Żużel. Smoliński namieszałby w eWinner 1. Lidze? Menedżer klubu nie ma wątpliwości

WP SportoweFakty / Sandra Rejzner / Na zdjęciu: Martin Smolinski
WP SportoweFakty / Sandra Rejzner / Na zdjęciu: Martin Smolinski

Transf MF Landshut Devils to absolutna rewelacja sezonu na zapleczu najlepszej żużlowej ligi świata. Bawarczycy niespodziewanie zajęli wysokie, czwarte miejsce w tabeli po rundzie zasadniczej. Sławomir Kryjom zauważył, że mogło być jeszcze lepiej.

[b]

Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty: Landshut Devils weszło do eWinner 1. ligi z przytupem. Spodziewał się pan, że wyniki [/b]w wyższej klasie rozgrywkowej będą aż tak dobre?

Sławomir Kryjom, menedżer Trans MF Landshut Devils: Celem było utrzymanie. Fakt, że prezentujemy się w tym roku bardzo solidnie i dzięki temu udało się spokojnie zrealizować to, co sobie założyliśmy przed sezonem. Wiem na co stać tych chłopaków, chciałem współpracować z tymi samymi zawodnikami, bez względu na to, w której pojedziemy lidze. Wielu ekspertów przewidywało, że z hukiem spadniemy, tymczasem swoją postawą odpowiedzieliśmy im najlepiej jak się dało.

Gdyby nie kontuzje, mogłoby być jeszcze lepiej?

Moim zdaniem, bez wątpienia. Może zabrzmię nieco narcystycznie, ale Martin Smoliński to zawodnik na dwucyfrówkę w każdym domowym spotkaniu. Niestety, szybko wypadł z gry, to było dla drużyny bardzo dużym osłabieniem. On jakoś nie ma szczęścia, bo przez ostatnie dwa lata wracał do pełni sprawności po poprzednich urazach, a teraz znowu przydarzyła się nieprzyjemna kontuzja. Niemniej udowodniliśmy, że bez niego też jesteśmy mocną ekipą i bardzo się z tego cieszę. Szkoda, że jedziemy ten sezon bez Martina, bo gwoli przypomnienia przegraliśmy sporo dwumeczów różnicą raptem dwóch "oczek". Z nim w składzie na pewno tych punktów w tabeli byłoby więcej.

ZOBACZ WIDEO Opowiedział prawdę o swoich tunerach. Wybrał nietypowo


Teraz czas na play-offy. Rozmawiałem z zawodnikami Devils i oni wierzą, że da się przejść Cellfast Wilki Krosno.

Podkreślam, że tym sezonie już raz pokonaliśmy w dwumeczu ekipę z Podkarpacia, dzięki czemu jest w nas wiara w końcowy sukces. Podchodzimy do play-offów bardzo poważnie. Nie będziemy z nich przecież robić sparingów. To, że nie możemy awansować, nie znaczy, iż nie zrobimy wszystkiego, aby wygrać całe rozgrywki.

Jednak Cellfast Wilki Krosno wzmocnił ostatnio Keynan Rew.

Jego debiut nie umknął naszej uwadze. Pokazał się ze świetnej strony, ale to już było. Zobaczymy, co wydarzy się później. Gdańsk także nie jechał o stawkę w tym spotkaniu, był osłabiony brakiem Adriana Gały, a pierwszy raz po kontuzji jechał Jakub Jamróg. Oczywiście nie mam zamiaru deprecjonować formy Australijczyka, jednakże play-offy to będzie całkowicie inna historia.

Pana drużyna zmaga się z plagą kontuzji.

Robimy, co możemy, aby postawić naszych zawodników na nogi. Niestety, na pewno nie będziemy mogli skorzystać z Erika Rissa, który doznał poważnej kontuzji. To jest taki sport. Urazy były, są i będą. Trzeba sobie jakoś radzić.

Landshut nie okazało się zespołem kompletnym? Dwójka silnych liderów, mocny zawodnik do lat 24 i bardzo solidna formacja juniorska. To niewątpliwie tegoroczne atuty Diabłów.

Rzeczywiście. Jestem bardzo zadowolony z postawy mojej drużyny. Kai Huckenbeck robi furorę i jedzie lepiej niż rok temu w drugiej lidze. Dimitri Berge rozwija się dynamicznie, co pokazuje na torze. Jestem przekonany, że w następnym sezonie będzie w jeszcze lepszej dyspozycji, gdyż na razie brakuje mu obycia na wielu pierwszoligowych torach. Mads Hansen też robi co do niego należy. Sięgnęliśmy po niego, bo wiedzieliśmy, że to wartościowy zawodnik i on udowodnił, że się nie pomyliliśmy. Silna para juniorów także jest naszym atutem, ale Norick Bloedorn ma jeszcze spore rezerwy.

Niewielu spodziewało się, że będzie jeździł aż tak dobrze.

Podobnie było z Erikiem Bachhuber. Niedawno wszyscy się z niego śmiali, że przegrał z Celiną Liebmann. Teraz pokazał, iż jest w stanie pokonać teoretycznie lepszych od siebie. Według mnie to właśnie ten zawodnik zrobił największy progres w stosunku do roku ubiegłego. Tak na dobrą sprawę mamy zespół, który składa się z żużlowców niechcianych, odrzuconych przez inne kluby. Oni jednak pokazują swoją wartość. Nie muszą u nas również walczyć o skład, mają zapewnione miejsce i mogą skupić się na rywalizacji z przeciwnikami, a nie z kolegami z drużyny.

Siła Landshut Devils nie płynie częściowo z tego, że krajowymi zawodnikami są tu Niemcy? Jak wiemy, mocni Polacy są drodzy i trudni do sprowadzenia.

Częściowo zapewne tak. Niemniej Polaków na rynku jest więcej. Skrupulatnie analizowaliśmy niemiecki rynek i staraliśmy wyłowić się z niego to, co najlepsze. Dlatego jeżdżą u nas Huckenbeck, Bloedorn, Smoliński czy Riss. Jak widać, taka strategia wypaliła, z czego się bardzo cieszymy.

Nie można zapominać o atucie toru. Pana drużyna przegrała u siebie zaledwie jedno spotkanie.

To jednak nie będzie trwało w nieskończoność. Kiedyś ktoś wymyśli coś na ten tor, a wieści błyskawicznie rozejdą się po Polsce. Wtedy będzie trudniej. Zobaczymy co pokażą play-offy, czy Krosno wyciągnie wnioski z rundy zasadniczej. Ja mam wrażenie, że my jesteśmy wraz z upływem sezonu coraz lepsi. Tak, jak rok temu, nabraliśmy większego rozpędu od połowy rozgrywek i możemy jeszcze wiele zwojować.

Rozmowy trwają. Liderzy Diabłów swoją postawą z pewnością zwrócili uwagę wielu innych klubów.

Z tego, co wiem, prezes już prowadzi negocjacje. Miejsce Landshut jest w pierwszej lidze, wnieśliśmy do niej coś nowego, trochę świeżości. Chciałbym współpracować z tymi samymi zawodnikami, bo jesteśmy zgraną ekipą. Chłopaki dobrze znają ten tor. Zobaczymy, co pokaże przyszłość. Ja mam nadzieję, że przystąpimy do następnego sezonu w identycznym zestawieniu, a wtedy, bogatsi o tegoroczne doświadczenia, będziemy jeszcze silniejsi.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty

Zobacz także: Zawodnik Sparty nie chce jazdy w PGEE?
Zobacz także:
Prezes Falubazu o skandalu w Gnieźnie

Źródło artykułu: