Największą kontrowersją jest jednak nałożenie na zawodnika nieco ponad 52 tysięcy złotych kary za spadek w rankingu o pięć miejsc. W zeszłym sezonie zakończył zmagania na 14. miejscu ze średnią 1,951 punktu na bieg, a w tym sezonie zdobywał średnio 1,869 pkt/bieg. W praktyce okazuje się, że o spadku w rankingu zdecydowało... pięć punktów, a warto pamiętać, że żużlowiec w ćwierćfinałowych meczach z Polonią Bydgoszcz startował z kontuzją. Gdyby Jakub Jamróg odpuścił ostatnie spotkanie sezonu w Bydgoszczy (zdobył dwa punkty w czterech startach), to sezon zakończyłby dokładnie na tym samym miejscu, co rok wcześniej.
Ostatecznie klub uznał, że zawodnik zasługuje na obcięcie mu aż dziesięciu procent tegorocznego wynagrodzenia. Regulamin nie jest jasny w tej kwestii, ponieważ kilka lat temu wykreślono z niego zapis o możliwości karania zawodnika odjęciem procenta wynagrodzenia za spadek o każde miejsce w rankingu. Dziś limit kary wyznacza tylko fantazja klubu, a gdańszczanie uznali, że stosowne w tym przypadku będzie akurat 52 tysiące złotych. W środowisku panuje zdumienie taką karą, bo przynajmniej na razie nie słychać, by podobnie postąpił jakikolwiek inny klub w polskich rozgrywkach.
Przelewy zawodnicy Wybrzeża dostali tuż przed północą
Napięcia w relacjach pomiędzy zawodnikiem, a klubem pojawiły się już wcześniej, bo żużlowiec wielokrotnie upominał się o zapłatę za swoją jazdę. Ostatecznie większość zaległości trafiła na konto zawodników 31 października zaledwie kilkanaście minut przed północą, czyli regulaminowym terminem spłaty zaległości. Drobna złośliwość ze strony klubu to nic, w porównaniu do tego, że w tej transzy zostały spłacone faktura wystawione przez zawodników choćby w... maju, czyli pięć miesięcy wcześniej.
ZOBACZ Polskie obywatelstwo dla Tarasienki "na biurku Prezydenta". Prezes mówi o szczegółach
Warto dodać, że to nie jedyna sporna kwestia pomiędzy zawodnikiem i klubem, a słuszność pozostałych roszczeń najprawdopodobniej rozstrzygnie sąd powszechny.
Sam zawodnik nie chce wypowiadać się na temat naszych ustaleń, ale potwierdza, że już w poniedziałek sprawa może trafić do Trybunału PZM.
- Mogę potwierdzić jedynie, że klub nałożył na mnie niesłuszną karę finansową, a ja jestem w trakcie przygotowywania dokumentów do Trybunału PZM. Prawnicy sugerują mi nawet, że sprawa nadaje się do prokuratury za wyłudzenia w przypadku potrącenia poza kontraktem, jakiego klub dodatkowo samowolnie dokonał. Możliwe jest także wejście z klubem na drogę procesu cywilnego. Nie chcę mówić nic więcej, ale zapewniam, że nie odpuszczę tej sprawy, bo zostałem potraktowany niesprawiedliwie - komentuje sprawę Jakub Jamróg.
Kolejni opowiedzą się przeciwko klubowi?
Zawodnik przyznaje, że choć na żużlu jeździ już 14 lat, to czegoś takiego jeszcze nie widział. Sprawa jest o tyle dziwna, że pomiędzy klubem a zawodnikiem przez całe dwa lata jego jazdy w Wybrzeżu nie było żadnych konfliktów, a problem pojawił się dopiero po zakończonych rozgrywkach, gdy zawodnik oznajmił, że chciałby zmienić klub. Wtedy to kontakt z przedstawicielami Zdunek Wybrzeża Gdańsk się urwał. Ostatnie pieniądze dostał w sierpniu, a potem dopiero 31 października. Cała sytuacja jest dla niego wyjątkowo trudna, bo chciałby skupić się na radosnym oczekiwaniu przyjścia na świat swojej upragnionej córki, która ma się urodzić w najbliższych dniach.
Żużlowiec występował w Wybrzeżu Gdańsk od 2021 roku i w pierwszym sezonie współpraca układała się bardzo dobrze. Tym razem jednak działacze zrobili z niego najprawdopodobniej kozła ofiarnego i to właśnie na niego zrzucili winę za problemy ze zbudowaniem składu. Przypomnijmy jednak, że już we wrześniu nowe kluby znaleźli sobie Rasmus Jensen, Adrian Gała i Timo Lahti. A każdy z nich dość głośno mówił w środowisku, że miał już dosyć czekania na pieniądze z Gdańska. Dwóch pierwszych długo zwodziło klub i nie ujawniało swoich planów, a dzięki temu już na początku października odzyskali całość wynagrodzenia. Inni zawodnicy z Lahtim i Jamrogiem na czele, zostali potraktowani inaczej i na przelewy musieli poczekać do ostatnich minut października.
Przeciwko klubowi wystąpił także Marcel Krzykowski, a w najbliższym czasie podobnie może postąpić jeszcze kilku zawodników, którzy mają zarzuty do klubu. Żużlowcy liczą, że dzięki wspólnemu działaniu uda im się dopiąć swego.
Nie kara, tylko potrącenie
Do zarzutów swojego zawodnika odnieśli się przedstawiciele Wybrzeża Gdańsk.
- Na Jakuba Jamroga nie została nałożona żadna kara. Paragraf 18, punkt 4 załącznika do regulaminu przynależności klubowej określa możliwość potrąceń, którą klub ma prawo zastosować względem zawodnika. Bardzo prosimy o nie mylenie pojęć. Klub może wymierzyć karę w przypadku winy zawodnika w kilku aspektach określonych regulaminowo, natomiast zastosowanie potrącenia nie jest karą, tylko obniżeniem wynagrodzenia w związku wykonaniem usługi o niższej jakości niż spodziewana przyznał rzecznik klubu, Rafał Sumowski.
Gdańszczanie stoją na stanowisku, że nie stoi to w sprzeczności z wcześniejszymi słowami prezesa Tadeusza Zdunka, który deklarował, że żaden z zawodników nie otrzyma kar za ten sezon.
- Podkreślam, ze żaden z zawodników o których mówił pan prezes nie otrzymał kary, a jedynie wobec jednego z nich zastosowano regulaminowe potrącenie. Zawodnik, o którym mowa miał w kontrakcie zapisane zarówno premie, jak i potrącenia. Premia za zdobycie 100 pkt została wypłacona, więc naturalnym jest, że potrącenie również zostało zrealizowane - wyjaśnia rzecznik klubu.
- Co do zobowiązań wynikających z faktur wystawianych przez zawodników w sezonie 2022, to były one regulowane w okresie luty-październik w zależności od wpływów na klubowe konto. Wielokrotnie przyznawaliśmy, że w ciągu bieżącego roku zdarzały nam się problemy z płynnym realizowaniem zobowiązań, jednakże dzięki dodatkowemu zaangażowaniu Grupy Zdunek zobowiązania zostały uregulowane, a ostatnie przelewy zostały wysłane natychmiast po tym, jak środki pojawiły się na koncie - dodał Sumowski.
Klub odniósł się także do zarzutów dotyczących dodatkowych potrąceń pozakontraktowych, które mogą stać się przedmiotem osobnego postępowania sądowego. Okazuje się, że chodzi o koszty pobytów w hotelach, przed treningami i meczami, które do tej pory tradycyjnie klub brał na siebie. - Faktura za noclegi zawodnika została wystawiona wyłącznie na rzecz jednego z zawodników, który w przeciwieństwie do pozostałych otrzymał do dyspozycji dla siebie i teamu mieszkanie, a mimo to, on i jego mechanicy korzystali z usług hotelowych - kończy Sumowski.
Czytaj więcej:
To najdroższy skład w historii ligi
Prezes Włókniarza o wymarzonym transferze