Żużel. Dokąd zajdzie Maksym Drabik? "Charakter jest dziś jego kulą u nogi"

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Maksym Drabik
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Maksym Drabik

Zdaniem Leszka Tillingera, rozwój Maksyma Drabika jest opóźniony ze względu na jego trudny charakter. Były prezes uważa, że Drabik nie pokazał w Lublinie pełni możliwości, ale powrót do Częstochowy może go odmienić.

[tag=35279]

Maksym Drabik[/tag] to głośne nazwisko w świecie żużla, nie tylko ze względu na jazdę na torze, ale i zachowanie poza nim. Wychowanek Włókniarza Częstochowa jest często bohaterem wielu kontrowersji i afer. Niemniej, mimo tego potrafi być zabójczo skuteczny na torze, a gdy wsiada na motocykl, potrafi odciąć się od rzeczywistości.

To go blokuje

Leszek Tillinger zauważył, że szum wokół Drabika na pewno mu nie pomaga, a wręcz przeciwnie. Zdaniem byłego prezesa Polonii Bydgoszcz, dwudziestoczterolatek wiele traci przez niepotrzebny rozgłos, bo ten nikomu nie służy. Sam zawodnik zdecydował się na powrót do macierzy i za rok zasili szeregi Włókniarza. Czy taki ruch jest sensowny?

- Z jakiegoś względu kadra Motoru została przebudowana, mimo zdobycia mistrzostwa. Widocznie nie wszyscy chcieli jeździć u boku Bartosza Zmarzlika, być może obawiali się, że będą za bardzo w jego cieniu. Uważam, że powrót Drabika do Włókniarza to właściwy krok. Świetnie zna częstochowskie środowisko, będzie mu łatwiej iść tam do przodu. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Miniony sezon był przeciętny, jak na jego możliwości. W końcówce wszedł na wyższe obroty, ale to nie jest to, do czego Maksym przyzwyczaił nas w przeszłości - mówił Leszek Tillinger.

ZOBACZ Fredrik Lindgren latem rozważał zakończenie kariery! Szczerze opowiedział o swoich problemach

- Wychowankowi Włókniarza byłoby łatwiej, gdyby nie jego charakter. On jest jego swoistą kulą u nogi. Afera goni aferę. W takich sytuacjach trudno o zachowanie czystej głowy, taki rozgłos nie jest nikomu i do niczego potrzebny, na pewno nie poprawia sytuacji żużlowca. Samo postępowanie Drabika też nierzadko mnie dziwi. Pewne rzeczy nie powinny ujrzeć światła dziennego i dotrzeć do opinii publicznej, tak jak jego konflikt z ojcem, wzbogacony o pikantne szczegóły - dodał.

Falstart

Konfrontacja Maksyma z jego ojcem Sławomirem odbiła się szerokim echem w całej Polsce. Oliwy do ognia dolał sam zawodnik, który w dość specyficzny sposób podsycił ją wpisem w mediach społecznościowych. Leszek Tillinger zauważył, że tak być nie powinno, zwłaszcza w sytuacji, gdy młody Drabik wraca do Włókniarza.

- Takie zachowania na pewno nie przysporzyły mu sympatyków. Wręcz przeciwnie, bo przecież jego ojciec jest wciąż szanowany w Częstochowie. Myślę, że Maksym może oberwać rykoszetem, gdyż już teraz krytyka jest ogromna. Czy to wpłynie na jego formę? Aż tak to raczej nie. Chyba, że się pokłóci jeszcze z zawodnikami i będzie postępował tak, jak w Motorze. Nie można unikać narad i izolować się od reszty zespołu. To jest sport drużynowy. Wskazówki kolegów bywają bardzo cenne, atmosfera w ekipie jest zawsze ważna. Żyjąc z boku, można wiele stracić.

- Wracając do niefortunnej scysji Maksyma z ojcem... To jest jego najbliższa rodzina. Uważam, że powinni sobie pewne sprawy wyjaśnić, bo publiczne pranie brudów nikomu nie służy. Jestem pewny, że oni prędzej czy później się pogodzą. Ale rzeczywistość jest, jaka jest. Powrót do Włókniarza nie jest najlepszy, a wręcz fatalny - podsumował Leszek Tillinger.

Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty

Zobacz także:
Legenda skomentowała zaskakującą strategię Apatora. "Nie zazdroszczę trenerowi"
 Abramczyk Polonia Bydgoszcz znowu zasłynie z młodzieży. "Przywrócimy dawne lata świetności"

Źródło artykułu: