwości. Na pewno niektórzy zawodnicy byli zdziwieni tym posunięciem. Jeden z członków sztabu w wywiadzie dla radia Zielona Góra, wygłosił po meczu w Gnieźnie opinię, że Piotr Żyto dobrze wykonywał swoją pracę. To z całą pewnością sporo daje do myślenia. Na pewno nie o wszystkim wiemy. Wiele rzeczy nigdy nie ujrzy światła dziennego. Klub miał swoje powody i nie zwolnił trenera ot tak. Co do Patryka Dudka, ja bym nie mówił o żadnych kwasach, ani tego typu rzeczach.
Ze względu na niepewną przyszłość Falubazu?
Patryk jest teraz zawodnikiem For Nature Solutions Apatora Toruń i myślę, że jego decyzja zapadła bez żadnych związków z Falubazem. Skoro tak postanowił, to mając na względzie swoje dobro i nie zestawiałbym tego, broń Boże, z finansami. Natomiast jeżeli chodzi o Mateusza Tondera, to zdecydowanie coś tu jest nie tak. Przecież zawodnik nie może tak sobie odmawiać jazdy.
A jednak to się wydarzyło.
Uważam, że to pokłosie nieroztropnych decyzji. Tak czasami się dzieje, kiedy do pierwszego składu pretenduje bardzo silny rezerwowy. Przecież on też chce jeździć, zarabiać, pomagać drużynie. I mamy problem.
Uważa pan, że to może mieszać zawodnikom w głowach?
A także odbijać się na atmosferze. Naturalnie negatywnie, bo ten zawodnik, który chce jechać, a nie dostaje szansy, mimowolnie ją psuje, epatując swoim niezadowoleniem. Oczywiście to też nie jest decydujący czynnik, ale gdy dodatkowo nie ma oczekiwanych wyników, robi się źle. Ja jestem zwolennikiem rozwiązania, w którym jest pięciu seniorów, Każdy wtedy wie, kiedy ma jechać i tyle. Przed zawodami układa się przecież program, żużlowcy analizują swoje starty, przygotowują się pod konkretne pola. Potem mamy do czynienia z jakimś oddawaniem wyścigów, które wybija z rytmu i na dobrą sprawę robi więcej złego niż dobrego.
A trudno realizować ważny projekt w gąszczu niesnasek i niedomówień, mając na dodatek tak mocną konkurencję. Dobra atmosfera wydaje się priorytetem.
A z tym się akurat nie zgadzam. Mam na temat atmosfery jasne stanowisko, które, jak pokazały moje doświadczenia, zawsze znajdowało pokrycie w rzeczywistości. Otóż, gdy są wyniki, jest atmosfera, a gdy ich nie ma, nie ma też atmosfery. To są zawodowcy, którzy chcą robić swoje, czyli wygrywać. Gdy to im nie wychodzi, niech sam pan się domyśli, jaki może być klimat.
Ten moment na zwolnienie Piotra Żyty był dobry? Zespół objęły osoby mniej doświadczone, na których ciąży teraz wielka odpowiedzialność. Jeden z byłych prezesów powiedział mi, że przeszłość w sztabie szkoleniowym nic nie znaczy i nie wystarczy biegać po parkingu, żeby potem prowadzić drużynę.
To jest decyzja prezesa i na jej ocenę przyjdzie czas po sezonie. Pan Wojciech Domagała zachował się rzetelnie i wziął to na siebie. Każdy zasługuje na szansę, a jeśli jej nie wykorzysta, przychodzi czas na rozliczenia. Ja nie mam żadnych wątpliwości, że zwolnienie trenera w takim momencie sezonu nie było dobrą decyzją. Nie postąpiłbym w ten sposób i to bez względu na okoliczności.
Zwłaszcza, że gra toczy się o wielką stawkę.
Ogromną, większą niż mogłoby się wydawać. Ryzyko jest bardzo duże, bo uważam, że jeżeli Falubaz teraz nie awansuje, wpadnie w wielkie tarapaty. Odejdzie Max Fricke, bardzo możliwe, że także Krzysztof Buczkowski. Klub musi zatem zrobić wszystko, aby wejść z powrotem do PGE Ekstraligi, bo w przeciwnym razie w Zielonej Górze mogą nastać chude lata. Mam wrażenie, że to nie jest tylko walka o tu i teraz. Nie wiem, czy to wręcz nie najważniejszy moment w historii Falubazu. Jeżeli nie, to na pewno w ostatnich wielu latach. To klub z gigantyczną tradycją, a kompletnie nie wiadomo, co będzie, gdy na dobre utknie w 1 lidze.
Czyli reasumując, można powiedzieć, że zespół z Zielonej Góry ma swoje problemy i nie jest kolorowo, lecz szansa na awans wciąż istnieje, a zapewnia ją potencjał, który tkwi w zawodnikach.
Myślę, że to dobre podsumowanie. Tak bym to ujął w bardzo dużym skrócie.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Wszystko wymknęło się spod kontroli. Dołomisiewicz mówi o relacjach z Jonassonem
- Norick Bloedorn zabrał głos po meczu w Bydgoszczy. "Mieliśmy świadomość, że przegramy"