Jeszcze w czwartek menedżer Australijczyka, Tomasz Gaszyński zapewniał nas, że ostateczna decyzja odnośnie startu zawodnika w sobotnim finale zapadnie dopiero w sobotę. - Jesteśmy optymistami, bo żużlowcy to ludzie ulepieni z innej gliny i bardzo odporni na ból. Sytuacja jest poważna, ale Max Fricke robi wszystko, by pomóc Stelmet Falubazowi Zielona Góra - przyznawał Gaszyński.
Zawodnik cały czas przechodził zabiegi i konsultował postępy z lekarzami, ale tak naprawdę nikt na sto procent nie jest w stanie oszacować, czy zawodnik z uszkodzonym kciukiem będzie w stanie w sobotę utrzymać motocykl i jechać na swoim normalnym poziomie. Ustawienie taktyczne sprawia jednak, że bez niego Falubaz może być zupełnie bezradny i mieć problemy z odrobieniem 10-punktowej straty z pierwszego spotkania finałowego. Wszystko przez ustawienie Fricke'a pod numerem trzynastym, który sprawia, że w środkowej fazie zawodów, ten żużlowiec dwukrotnie będzie jechał z juniorem.
- Taka decyzja jest bardzo ryzykowna i nie chodzi już nawet o to, czy zawodnik wystartuje, ale o to, czy w trakcie zawodów nie dozna kontuzji, albo będzie jeździł słabiej niż zwykle. Obie te opcje są bardzo prawdopodobne, a Falubaz nie jest na to przygotowany. Oczywiście Australijczyk może być zastąpiony przez Mateusza Tondera, ale w takim przypadku czeka go ekstremalnie trudne zadanie - przyznaje były menedżer Apatora, Jacek Gajewski.
ZOBACZ WIDEO Zmiana potrzebna jest od zaraz? Znany dziennikarz o regulaminie: Jak się chce to można
Jego zdaniem znacznie bezpieczniejsze byłoby wystawienie Rohana Tungate'a z numerem 13, bo ten zawodnik wydaje się znacznie pewniejszy w kontekście sobotniego meczu. Fricke ustawiony w jego miejsce miałby z kolei znacznie łatwiejsze zadanie, bo mecz zacząłby od biegu w parze z Piotrem Protasiewiczem, a potem dwukrotnie wspierałby szybkiego Jana Kvecha i dopiero na koniec jechałby z juniorem. Nawet w przypadku problemów zdrowotnych, zastąpienie go byłoby nieco łatwiejsze, a koledzy z pary mogliby poradzić z tym zadaniem.
- Skalę trudności najlepiej potwierdza fakt, że gdyby w trakcie zawodów uraz Fricke'a okazał się zbyt bolesny, to Tonder zastąpiłby go w trzeciej serii i od razu musiał rywalizować z parą Tobiasz Musielak - Mateusz Szczepaniak, mając u swego boku Maksyma Borowiaka. Ewentualne pogłębienie się urazu w trakcie meczu jest bardzo możliwe, bo chodzi nie tylko o trudną nawierzchnię, ale także ewentualny upadek. Nikt mu tego nie życzy, ale takie sytuacja trzeba brać po uwagę - dodaje Gajewski.
Ciekawostką jest zachowanie sztabu szkoleniowego Cellfast Wilków Krosno, którzy wobec problemów lidera rywali, nie wystawili do składu Tobiasza Musielaka. Ten będzie mógł zostać wpisany do protokołu w dniu meczu za kogoś z pary Rafał Karczmarz - Miłosz Grygolec. Czy ten manewr przybliży krośnian do triumfu?
- Szczerze mówiąc nie do końca rozumiem intencje takiego zachowania. Sztab Wilków podawał skład jako pierwszy i być może chciał mieć pole manewru na wypadek absencji Fricke'a. Początek meczu może być istotny, dlatego uważam, że bardziej prawdopodobne jest wystawienie Musielaka z numerem dwa. Nie sądzę jednak, by miało to wpływ na wynik meczu, bo Musielak nie jest ostatnio w tak dobrej formie, by numer startowy odgrywał kluczową rolę - dodaje Gajewski.
Czytaj więcej:
Afera biletowa przed startem ligi
Potwierdza rozstanie z Orłem