Żużel. Ze łzami w oczach komentował to, co działo się w Lublinie. "Czuję się odpowiedzialny za ten wynik"

WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Szymon Woźniak
WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Szymon Woźniak

Najpierw defekt Martina Vaculika na prowadzeniu, a później kontakt Szymona Woźniaka z Mikkelem Michelsenem. Strata pewnych punktów przez Moje Bermudy Stal Gorzów kosztowała ich wiele. Muszą zadowolić się srebrem PGE Ekstraligi.

Moje Bermudy Stal Gorzów zdawała sobie sprawę, że czternasty wyścig jest kluczowy dla nich w walce o Drużynowe Mistrzostwo Polski. Mobilizacja była pełna, bowiem swój motocykl Szymonowi Woźniakowi przekazał kapitan drużyny, Bartosz Zmarzlik.

I Woźniak skorzystał z tego. Wyszedł dobrze ze startu, był na prowadzeniu, ale na wejściu w drugi łuk pierwszego okrążenia pociągnęło go i w momencie, kiedy chciał wrócić do wewnętrznej części toru, to tam jechał już Mikkel Michelsen.

Między zawodnikami doszło do kontaktu, a po chwili Woźniak upadł na tor. - Z wyjścia z łuku sczepiliśmy się motocyklami, hak Mikkela wpadł w moje przednie koło i szprychy zostały wyplecione. Nie było już możliwości dalej jechać, bez szprych się nie da. I tak się ten wyścig skończył, a sędzia podjął taką decyzję... - powiedział ze łzami oczach Woźniak.

W powtórce Patrick Hansen musiał zrobić wszystko, by pokonać duet Michelsen - Dominik Kubera, by gorzowianie mieli jeszcze szansę na złoto. Ta sztuka mu się nie udała. Woźniak zdawał sobie sprawę, że był jednym z tych, którzy rozczarowali w niedzielę najmocniej.

- Mój występ był słaby. Na pewno czuję się odpowiedzialny za ten wynik, bo gdybym pojechał na swoim poziomie, to myślę, że byłoby już po zawodach - dodał przed kamerami Canal+ Sport 5.

Czytaj także:
Bartosz Zmarzlik obala wielki mit
Leon Madsen chwali zespół Włókniarza. Już snuje plany na przyszłość

ZOBACZ WIDEO Michelsen szczerze o swojej kontuzji. Wskazał moment, który wykluczył go z rywalizacji w finale

Źródło artykułu: