Krzysztof Jabłoński (Start Gniezno): Gdyby nie to, że mój dorobek był z jokerem, to na pewno by mi on odpowiadał. Popełniłem dwa błędy na dystansie, co wykorzystali moi przeciwnicy. Cieszę się że miałem kontakt z rywalami i nawiązywałem z nimi walkę, niestety moja drużyna przegrała. Chciałem pochwalić gospodarzy za przygotowanie toru, sami sobie udowodnili, że wcale nie muszą kombinować z głęboką orką, żeby wygrywać wysoko spotkania, i żeby było ładne i bezpieczne widowisko. Zajmując czwarte miejsce w lidze, wykonaliśmy pracę trochę ponad plan, gdybyśmy zajęli trzecie miejsce, to w przyszłym roku trzeba byłoby walczyć o awans, a wydaje mi się, że Gniezno nie jest jeszcze na to gotowe. Trzeba by spełnić wymogi licencyjne i finansowe. Potrzebny byłby dwa-trzy razy wyższy budżet. Indywidualnie w lidze nie było źle, odbudowałem swoją formę, trochę bez polotu pojechałem w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski, ale pozostał mi jeszcze Złoty Kask.
Mirosław Jabłoński (Start Gniezno): Jeździło mi się dobrze, ale wiadomo było, że to ostatni mecz sezonu, właściwie o pietruszkę, nie warto więc było łamać kości, dlatego zabrakło chyba trochę motywacji. Były to dożynki, po których trzeba odstawić sprzęt do garażu. Czeka mnie jeszcze tylko jakiś turniej w Niemczech i sezon zimowy, w których trzeba trochę pobiegać. Trochę szkoda kończyć sezon, gdy jest taka ładna pogoda we wrześniu, a zaczynać w marcu, gdy jest zimno i mokro. Może ten, kto o tym decyduje, weźmie to pod uwagę przy układaniu następnego kalendarza sportu żużlowego. Przyjechaliśmy tutaj pojeździć dla siebie, drużyna rzeszowska okazała się lepsza i trzeba jej pogratulować. Tor był bez porównania lepszy niż ten, który był tutaj ostatnio.
Piotr Paluch (Start Gniezno): Nie było za dobrze, gdyby zdobycz punktowa była większa, wtedy można byłoby powiedzieć, że jest w porządku. Ogólnie jak na rzeszowski tor, to był on naprawdę dobrze przygotowany i można było na nim jeździć. Czwarte miejsce, które zajęliśmy, nie jest złe. Przed sezonem była mowa o szóstym miejscu, wspinaliśmy się po drabince, awansowaliśmy do półfinału i apetyt rósł w miarę jedzenia. Była szansa nawet na finał, teraz przegraliśmy mecz o trzecie miejsce, ale nie można narzekać. Trzeba wszystko poukładać i zająć się budowaniem drużyny, która powalczy w przyszłym sezonie o wyższe miejsce. Dla mnie nie był to zbyt udany rok. Przeskok z II do I ligi jest odczuwalny i szczególnie na wyjazdach nie było najlepiej. W tym roku kończę już jazdę.
Maciej Kuciapa (Marma-Hadykówka Rzeszów): Chciałbym punktować przez cały sezon na takim poziomie jak w tych ostatnich meczach, niestety sezon był dla mnie średni, nad czym ubolewam, bo dopiero teraz punktuję na równym dobrym poziomie. Zrobiłem przeglądy w silnikach i spisują się one dobrze. Można tylko żałować że sezon już się kończy, ale w zawodach jakie mnie jeszcze czekają, będę chciał pokazać się z jak najlepszej strony i powalczyć o dobre miejsca.
Paweł Miesiąc (Marma-Hadykówka Rzeszów): To były zawody, w których jechało się na luzie, bo był to mecz jedynie o trzecie miejsce na zakończenie sezonu. Niestety niemal przez całe spotkanie miałem problemy ze sprzętem, rozwalił mi się kosz sprzęgłowy. W moim czwartym starcie w ogóle nie ruszyłem spod taśmy, wtedy zmieniłem kosz sprzęgłowy z drugiego motocykla i było już dobrze. W tym roku czeka mnie jeszcze liga i jakieś turnieje na Ukrainie.
Mateusz Szostek (Marma-Hadykówka Rzeszów): Mimo zdobycia kilku punktów, z zawodów nie jestem do końca zadowolony. Mogło być lepiej, niestety w pierwszym biegu zaliczyłem upadek. W piątek podczas finału Srebrnego Kasku też miałem upadek i dlatego niezbyt dobrze się czuję, mam mętlik w głowie. Być może w przyszłym sezonie postaram się trafić do klubu, gdzie będę miał więcej jazdy, bo chciałbym się dalej rozwijać.