[b]
Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty: Za panem trudny sezon. Jak można go podsumować? Czy był to rok niespełnionych nadziei?[/b]
Norbert Krakowiak, żużlowiec ZOOleszcz GKM Grudziądz: Punkt widzenia na pewno zależy od punktu siedzenia. Sezon zawsze można oceniać na dwa sposoby. Zaczynając od spojrzenia na to, co już za nami, przez pryzmat drużyny, można mówić o niedosycie. Zabrakło spełnienia celu sportowego. Naprawdę staraliśmy się, żeby wjechać do czołowej szóstki i dać kibicom wymarzone play-offy. No niestety, nie udało się, dlatego nie możemy mówić o pełni satysfakcji. Czegoś zabrakło.
Liczne kontuzje nie pomagały, natomiast w jednej z naszych rozmów mówił pan, że i bez nich GKM wcale nie musiał skończyć wyżej.
Zgadza się. Tutaj również są dwie strony medalu. Z jednej strony urazy nie pomagają, bo przecież przez większą część sezonu nie mogliśmy liczyć na lidera zespołu, Nickiego Pedersena. Z drugiej strony nikt nie musiał drżeć o miejsce w składzie. Każdy zawodnik miał jakiś margines błędu. Gdyby Nicki był z nami przez cały sezon, jedno, czy dwa zera oznaczałyby dla poszczególnych seniorów koniec meczu.
Jaki był drugi czynnik?
W pewnym stopniu większa motywacja. Gdy nie możesz liczyć na filar, który gwarantuje sporo punktów, to wiesz, że trzeba nadrobić je jakoś nadrobić. Niemniej tu również nie możemy być zerojedynkowi. To nie jest tak, że gdyby jeździł Pedersen, to nam by mniej zależało, żeby wygrywać mecze. Zawodowy sportowiec zawsze jedzie na sto procent i nie odpuszcza, każdy chce wygrywać.
ZOBACZ Jego negocjacje z GKM-em były bardzo szybkie. Wszystko przez specyficzną sytuację
Skoro spojrzenie przez pryzmat drużyny już za nami... Jak ocenia pan miniony sezon patrząc wyłącznie na swoje dokonania?
Uważam, że nie było źle. Mam pozytywne odczucia. Najważniejsze, że nie stoję w miejscu i cały czas idę do przodu. Jestem wciąż młodym zawodnikiem, który zbiera doświadczenie. Jeździłem lepiej niż w sezonie 2021, to przełożyło się również na więcej punktów. Na pewno muszę poprawić swoje wyniki na wyjazdach, tu jest nad czym pracować.
Mecze poza domem były piętą achillesową właściwie wszystkich żużlowców GKM-u. W takich okolicznościach chyba jeszcze trudniej się odnaleźć.
Najlepiej, jak wszyscy jadą świetnie, wtedy rzeczywiście jest łatwiej. Faktycznie, poza małymi wyjątkami nie jechaliśmy na wyjazdach, tak jak nas na to stać. To właśnie jeden z elementów, przez który w mojej ocenie nie zasłużyliśmy na play-offy. Nie wszyscy mieliśmy problemy. Nicki Pedersen na przykład radził sobie dobrze poza Grudziądzem, przywoził ważne punkty.
Duńczyk starał się wam podpowiadać, jak połapać dobre ustawienia?
Oczywiście, chodził po parkingu i dzielił się swoimi spostrzeżeniami, ale w motocyklach żużlowych nie ma złotego środka, jednego ustawienia, z którym robisz same trójki. Dlatego Nicki mógł nam doradzać, mówić, co działa u niego, ale wcale nie powiedziane, że jego ustawienia zdawałaby egzamin u innych.
Poruszyliśmy już wątek kontuzji. Pan także do końca walczył z urazem. Ostatecznie nie udało się z nim wygrać i musiał pan zakończyć sezon wcześniej.
Kontuzja kolana była uciążliwa. Na początku chciałem odjechać sezon do końca, ale po głębszym zastanowieniu stwierdziłem, że lepiej się szybciej wyleczyć. Była konieczna operacja. Należało zdecydować się na nią jak najszybciej.
Wszystko się udało? Dochodzi pan do siebie?
Tak, na szczęście już wszystko dobrze. Myślę, że doszedłem do siebie, nie odczuwam bólu. To bardzo ważne, bo żeby wejść dobrze w sezon, muszę solidnie przepracować zimę. Z chorą nogą nie zrobiłbym tego w taki sposób, w jaki bym chciał.
Uraz wpływał na pana dyspozycję? Zakończył pan sezon ze średnią 1.515. Mogło być lepiej?
Zawsze może być lepiej, ale ja jestem zadowolony. Trzeba też zauważyć, że statystyka byłaby lepsza, gdyby nie te nieszczęsne wyjazdy. W domu jeździłem lepiej, najczęściej udawało mi się przywozić te osiem - dziesięć punktów.
Kolano nie przeszkadzało mi jakoś bardzo w samej jeździe na motocyklu. Trudniej pewnie byłoby w Szwecji, bo tam tory są bardzo wymagające i techniczne, ale nie u nas w kraju. Dlatego cieszę się, że w przyszłym sezonie także będę jeździł w Skandynawii. Zdobywam tam cenne doświadczenie, które pozwala mi stawać się lepszym. Dzięki temu mogę jeździć lepiej w każdych warunkach. Mam nadzieję, że to przełoży się na dobrą formę na wyjazdach.
Eksperci przewidują, że GKM będzie w przyszłym roku walczył o utrzymanie, obok Cellfast Wilków Krosno i Fogo Unii Leszno. Zgadza się pan, że to prawdopodobne?
Trzeba myśleć realistycznie. Mamy wielkie ambicje, chcemy zajść jak najdalej, ale trudno się nie zgodzić z takimi prognozami. Liga jak zwykle będzie bardzo silna, a czy silniejsza niż w tym roku? Nie wiem, wyjdzie w praniu. Na pewno beniaminek sprawia wrażenie mocniejszego niż tegoroczny. Ma także atut toru, specyficznego i nieznanego wielu zawodnikom. Zobaczymy.
A pozostałe ośrodki?
Jak to w PGE Ekstralidze, bardzo mocne. To najlepsza żużlowa liga na świecie, próżno szukać tutaj chłopców do bicia. Do tego drużyny z Torunia i Wrocławia będą silniejsze, bo do gry wracają Emil Sajfutdinow i Artiom Łaguta. Myślę, że play-offy są w naszym zasięgu, ale nie będzie łatwo do nich wjechać. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy.
Jak przebiegały pana negocjacje z GKM-em?
Sprawnie. Obie strony wiedziały, czego chcą, więc szybko doszliśmy do porozumienia. Przyznam szczerze, że miałem oferty z innych klubów, ale najpierw rozmawiałem z dotychczasowym. Okazało się, że mamy wspólne cele i widzimy sens dalszej współpracy, więc podaliśmy sobie ręce. Potem nie prowadziłem rozmów z innymi ośrodkami. Dane słowo jest dla mnie najważniejsze.
Był pan zdziwiony odejściem Kasprzaka?
Szczerze mówiąc, to tak. Nic nie wskazywało, że Krzysztof zmieni barwy, raczej zapowiadało się zupełnie odwrotnie i byłem pewny, że zostanie w Grudziądzu. Mamy dobre relacje, zatem życzę mu jak najlepiej. Mam nadzieję, że będzie jeździł w Krośnie na miarę oczekiwań.
W jego miejsce przyszedł Gleb Czugunow. To wyszło GKM-owi na dobre?
Moim zdaniem, tak. Gleb jest młody, perspektywiczny, zdolny do przywożenia solidnych zdobyczy. Jeżeli szybko zaaklimatyzuje się w Grudziądzu i zrozumie z torem, może dać wiele naszej drużynie.
Kadra pana klubu już jest szeroka. A może być jeszcze szersza, bo nie wiadomo, co z Wadimem Tarasienką. Obawia się pan o miejsce w składzie, czy raczej nie ma do tego powodów?
Właściwie co sezon, w ciągu całej swojej kariery musiałem sobie to miejsce wywalczyć. Gdy byłem w Falubazie, rywalizowaliśmy o dwa miejsca z Mateuszem Tonderem i Damianem Pawliczakiem. W GKM-ie scenariusz niczym się nie różnił. Tutaj też trzeba było zapracować sobie na to, żeby znaleźć się w programie meczowym. Wprawdzie w tym roku było luźniej i jeździł każdy, ale złożyło się na to wiele czynników. Poza tym, z rozmów, które odbyłem z działaczami wynika, że w przyszłym sezonie walki o skład nie będzie. Ma być tylu zawodników, co miejsc. Reakcja na odejście Krzysztofa Kasprzaka jasno pokazuje, że dla działaczy z Grudziądza dane słowo jest najważniejsze. Wszystko działa w myśl zasady, żeby nie robić rzeczy, które się potępia. Na początku sezonu zobaczymy, co się stanie, natomiast ja skupiam się na przygotowaniach do przyszłorocznych startów i nie zawracam sobie tym głowy.
Tarasienko, zdaniem niektórych ekspertów, miałby szansę odmienić GKM i poprowadzić klub do play-offów. Tak twierdzi na przykład dawny lider grudziądzan, Piotr Markuszewski.
Po pierwsze, ja nie mam żadnych informacji, co z Wadimem i czy będzie mu dane wystartować w przyszłym sezonie. Miałem okazję go poznać i na obozie i w parkingu, bo pomagał Kacprowi Pludrze. To waleczny i nieustępliwy zawodnik. Niemniej, trudno wyrokować, czy pojedzie, a jeżeli nawet tak, to z jakim skutkiem. Spisywał się dobrze na zapleczu, jeździł skutecznie, ale PGE Ekstraliga to inna sprawa.
Tak więc Norbert Krakowiak z fusów nie wróży i stara się patrzeć na przyszły sezon z optymizmem.
Naturalnie. Trzeba po prostu robić swoje, za gdybanie nikomu nie płacą (śmiech). Ja cały czas staram się nad sobą pracować i stawać się lepszym. Czeka nas trudny sezon, ale wierzę, że tym razem wejdziemy do play-offów, na które kibice czekają tak długo. Najważniejsze, że wróciłem do pełni zdrowia. Teraz czas na ciężką zimową pracę, która miejmy nadzieję zaprocentuje na wiosnę.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- U siebie mogą być groźni, jak nikt. Czy Polonia spełni marzenia fanów?
- Tarasienko powinien dostać polskie obywatelstwo? "Bądźmy konsekwentni, zasługuje na to bardziej niż inni"