Dawid Stachyra: Chciałbym jeździć w Rzeszowie

Trzecie miejsce w tegorocznej motoAllegro Szlace Piastowskiej jest bez wątpienia sukcesem Dawida Stachyry. Żużlowiec rzeszowskiej Marmy Hadykówki po zawodach był w bardzo dobrym humorze.

- Miejsce na podium jest zawsze sukcesem. Obsada turnieju była stosunkowo wyrównana i myślę, że z tego powodu poznańscy kibice obejrzeli wiele ciekawych wyścigów. Nie da się jednak ukryć, że jedno miejsce na podium zwolniło się kosztem Emila Sajfutdinowa, który z powodu złego samopoczucia musiał wycofać się z dalszej rywalizacji. Mimo wszystko, byłem w czołówce i dlatego uważam zawody za bardzo udane - podsumował swój występ Dawid Stachyra.

Żużlowiec Marmy Hadykówki jako jeden z ostatnich dołączył do stawki poznańskiego turnieju. Przed Szlaką Piastowską Stachyra startował na Ukrainie. - Powiem szczerze, że nie było nawet potrzeby wcześniejszego przygotowania się do startu w dzisiejszej imprezie. Wróciliśmy po długiej i ciężkiej nocy z Ukrainy, bo dzień wcześniej startowałem właśnie w tym kraju. Tam również zająłem trzecie miejsce. Później był szybki sen i dzisiejsza impreza. Jestem jednak przyzwyczajony do takiego życia - tłumaczy.

Jaki był tegoroczny sezon w wykonaniu Dawida Stachyry? - Sezon w moim wykonaniu nie był zły. Można go podzielić właściwie na dwie fazy. Pierwsza miała miejsce, kiedy nie byłem darzony zaufaniem ze strony włodarzy klubu. Kolejnym etapem była Anglia. Ta część charakteryzowała się natomiast poznawaniem torów, upadkami i zbieraniem cennych doświadczeń. W pewnym momencie znajdowałem się w punkcie zero. Później dostałem jednak szanse w Rzeszowie i zacząłem je wykorzystywać. Udało mi się wskoczyć do składu i zdobywać całkiem sporo punktów. W Anglii z czasem minął wspomniany etap upadków. Tam również zacząłem punktować. Można powiedzieć, że wszystko zaczęło iść w dobrym kierunku. Cieszę się także, że dostałem szanse występów w Danii. Słowem, kończący się sezon był całkiem niezły - podsumowuje.

Jaka będzie przyszłość naszego rozmówcy? - Nie boję się żadnego wyzwania, którym na pewno byłaby walka o Ekstraligę z Rzeszowem. Wręcz przeciwnie, myślę, że jestem w stanie temu podołać. Wszystko zależy teraz od działaczy i od tego, czy będą widzieć mnie w składzie na przyszły sezon. Ja na pewno chciałbym jeździć w Rzeszowie. Wielokrotnie jednak podkreślałem, że do skutecznych startów potrzebny jest sprzęt na odpowiednim poziomie. To wiąże się z kosztami. Jeżeli klub będzie mi w stanie stworzyć warunki do dobrego ścigania, to na pewno będę jeździł z pozytywnym skutkiem - wyjaśnia Stachyra.

- Czekają mnie jeszcze trzy lub cztery mecze w Anglii. Być może uda się jeszcze wystartować w jakiś zawodach w naszym kraju, na Węgrzech czy Ukrainie. Na pewno odjadę jeszcze parę imprez w tym roku - dodaje na zakończenie.

Komentarze (0)