Moje Bermudy Stal Gorzów zdawała sobie sprawę, że czternasty wyścig jest kluczowy dla nich w walce o Drużynowe Mistrzostwo Polski. Mobilizacja była pełna, bowiem swój motocykl Szymonowi Woźniakowi przekazał kapitan drużyny, Bartosz Zmarzlik.
I Woźniak skorzystał z tego. Wyszedł dobrze ze startu, był na prowadzeniu, ale na wejściu w drugi łuk pierwszego okrążenia pociągnęło go i w momencie, kiedy chciał wrócić do wewnętrznej części toru, to tam jechał już Mikkel Michelsen.
Między zawodnikami doszło do kontaktu, a po chwili Woźniak upadł na tor. - Z wyjścia z łuku sczepiliśmy się motocyklami, hak Mikkela wpadł w moje przednie koło i szprychy zostały wyplecione. Nie było już możliwości dalej jechać, bez szprych się nie da. I tak się ten wyścig skończył, a sędzia podjął taką decyzję... - powiedział ze łzami oczach Woźniak.
W powtórce Patrick Hansen musiał zrobić wszystko, by pokonać duet Michelsen - Dominik Kubera, by gorzowianie mieli jeszcze szansę na złoto. Ta sztuka mu się nie udała. Woźniak zdawał sobie sprawę, że był jednym z tych, którzy rozczarowali w niedzielę najmocniej.
- Mój występ był słaby. Na pewno czuję się odpowiedzialny za ten wynik, bo gdybym pojechał na swoim poziomie, to myślę, że byłoby już po zawodach - dodał przed kamerami Canal+ Sport 5.
Czytaj także:
Bartosz Zmarzlik obala wielki mit
Leon Madsen chwali zespół Włókniarza. Już snuje plany na przyszłość
ZOBACZ WIDEO Michelsen szczerze o swojej kontuzji. Wskazał moment, który wykluczył go z rywalizacji w finale