Żużel. Kluby PGE Ekstraligi zachowały się źle wobec spadkowicza? "Zabrakło solidarności"

WP SportoweFakty / Anna Kłopocka / Na zdjęciu: Matias Nielsen (w kasku czerwonym)
WP SportoweFakty / Anna Kłopocka / Na zdjęciu: Matias Nielsen (w kasku czerwonym)

Niedawno informowaliśmy, że kluby PGE Ekstraligi zrezygnowały z wypłaty miliona złotych na rozwój młodzieży w klubie spadkowicza. Zdaniem Jacka Gajewskiego, takie posunięcie jest bardzo nierozsądne.

Zgodnie z planem, czerwona latarnia najlepszej żużlowej ligi świata miała otrzymać dodatkowy milion złotych wsparcia na rozwój młodzieży i utrzymania struktury zatrudnienia. Dzięki temu klub mógłby kontynuować działania w zakresie szkolenia adeptów oraz utrzymać najwyższy poziom organizacyjny.

Ponadto zamysł ten narodził się, aby poprawić poziom eWinner 1. Ligi, a przy okazji światowego sportu żużlowego. Był on pokłosiem rozgrywek U-24 Ekstraligi. Te pieniądze powinny więc niebawem trafić do Arged Malesy Ostrów. Niestety, najprawdopodobniej do tego nie dojdzie.

Jak się coś zaczyna, trzeba działać konsekwentnie

Należy jednak wstrzymać się z ostatecznymi ocenami, bo w końcu środki miały trafić do spadkowicza z budżetu na rok 2023. Jeżeli tak się nie stanie, a Arged Malesa ich nie otrzyma, z pewnością nie będzie w stanie działać na takich samych zasadach, co w PGE Ekstralidze, a rozwój młodzieży może zostać zastopowany. Jacek Gajewski zauważył, że tak być nie może, bo liczy się konsekwencja. Jego zdaniem, kluby powinny zdobyć się na odrobinę zrozumienia.

ZOBACZ WIDEO To Lewicki wyniósł Worynę na wyższy poziom? Zawodnik opowiada o współpracy

- Coś postanowiono i według mnie, było to zasadne. Niestety, w środowisku żużlowym zabrakło solidarności. Słowa przecież często używanego w Polsce, ładnego i modnego. Cóż można rzec? Bogaty biednego nie zrozumie. Każdy dba o swój interes i nie patrzy szerzej na dobro dyscypliny. Ten dodatkowy milion, zważywszy na to, jakie panują realia, nie jest żadną horrendalną kwotą. Biorąc pod uwagę przychody od sponsorów tytularnych, telewizji, czy władz ligi, milion rozbity na siedem części to naprawdę nie jest dużo. To kwota, która w razie kryzysu lub innych przeciwności, nie uratowałby żadnego z tych klubów. Podsumowując, małym nakładem można zrobić coś dobrego i zadbać o rozwój juniorskiego żużla, który jest ważny dla wszystkich. Drużyna z Ostrowa wzięła udział w pewnym projekcie, w którym poszło jej całkiem nieźle, ale co dalej? Klub sam nie weźmie na siebie dodatkowych kosztów, bo są one za duże, a nie będzie robił tego na siłę - zapewnił Jacek Gajewski.

- Cały projekt związany z Ekstraligą U-24 jest duży. Trzeba się zastanowić, jak drużynom pokroju Arged Malesy pomóc, żeby wszystko nie poszło na marne. Szkoda niweczyć coś, co jest dobre i zostało rozpoczęte. Jeżeli na torach pierwszoligowych nie będzie takich wymogów, a zapewne tak się stanie, Ostrów zostanie postawiony w zupełnie innej sytuacji. Trzeba rozważyć pomysł, czy takie kluby nie powinny brać udziału w projekcie. Może spadkowicz powinien być jego częścią? Kontynuować rozwój infrastruktury, szkolenie, rywalizować nadal w Ekstralidze U-24? Wydaje mi się, że to nie byłoby głupie rozwiązanie i za parę lat wszyscy mogliby na tym zyskać. Może i byłoby dziewięć ekip w rozgrywkach, ktoś by pauzował, co byłoby niezręczne, trochę kłopotliwe. Ale w innych rozgrywkach, choćby w naszej najniższej lidze zdarza się to bardzo często, już od jakiegoś czasu. Nikt się nie skarży i wszystko działa tak, jak należy - zauważył były menedżer Apatora.

To ma sens

Zdaniem ekspertów, Ekstraliga U-24 jest strzałem w dziesiątkę. Te rozgrywki są szansą dla wielu zawodników, żeby zaistnieć i można wyławiać z nich wiele talentów. Dzięki świetnym występom, chociażby Keynan Rew znalazł posadę w Cellfast Wilkach Krosno czy Timi Salonen w Texom Stali Rzeszów. Jacek Gajewski podkreślił, że to wielki krok do przodu.

- Cały projekt rozwiązuje, czy też przyczynia się do rozwiązania największego problemu współczesnego żużla, jakim niewątpliwie jest deficyt uzdolnionych zawodników. Dzięki niemu oni mogą się budować i wdrażać do środowiska. Spadkowicz powinien pozostać w rozgrywkach i dostać wsparcie. Może pojawiłoby się więcej chętnych z eWinner 1. Ligi, ale to dodatkowe koszty. Oni też musieliby dostać wsparcie. Może warto zastanowić się i chociażby spróbować dać szansę zespołowi, który pożegnał się z PGE Ekstraligą, w następnym sezonie? Tak, jak mówię, jest wiele do zyskania, a niewiele do stracenia. Żużel musi iść do przodu, a inicjatyw, które mogą w tym pomóc, nigdy nie ma za wiele - podsumował Jacek Gajewski.

Bogumił Burczyk WP SportoweFakty

Zobacz także:
Trener Apatora wolał trafić na Motor niż na Włókniarza. "Wierzę, że pojedziemy najlepszy dwumecz w sezonie"
- Plusy i minusy. Dramat w Zielonej Górze. Świetne ściganie we Wrocławiu

Źródło artykułu: