- Najbardziej spektakularny transfer to Bartosz Zmarzlik w Motorze Lublin. Zaskoczeniem jest odejście Mikkela Michelsena do Częstochowy, a szokiem Jason Doyle w Krośnie - mówi nasz ekspert i były menedżer klubów z Torunia i Zielonej Góry.
Frątczak uważa, że w przypadku transferu Bartosza Zmarzlika należy mówić o wielkim wydarzeniu, bo barwy klubowe zmienił najlepszy zawodnik świata, który był od początku swojej kariery związany z gorzowską Stalą.
- Nie uważam jednak tego za największą niespodziankę, więc z tego powodu ważne jest rozróżnienie, którego dokonałem na wstępie. W przypadku Bartka od dwóch lat mówiło się, że on może trafić do Lublina i ten transfer w końcu stał się faktem. Był to zatem ruch w pewnym sensie spodziewany. Poza tym to odbyło się w cywilizowany sposób, bo zawodnik nikomu w gorzowskim środowisku nie obiecywał pozostania. Nie składał też żadnych wiążących deklaracji, z których się później wycofał - zauważa znany menedżer.
ZOBACZ Było blisko transferu Holdera do Cellfast Wilków! "Władze Unii wstrzymały oddech"
- Bardziej zaskakujące było natomiast odejście z Lublina Mikkela Michelsena. Myślę, że zarządzający Motorem mieli inną wizję, w której zmieściliby się zarówno Duńczyk jak i pozyskany Bartosz Zmarzlik. Doszło jednak do bardzo niespodziewanej zmiany. W tym przypadku też nie było jednak sprzecznych komunikatów, bo nikt nie ogłaszał wcześniej pozostania Michelsena w Lublinie - dodaje Frątczak.
Zupełnie inaczej wyglądała natomiast historia transferu Jasona Doyle'a. Australijczyk był jednym z pierwszych zawodników, który zdecydował się na deklarację w sprawie swojej przyszłości. - To z tego powodu mówiłbym o szoku. Zawodnik i klub z Leszna potwierdzili oficjalnie nawiązanie współpracy na kolejny rok. Poza tym wydawało się, że Australijczyk dla Fogo Unii to zawodnik na lata. Miał osobiste relacje z prezesem. Wiemy, jak funkcjonował poza stadionem i gdzie mieszkał. W lipcu mieliśmy na jego temat zupełnie inne informacje, które nagle zostały zweryfikowane przez rynek. Takich historii nie było w przypadku Michelsena i Zmarzlika - przekonuje.
Frątczak nie ma również wątpliwości, dlaczego w tym roku mieliśmy do czynienia z tak ciekawą giełdą transferową. - Zwiększyła się podaż pieniądza w klubach z powodu realizacji nowego kontraktu telewizyjnego. Większe pieniądze spowodowały z kolei większą skłonność do zmiany barw klubowych u zawodników. Nie wydarzyło się zatem nic nadzwyczajnego, co byłoby niezgodne z prawami ekonomii - podsumowuje.
Zobacz także:
Ich żegnaliśmy w ostatnich latach
90 minut dzieliło go od utraty ręki