[tag=861]
Abramczyk Polonia[/tag] do rywalizacji ze Stelmetem Falubazem przystępowała jako zwycięzca rundy zasadniczej i faworyt. Witold Skrzydlewski nie miał wątpliwości, że do finału wjadą bydgoszczanie. Po ostatniej przegranej Orła w Zielonej Górze dobitnie przekazał dziennikarzom, co sądzi o szansach w dwumeczu spadkowicza z PGE Ekstraligi.
Tymczasem w tej chwili Abramczyk Polonia jest w fatalnym położeniu, bo przegrała pierwszy mecz 35:55. W dodatku fatalny upadek zaliczył Adrian Miedziński. Przewidywania Skrzydlewskiego tym razem się zatem nie sprawdziły, choć trzeba przyznać, że Wiktor Przyjemski, od którego uzależniał on sukces Polonii, nie był w piątek w idealnej kondycji. Dla głównego sponsora Orła postawa Falubazu i tak była jednak dużym zaskoczeniem.
- Przyznaję, że byłem w wielkim szoku. Musiałem już zadzwonić do trenera Kędziory i wziąć od niego przepis na odchudzanie. Każdy widzi, jaką sylwetkę może obecnie pochwalić się nasz były trener. Wygląda jak małolat. Mam wrażenie, że chce zostać trenerem roku i zmieścić się na odebranie nagrody w dawny garnitur, a wiadomo, że jest skąpy, więc nowego pewnie nie chce kupić. Ja powiedziałem, że prędzej zgubię 10 kilogramów, niż Falubaz wygra, a jestem słownym człowiekiem. Dwa dni jestem na diecie. Jem jogurciki, jak radził trener. Inna sprawa, że kiedyś w Bydgoszczy jeden cud się już wydarzył. To było, gdy walczyli o awans do pierwszej ligi. Mają blisko do Torunia, więc mogą się modlić - mówi nam główny sponsor łódzkiego klubu.
ZOBACZ WIDEO Co to było za ściganie! Najlepsze biegi 15. kolejki PGE Ekstraligi
Dla Skrzydlewskiego wynik rewanżowego meczu zszedł jednak na dalszy plan. - Wydarzyła się straszna rzecz z panem Miedzińskim. Trzymam kciuki, żeby wyzdrowiał. Oddał dla tego klubu serce i duszę. Jego zdrowie jest teraz zdecydowanie najważniejsze - dodaje.
W piątek rywalizację w półfinałach eWinner 1. Ligi rozpoczął także H. Skrzydlewska Orzeł, który stworzył kolejne ciekawe widowisko na własnym torze i pokonał Cellfast Wilki Krosno 49:41. - Liczyłem, że uda się wygrać nieco wyżej, ale trochę pechowo pogubiliśmy punkty. Szkoda sytuacji z panem Iversenem, bo dostał dwa ostrzeżenia w jednym biegu. To mało rozważne. Z drugiej strony to pierwsze było trochę na wyrost, więc sędzia chyba nie jest fanem naszego klubu. Jakieś błędy popełnili też panowie Nowak i Dul, a kapcia złapał pan Bartoch. Spokojnie cztery lub sześć punktów więcej mogliśmy wywalczyć. Wtedy byłoby ciekawiej. W rewanżu daję nam pięć procent szans na końcowy sukces. Trzeba pamiętać, jak krośnianie przetrzepali nam tyłek w rundzie zasadniczej - podsumowuje Skrzydlewski.
Zobacz także:
Bewley wygrał Grand Prix Polski
Maleje przewaga Zmarzlika