[b]
Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty: Bartosz Smektała wraca do Fogo Unii. Czy ten ruch opłaca się zarówno zawodnikowi, jak i klubowi z Leszna?[/b]
Sławomir Kryjom, menedżer Trans MF Landshut Devils: Myślę, że tak. Smektała to chłopak z Leszna. Przyczynił się do największych sukcesów odniesionych przez klub w ostatnich latach. Wywalczył z Unią kilka złotych medali, przywiózł wiele punktów. Nie raz dał radość kibicom, a fani najbardziej cenią sobie wychowanków. Uważam, że skorzystają na tym obie strony. Zawsze popłaca, gdy junior powraca do miejsca, w którym nauczył się żużlowego rzemiosła. Jeżeli doniesienia się potwierdzą, to dobrze się stanie.
Dlaczego Smektała obniżył loty? Jego wyniki są często zadziwiające. Zero, trzy, potem znowu zero i znowu trzy. Z czego to wynika?
Trudno mi jednoznacznie to ocenić, bo ja nigdy osobiście nie współpracowałem z Bartkiem i nie wiem, jakie on podejmuje decyzje w parkingu. Natomiast wiem jedno. Są zawodnicy, którzy niezależnie od wyników szukają lepszych rozwiązań. Niektórzy nawet po wywalczeniu trzech punktów decydują się na korekty, uważając, że coś nie pracowało tak jak należy. Jest wielu zawodników wiecznie szukających idealnych ustawień, nie wiem, może złotej zębatki, a efekt bywa daleki od oczekiwań.
Zawsze wspominam słowa trenera Zbigniewa Jądera, który zwracał uwagę, że motocykl musi cię zmęczyć. W żużlu nie ma nic za darmo. A niektórzy narzekają, że raz za dużo mocy, a innym razem przeszkodziła w wygranej jedna dziura. Trzeba dać coś od siebie. Nie zawsze na motorze musi być wygodnie. Nie wiem, być może Bartek w dążeniu do perfekcji popełnia jakieś błędy. To na pewno materiał do analizy dla teamu jego mechaników i przyszłego klubu i na pewno da się to w jakiś sposób rozwiązać.
ZOBACZ Jaka przyszłość Milika i Szczepaniaka? Prezes Wilków zdradza konkrety
Niektórzy zarzucali Smektale, że prezentowane pod Jasną Górą sportowe zacięcie było mniejsze niż w Lesznie i stępił trochę swój pazur.
Powiem szczerze, ja tego nie widzę. Bartek nie doznał ostatnio żadnej poważnej kontuzji, więc nie możemy mówić o jego zachowawczej jeździe. Widziałem wiele świetnych wyścigów, w których Bartek walczył przez cztery okrążenia o każdy kawałek toru. W związku z tym ja takiej opinii nie podzielam.
Podczas jednej z rozmów ze mną, ekspert skrytykował Smektałę, że gdy mu nawet najmniejszy detal nie pasuje, od razu odbija się to na wyniku. Mówił, że Smektała musi mieć przygotowane wszystko na tip top, bo inaczej nie pokazuje pełni możliwości. Taka interpretacja jest przesadzona?
To jest to, o czym mówię. Niektórzy zawodnicy gubią się w dążeniu do perfekcji. Żużel jest bardzo pragmatycznym sportem. Liczą się punkty, za styl nie ma benefitów. Cel i środki do osiągnięcia sukcesu są bardzo różne. Dlatego ja nie podzielę takiej opinii, bo zwyczajnie nie mam możliwości weryfikacji. Gdyby pan zapytał o żużlowca, z którym współpracowałem, to miałbym szersze pole do popisu. Niemniej mogę przyznać, że przesadne dążenie do ideału nie pomaga, a utrudnia. Ale jak jest w przypadku Smektały, nie mam pojęcia.
Pierwotnie Smektałę stawiano na równi z Kuberą, a nawet nieco wyżej. Teraz Dominik trochę uciekł koledze. Czy, pana zdaniem, może się to jeszcze zmienić?
Bartek zanotował twarde wejście w wiek seniora, ale to wciąż zawodnik, który jest w stanie przywozić dwucyfrówki w PGE Ekstralidze, co udowodnił w tym sezonie. Może to nie jest dobry moment, żeby myśleć o karierze międzynarodowej i sukcesach na szczeblu światowym, jak robi to już Dominik, bo trzeba w pierwszej kolejności skupić się na rozgrywkach ligowych. Natomiast Smektała ma wciąż ogromny potencjał.
Były prezes Unii Leszno, Rufin Sokołowski, zauważył, że powrót Smektały do macierzy jest ryzykowny. Rozstanie nie przebiegło w najlepszej atmosferze. W razie braku wyników kibice mogą się irytować.
Myślę, że Bartek, biorąc pod uwagę jego przeszłe zasługi dla Unii, otrzyma duży kredyt zaufania. Uważam, że wiele osób jest zadowolonych z powrotu Bartka do Leszna. Prezes Sokołowski też miał przecież podobne doświadczenia. Rozstawał się w atmosferze skandalu chociażby z Adamem Skórnickim, żeby po paru sezonach ściągnąć go z powrotem. Wtedy padły słynne słowa "Witaj Adam, witaj w domu", które doprowadziły go do łez. Moim zdaniem, dla Bartka nie ma lepszego miejsca, w którym mógłby odbudowywać formę.
Smektała wskakuje do składu za Davida Bellego. Wzmocnienie, czy niekoniecznie?
Jeśli ma wejść w buty Bellego, to wiadomo, że oczekiwania będą na poziomie ośmiu punktów. Ja myślę, że przynajmniej w Lesznie te zdobycze punktowe Bartka mogą być dużo wyższe. Uważam, że współpraca z Piotrem Baronem to argument in plus, który może przyczynić się do poprawy formy i wnieść dużą wartość dodaną. Bellego także nie był kontraktowany przed sezonem jako naturalny następca Emila Sajfutdinowa.
Z pewnością, ale wielkich pretensji mieć do niego nie można.
Zrobił swoje. To było dla niego nowe wyzwanie, przeskok na wyższy poziom. Nie powiedziałbym, że to był stracony rok. Miał parę fajnych spotkań. Nie jest łatwo przerzucić się z torów pierwszoligowych na nieznane dotąd ekstraligowe i na nie wiadomo jak skuteczną walkę z zawodnikami, którzy od dawna jeżdżą w elicie. Smektała tego ekstraligowego doświadczenia ma zdecydowanie więcej. Myślę, że jest w stanie dać Lesznu wiele radości i przywozić tych punktów więcej niż Francuz. Kibice Unii na pewno bardzo na niego liczą.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Apator w tarapatach. "Nie zazdroszczę trenerowi"
- Sukcesy Cellfast Wilków komplikują przyszłość Stali. "Sponsorzy idą za wynikami, ale są na to sposoby"