Duńczyk przyznaje, że może mieć pretensje tylko do siebie. Powiedział, kto zostanie mistrzem świata

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen

Po dwóch pierwszych tegorocznych turniejach Grand Prix, Mikkel Michelsen wydawał się kandydatem do walki o złoty medal. Ostatecznie zawodnik musi skupić się na tym, by utrzymać się w cyklu. Duńczyk zdradza co zawiodło i kto będzie mistrzem świata.

W sobotę w Vojens (transmisja godz. 19.00 Eurosport Player) odbędzie się ósma runda tegorocznych mistrzostw świata, a oczy wszystkich widzów będą skupione na walce o złoty medal pomiędzy Bartoszem Zmarzlikiem a Leonem Madsenem. Tej dwójce nie odpuszczą jednak pozostali uczestnicy, którzy wciąż walczą o miejsce w czołowej szóstce i pewne utrzymanie w elicie na kolejny sezon. W tej grupie jest także Mikkel Michelsen.

- Moja obecna pozycja w klasyfikacji generalnej Grand Prix to oczywiście duże rozczarowanie, ale pretensje mogę mieć tylko do siebie. Rundy w Pradze i Teterow były dla mnie fatalne, a nie miałem zbyt wiele bardzo dobrych występów. Na szczęście do końca cyklu jeszcze trzy turnieje, a czołowa szóstka wciąż jest w moim zasięgu. To był cel na ten sezon i jeśli uda się go osiągnąć, to na pewno będę zadowolony. Oczywiście chciałbym walczyć o medal, ale jednocześnie muszę być realistą, a na ten moment realnym celem jest czołowa szóstka i spokojne utrzymanie w cyklu - mówi zawodnik w rozmowie z WP SportoweFakty, który do Danii ruszy mocno poobijany po piątkowym wypadku w Toruniu.

Michelsen wciąż nie doszedł do pełni sprawności, a przez ostatnich kilka dni praktycznie nie ruszał się z łóżka. Lekarze z obawy o stan obitej nogi zakazali mu jakiegokolwiek obciążania kończyny. Ostatecznie jednak ból jest coraz mniejszy i nic nie powinno przeszkodzić mu w walce o dobry wynik w trzech ostatnich turniejach.

Duńczyk z bliska obserwuje także rywalizację o tytuł mistrza świata. Choć na trzy turnieje przed końcem zmagań, Zmarzlik ma aż 16 punktów przewagi nad drugim Madsenem, to po ostatnim turnieju wciąż nie może być pewny swego. Rywal z Danii pokazuje bowiem, że jest bardzo zmotywowany i zamierza powalczyć jeszcze o złoto.

- Czuję, że ostatecznie mistrzem świata zostanie Bartek Zmarzlik. Jest niesamowicie powtarzalny, a to właśnie ten czynnik jest decydujący. W tym sezonie przekonałem się, że jeśli chce się walczyć o najwyższe cele, to nie można mieć chwili słabości i trzeba dobrze prezentować się na wszystkich torach - dodaje dziewiąty zawodnik klasyfikacji generalnej Grand Prix.

Czytaj więcej:
Finał I ligi bez kibiców?
Nie narzeka na brak ofert

ZOBACZ WIDEO Największe gwiazdy PGE Ekstraligi korzystają z nowinki technicznej. "Niedługo wszyscy będą go mieć"

Komentarze (0)