Jeszcze nie tak dawno w PGE Ekstralidze za takie pieniądze można było zbudować drużynę, która spokojnie mogła myśleć o awansie do czołowej czwórki, a nawet o złotym medalu. Zresztą nawet teraz pierwszoligowy Stelmet Falubaz Zielona Góra będzie dysponował budżetem zbliżonym do ekstraligowych klubów. O płynność finansową nikt się nie martwi, bo miasto zadeklarowało hojne wsparcie.
Bez tego nie udałoby się zbudować tak mocnej drużyny i przebić wszystkich swoich najgroźniejszych rywali. Na same umowne kwoty na przygotowanie zawodników do sezonu, władze zielonogórskiego klubu wydadzą blisko dwa miliony złotych. Wypłata za zdobyte punkty, oczywiście w zależności od wyników drużyny, może kosztować ich nawet 4 mln.
Najlepiej zarabiającym zawodnikiem drużyny, a jednocześnie całej ligi, ma być Rasmus Jensen, który zrezygnował w Gdańsku z kontraktu opiewającego na 350 tysięcy złotych za podpis i cztery tysięcy złotych za punkt. Mówi się, że w Zielonej Górze będzie miał szansę zarobić nawet 450 tysięcy złotych za podpis i przynajmniej cztery tysiące za punkt. Minimalnie mniej zarabiać będą Krzysztof Buczkowski i Przemysław Pawlicki. Pierwszy z Polaków już w tym roku mógł liczyć na 350 tysięcy złotych za podpis i 3,5 tysiąca za punkt, a dzięki szybkiej decyzji o przedłużeniu umowy, mógł liczyć na podwyżkę. Suma kontraktu Pawlickiego też powinna w tym roku znacznie przekroczyć milion złotych.
ZOBACZ Jak rosyjscy żużlowcy otrzymają polskie licencje? Wyjaśniamy krok po kroku
Tylko nieco słabiej będą zarabiać dwaj pozostali zawodnicy, czyli Rohan Tungate i Luke Becker, ale i oni wypadają bardzo dobrze nawet na tle liderów innych klubów. W środowisku mówi się, że obu udało się wynegocjować kontrakty na poziomie przynajmniej 300 tysięcy złotych za podpis i ponad trzech tysięcy złotych za zdobyte punkty. Do tego wszystkiego dochodzi inwestycja w Jana Kvecha, który już teraz dostał finansowe wsparcie i dzięki temu podpisał dwuletni kontrakt.
Z zawodnikami Falubazu w eWinner 1. Lidze finansowo mogą się jedynie równać Tobiasz Musielak i David Bellego.
Wśród pierwszoligowych drużyn konkurencyjne składy dla Falubazu zbudowano jedynie w Bydgoszczy i Łodzi, dlatego należy się spodziewać, że większość spotkań zielonogórzan będzie kończyło się wysokimi wygranymi. To sprawia, że tegoroczna drużyna bez najmniejszych problemów stanie się najdroższym zespołem w historii ligi. Drogo kosztowała też budowa pierwszoligowego Apatora, ale nie dość, że w czasach pandemii zmniejszono kontrakty, to ligę zakończono po rundzie zasadniczej. Tym razem trudno sobie wyobrazić, by Falubazowi udało się zamknąć sezon z budżetem mniejszym niż 8,5-10 milionów złotych.
Czytaj więcej:
Prezes Włókniarza mówi o hicie transferowym
Tak poinformowali o nowej umowie