Przetrzebiony kontuzjami ZOOleszcz GKM Grudziądz w ostatnim meczu sezonu zmierzył się u siebie z czerwoną latarnią, Arged Malesą. Gospodarze finalnie uporali się z zespołem z Ostrowa, choć nie przyszło im to łatwo. W dużej mierze dzięki świetnej dyspozycji Jakuba Krawczyka, który odjechał najlepszy mecz w całej swojej dotychczasowej karierze.
Kontuzje dały się we znaki Gołębiom
Krzysztof Kasprzak w pomeczowym wywiadzie zapewniał, że zupełnie nie dziwi go przebieg piątkowego meczu. Wychowanek Unii Leszno zauważył, że beniaminek stanął przed ostatnią szansą na wywalczenie punktów w PGE Ekstralidze i było jasne, że postara się ją wykorzystać. Zawodnik GKM-u zdradził również, że mógł tego wieczoru zapomnieć o jakimkolwiek komforcie w trakcie jazdy.
- Miało być bardzo trudno i tak się właśnie stało. Kluczem do solidnej postawy Arged Malesy była bardzo dobra dyspozycja juniorów, szczególnie Jakuba Krawczyka. Zespół trenera Mariusza Staszewskiego przygotował się do tego spotkania prawie optymalnie. Większość zawodników gości trafiła w punkt z przełożeniami, dobrze też wychodzili spod taśmy. Ja niestety jechałem w tym meczu z kontuzją.
ZOBACZ WIDEO Jak będzie wyglądał nowy stadion w Lublinie? Kępa: Marzy mi się Grand Prix
- Pojechałem do Wrocławia i wystąpiłem w meczu z Betard Spartą. Potem jednak, ze względu na towarzyszący mi dyskomfort, udałem się na konsultacje do Kliniki Rehasport. Zdiagnozowano u mnie naderwanie najszerszego mięśnia grzbietu. Po prześwietleniu okazało się też, że zebrał się tam płyn, który musieli mi ściągnąć. Kolejne dwa tygodnie nie mogłem się w ogóle ruszać, musiałem się powoli regenerować, bo w przeciwnym razie groziło pogłębienie się kontuzji. W takich okolicznościach wydaje mi się, że dziewięć punktów to nie jest zły wynik. Mój jedyny kontakt z motocyklem to była próba toru. Nie brałem nawet udziału w treningu.
Tegoroczna PGE Ekstraliga jest pechowa
Krzysztof Kasprzak zauważył, że tegoroczny sezon był szczególnie pechowy, bo na torach poważnie ucierpiało wielu zawodników. Jego zdaniem, zły los wyjątkowo uwziął się na GKM, bo gdyby nie liczne kontuzje, Gołębie najpewniej znalazłyby się w play-offach.
- Rozmawialiśmy przed meczem i doszliśmy do wniosku, iż ten sezon jest wybitnie niepomyślny. Na palcach jednej ręki można policzyć zawodników, którzy przejechali go bez urazów, a dotyczy to praktycznie wszystkich drużyn. Każdy ma dobry sprzęt i głód punktów i może dlatego tak się dzieje. U nas nie było żużlowca bez urazu, tak jak i w Moje Bermudy Stali Gorzów, czy, zdaje się, Motorze Lublin - mówił zawodnik GKM-u.
- Na pewno z Nickim Pedersenem wszystko potoczyłoby się inaczej. Dwa mecze więcej wygrane u siebie, być może ten w Lesznie i zakończylibyśmy rundę zasadniczą w czołowej szóstce. Niemniej, nie ma co gdybać. Trzeba przepracować zimę i jechać dalej. Ten sezon ligowy to już historia - dodał.
Kasprzak zostanie w GKM-ie?
Nadal nie brakuje głosów, że kończenie przez niektóre zespoły sezonu ligowego już na początku sierpniu nie jest dobrym rozwiązaniem, a uważa tak chyba większość działaczy, trenerów, zawodników i ekspertów. Krzysztof Kasprzak zapewnił, iż on również nie jest zwolennikiem takiego rozwiązania. W tym roku jednak na przeszkodzie i tak stanął jego stan zdrowia.
- Oczywiście, chciałoby się jeździć do września, października. Przepisy są takie, a nie inne i tego nijak nie obejdziemy. Dla mnie niestety sezon i tak się skończył, bo muszę poważnie zadbać o swoje zdrowie. Czeka mnie sześć, może osiem tygodni rozbratu ze sportem. Gdybym chciał jeździć dalej, mogłoby się to skończyć nawet półroczną przerwą, zatem nie ma sensu ryzykować. Wielu pyta mnie o moją przyszłość w GKM-ie. Rozmawiamy z panem prezesem i wydaje mi się, że negocjacje są na właściwej drodze. Powinno być dobrze - podsumował Krzysztof Kasprzak.
Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Kacper Pludra ma pomysł jak wejść na wyższy poziom. "Męczyłem się w meczu przeciwko Arged Malesie"
- Janusz Ślączka: Kontuzje popsuły nasze plany. Liczyliśmy na więcej w tym sezonie