Żużel. Wiktor Przyjemski szczery po meczu w Zielonej Górze. "Pojechałem trochę gorzej, ale od robienia wyniku są inni"

WP SportoweFakty / Sonia Kaps / Na zdjęciu: Wiktor Przyjemski (w białym)
WP SportoweFakty / Sonia Kaps / Na zdjęciu: Wiktor Przyjemski (w białym)

Brak dwucyfrówki Wiktora Przyjemskiego w meczu ze Stelmet Falubazem Zielona Góra (55:35) jest dla wielu dużym zaskoczeniem. Junior Abramczyk Polonii Bydgoszcz zdradził, co było tego przyczyną oraz ocenił szanse swojej drużyny w rewanżu.

Wiktor Przyjemski ma dopiero siedemnaście lat, a mimo tego jest najskuteczniejszym Polakiem w całej eWinner 1. Lidze. Niemniej jego menedżer, sztab szkoleniowy klubu, a wreszcie sam zawodnik, od początku sezonu tonowali nastroje, przypominając, że wychowanek Abramczyk Polonii Bydgoszcz to nie maszynka do robienia punktów.

Uraz nie zniknie ot tak

Na nieszczęście zespołu znad Brdy, ta teza znalazła potwierdzenie w najważniejszym meczu sezonu, w wyjazdowym spotkaniu półfinałowym przeciwko Stelmet Falubazowi. Dość niespodziewanie podopieczni Krzysztofa Kanclerza i Jacek Woźniaka nie mogli liczyć w tym starciu na swój największy dotychczasowy atut, czyli siłę formacji młodzieżowej. Lepsza okazała się ta zielonogórska. Sprawy przybrały taki obrót po raz pierwszy w tym sezonie.

- Nie uważam, że pojechałem słabo. Jak na mój wiek, myślę, że nie było tak źle. Fakt, zaprezentowałem się znacznie gorzej niż w poprzednich spotkaniach, co mnie nie cieszy. Z drugiej strony nie można zapominać, że nie ja jestem w tej drużynie od robienia punktów, gdyż od tego są przecież przede wszystkim seniorzy. Całe spotkanie nie mogłem się dopasować do toru, kontuzja niestety także nie ułatwiała zadania, bo ból cały czas jest - mówił Wiktor Przyjemski.

ZOBACZ WIDEO To Lewicki wyniósł Worynę na wyższy poziom? Zawodnik opowiada o współpracy


Nadzieja umiera ostatnia

Choć strata do odrobienia jest bardzo duża, wychowanek Polonii wierzy w końcowy sukces. Przyjemski zapewnia, że jego drużyna na pewno nie zamierza składać broni. Dodał także, że jego koledzy mają identyczne nastawienie.

- Ten mecz oceniam jako nieciekawy. Wpadliśmy w poważne tarapaty, bo nasz kolega doznał bardzo skomplikowanej kontuzji i doznaliśmy najwyższej porażki w sezonie. Oczywiście życzę Adrianowi Miedzińskiemu powrotu do zdrowia. Wszyscy trzymamy za niego kciuki. Miejmy nadzieję, że uda się odrobić straty w Bydgoszczy. Na pewno nas na to stać i będziemy walczyć. Wiemy, co trzeba zrobić. Falubaz wygrał dwudziestoma punktami? No to my musimy zrobić to samo. Nie ma innej opcji, na pewno wszyscy w naszym obozie wierzą, że się uda - zapewniał zawodnik.

Trzeba pojechać zupełnie inne spotkanie

Przyjemski zauważył również, że niemal wszyscy zawodnicy w jego drużynie mieli problemy i nie zaprezentowali się na miarę oczekiwań. Naturalnie 17-latek wyraził nadzieję, że na domowym torze taki scenariusz się nie powtórzy.

- Falubaz pojechał znacznie lepsze zawody i wygrał z nami zasłużenie. Mamy nad czym myśleć. Właściwie tylko jeden zawodnik nie miał problemu ze złapaniem właściwych przełożeń. Był nim Kenneth Bjerre, który od początku jechał bardzo szybko. Ja miałem kłopoty już w wyścigu młodzieżowym. Maksym Borowiak wygrał ze mną start, obierał dobre ścieżki i nie miałem szans już go dogonić, udało się tylko wyprzedzić Antoniego Mencela. W domu musimy być zupełnie inną drużyną i pokazać, że nieprzypadkowo wygraliśmy rundę zasadniczą. Zrobimy wszystko, żeby awansować do finału. Dla Adriana i dla siebie samych - podsumował Wiktor Przyjemski.

Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty

Zobacz także:
Kluby PGE Ekstraligi zachowały się źle wobec spadkowicza? "Zabrakło solidarności"
Plusy i minusy. Dramat w Zielonej Górze. Świetne ściganie we Wrocławiu

Źródło artykułu: