Żużel. Kapitanowie zabrali głos po finale w Lublinie. Vaculik nie pamięta, kiedy ostatni raz zerwał mu się łańcuch

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Jarosław Hampel (z lewej) i Mikkel Michelsen
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Jarosław Hampel (z lewej) i Mikkel Michelsen

Sezon ligowy w Polsce dobiegł końca. W niedzielny wieczór drużyna Motoru Lublin sięgnęła po złoty medal w PGE Ekstralidze. Po meczu głos zabrali bohaterowie wieczoru - Jarosław Hampel i Bartosz Zmarzlik.

25 września 2022 roku będzie teraz kojarzył się z jednym - pierwszym w historii złotym medalem Drużynowych Mistrzostw Polski.

- To, co się dzieje na tych trybunach, to jest jakaś euforia. Mecz po meczu, każde spotkanie, to bajka i coś fantastycznego. A dziś była eksplozja tego, co najlepsze. Cieszymy się ogromnie, że udało się zdobyć to mistrzostwo, a umówmy się, że nie było łatwo, ale daliśmy radę! - mówił po meczu uradowany Jarosław Hampel w rozmowie z Łukaszem Benzem.

Dumy po meczu nie krył również kapitan Motoru Lublin, któremu w niedzielę udało się wywalczyć siedem punktów z bonusem. - To była perfekcyjna praca całego zespołu. Od samego początku wierzyłem, że jesteśmy w stanie tego dokonać i zostać mistrzem Polski. Momentami brakowało prędkości i chciałem, by ten wkład z mojej strony był większy.

ZOBACZ WIDEO Michelsen szczerze o swojej kontuzji. Wskazał moment, który wykluczył go z rywalizacji w finale

Z uśmiechem na ustach z Lublina wyjechać powinni również żużlowcy Moje Bermudy Stali Gorzów, którzy przez cały sezon zmagali się z ogromnym pechem i kontuzjami, co sprawia, że sam awans do finału był już dla nich olbrzymim sukcesem, o czym otwarcie mówił Bartosz Zmarzlik.

- Ciężko mówić, że "tylko", bo dla Stali Gorzów, to na pewno "aż" srebro. Apetyty na pewno po pierwszym meczu były duże, ale trzeba się cieszyć ze srebrnego medalu. Gratulacje dla Motoru, bo okazali się być najlepszą drużyną. To jest sport i to jest piękne. Myślę, że finał był pełen emocji. Srebro dla Gorzowa, złoto dla Lublina, tak widocznie musiało być - powiedział kapitan drużyny z województwa lubuskiego.

Głos po meczu zabrał również Martin Vaculik, któremu w dziesiątym biegu dnia na prowadzeniu posłuszeństwa odmówił motocykl. Słowak chwilę po minięciu mety skierował ręce i głowę ku górze, a w parku maszyn musiał wykrzyczeć swoje emocje.

- Nie pamiętam, kiedy ostatni raz zerwał mi się tylny łańcuch, może jakieś 10-15 lat temu. Kilka metrów przed metą spadłem z pierwszej pozycji i to mogły być kolejne trzy punkty i walka o złoto mogła paść na naszą korzyść. Taki jest jednak sport motorowy. Cieszymy się ze srebra, bo trudno było je zdobyć. Sportowcy chcą wygrywać zawsze, ale czasem się też przegrywa. Trzeba jednak pamiętać, że wygraliśmy srebro! - przyznał z kolei Vaculik.

Czytaj także:
Bartosz Zmarzlik obala wielki mit
Leon Madsen chwali zespół Włókniarza. Już snuje plany na przyszłość

Komentarze (1)
avatar
Skoy
26.09.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Takie przypadki niestety się zdarzają. I Vaculik może mówić o pechu. Niestety ten pech to nie przyczyna porażki. Przyczyna to Woźniak i ... zadufany w siebie Chomski. Jego brak reakcji fatalną Czytaj całość