Były działacz GTM Startu Gniezno ubolewa nad faktem degradacji czerwono-czarnych. - Jest to przykra wiadomość, szczególnie dla mnie. Jak każdy wie, tworzyłem ten klub od podstaw i byłem w nim cztery lata. Przez ten czas klub funkcjonował bardzo profesjonalnie i odnosił sukcesy zarówno sportowe, jak i organizacyjne. Ponadto bardzo dobrze miał się finansowo - spostrzegł Piotr Mikołajczak w trakcie debaty na sportzpazurem.pl.
Następnie przedstawił swoje spostrzeżenia na temat powodów degradacji Startu. - Co było powodem tego słabszego sezonu? Moim zdaniem czynników było przynajmniej kilka. Poczynając od budowy składu. Miałem takie wrażenie, że jest on budowany jakoś tak "na szybcika". Nie rozumiałem, dlaczego pozbyto się np. Timo Lahtiego. Rozmawiałem z nim osobiście i wyrażał chęć pozostania w tym klubie. Wiadomo, jakim jest zawodnikiem. Od kilku dobrych lat ma średnią przeszło 2 pkt na bieg. W tym roku średnia meczowa 11,3. To było dla mnie troszeczkę niezrozumiałe - zaznaczał.
- Skład, patrząc na nazwiska, nie był taki zły. Byli naprawdę fajni zawodnicy, fighterzy. Wydaje mi się, że nie stworzono takiego monolitu drużyny. Po drugie, na pewno był brak atutu własnego toru. Zawodnicy Startu lepiej czuli się na wyjazdach niż u siebie i kompletnie traciliśmy atut własnego toru. Były też błędy taktyczne. Oglądałem prawie wszystkie pojedynki Startu i popełniono kilkanaście błędów taktycznych - dodał.
ZOBACZ Fredrik Lindgren latem rozważał zakończenie kariery! Szczerze opowiedział o swoich problemach
Nawiązał również do problemów Ernesta Kozy oraz Zbigniewa Sucheckiego.
- Było widać, że problemy mają tacy zawodnicy jak Suchecki czy Koza. Nie widziałem takiej pomocy ze strony klubu, by jakoś ich wesprzeć. Może była, ale z tego, co ja słyszałem, to nie za bardzo. Zdajemy sobie sprawę, że choćby w Gnieźnie mamy Krzysia Jabłońskiego, który robi silniki i jeśli by się go poprosiło, to na pewno do klubu by przyjechał i podstawił silniki tym zawodnikom. Można było nawet wypożyczyć taki silnik. Widzimy, że jego jednostki jadą. Mamy przykład choćby Kevina Fajfera czy Andersa Thomsena. Można było na pewno taką pomoc udzielić - podkreślał Mikołajczak.
Ocenił również, że klub nie reagował w odpowiednim tempie. - Ostatnim elementem jest brak szybkości w działaniu, jeśli chodzi na przykład o dodatkowe kontrakty. Był do wzięcia między innymi Timo Lahti, z czego skorzystało Wybrzeże Gdańsk i się utrzymało, a było na dole - podsumował działacz Sparty Wrocław.
Czytaj także:
> Żużel. Falubaz odpalił bomby transferowe! Znamy skład zespołu na 2023 rok!
> Żużel. Dokąd zajdzie Maksym Drabik? "Charakter jest dziś jego kulą u nogi"