Tarnowianie przed rozpoczęciem rozgrywek na pewno liczyli na lepsze wyniki, jednak rzeczywistość szybko zweryfikowała ich cele. Jaskółki w trakcie sezonu miały spore problemy z domowym torem, a dodatkowo zawiodło kilku zawodników na których liczono zdecydowanie bardziej.
Dużo poniżej oczekiwań prezentował się Troy Batchelor, który zdobywał sześć punktów na mecz i niespełna 1,2 pkt/bieg, co w tym momencie daje mu 41. średnią w klasyfikacji 2. Ligi Żużlowej. Słabo spisywali się także Tero Aarnio i Patryk Rolnicki, którzy aktualnie sklasyfikowani są, odpowiednio na 34. i 36. lokacie.
Najwyżej na chwilę obecną w rankingu jest Peter Ljung, który znajduje się na 17. miejscu. Szwed przyznaje, że ten sezon w jego wykonaniu był w porządku, pomimo początkowych problemów z motocyklami, ale dodaje, że oczywiście chciałby punktować jeszcze lepiej. Przyznaje też, że było w jego wykonaniu kilka słabych występów, ale także wiele tych dobrych.
ZOBACZ WIDEO Michelsen szczerze o swojej kontuzji. Wskazał moment, który wykluczył go z rywalizacji w finale
- Było w porządku, choć czułem się w tym trochę samotny, ponieważ spodziewaliśmy się, że sporo punktów będzie zdobywał Troy Batchelor. Gdy tego nie robił, po prostu nam kogoś brakowało. Sądzę, że Oskar Bober miał ogólnie dobry sezon, a później nieźle radził sobie również William Drejer. W porównaniu do zeszłego roku wykonałem krok do przodu i ponownie chcę to zrobić w przyszłym sezonie - powiedział Ljung w rozmowie z unia.tarnow.pl.
Unia Tarnów z sześciu pojedynków na swoim obiekcie wygrała zaledwie trzy. Właśnie domowe porażki były największą bolączką w tegorocznych rozgrywkach klubu z Małopolski. Lider zespołu przyznaje, że problemy z torem były spore. Według niego, gdyby jego drużyna wygrywała spotkania, w których była gospodarzem, znalazłaby się w fazie play-off.
- Działacze mają jednak plan, aby naprawić ten tor bezpośrednio po sezonie, ponieważ trzeba wykonać na nim poważne zmiany, z użyciem różnych maszyn. To jeden znaczący i ważny powód, przez który mieliśmy problemy u siebie. Zawodnik, motocykl oraz tor to trzy wspólnie działające narzędzia. Jeśli wyjmie się jedno, to nie pracuje odpowiednio i nie jest wtedy łatwo.
Nie wiadomo w tym momencie jeszcze, jaka przyszłość czeka Szweda. Jednocześnie śmieje się, że byłoby zabawnie, gdyby najlepszy zawodnik drużyny nie dostał szansy, a zostałby zatrzymany, ktoś gorszy. - Rozmawiamy trochę na temat przyszłego sezonu. To nie jest niemożliwe. Lubię jeździć w Tarnowie. Jak już mówiłem wcześniej wiele razy, nie można nikogo źle ocenić, w tym roku mieliśmy jednak spore problemy z torem - przekonuje.
Zaznacza również, że zawsze czuje się mile widziany w miejscu, w którym spędził wiele sezonów. Zapewnia także, że ludzie dookoła są bardzo mili i atmosfera jest za każdym razem pozytywna. 39-latek mówi także, że w Tarnowie są wszystkie elementy, których potrzeba, co potwierdzą osoby z otoczenia klubu. Problemem jest wyłącznie tor i nawierzchnia.
- Musimy tylko sprawić, aby miejscowy tor był jak najbardziej domowym dla tej drużyny. To najważniejsza sprawa. Reszta jest w porządku. Jeśli udałoby się nam zrobić dobry tor, mielibyśmy lepsze ściganie, więcej kibiców na trybunach i zaczęlibyśmy również wygrywać więcej spotkań. Sądzę, że to wszystko idzie ze sobą w parze - kończy Peter Ljung.
Czytaj także:
- Żużel. Wiemy, co z występem Maxa Fricke'a w finale 1. Ligi
- Święto żużla w Czechach. Ponad 80 wyścigów w trzy dni. Polsko-duńska rywalizacja o medale SEC