Dużo wątpliwości było zwłaszcza wokół Włókniarza Częstochowa, który co prawda ma doskonały skład, ale wszyscy zadawali sobie pytanie, czy działaczom uda się spiąć budżet, by zadowolić wszystkie swoje gwiazdy. Z pomocą przyszli miejscy radni.
Jeszcze do niedawna wydawało się, że klub będzie mógł liczyć na zaledwie 0,5 mln złotych z budżetu miasta w ramach umowy na promowanie go przez sport. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że dla organizacji, którego wydatki w przyszłym roku mogą osiągnąć zawrotną kwotę przynajmniej 16-18 mln złotych, to zaledwie kropla w morzu potrzeb. W ostatnich tygodniach władze klubu skupiały się więc przede wszystkim na poprawieniu relacji z miastem i zwiększenie przyszłorocznego wsparcia.
Misja zakończyła się sukcesem, a podczas ostatniej tegorocznej Rady Miasta Częstochowa doszło do zaskakującego zwrotu akcji.
ZOBACZ Żużel. Tomasz Gollob o zachowaniu trenera: rozgrzeszam go
- Przedstawiciele dwóch klubów w Radzie Miasta złożyli propozycję, by podwyższyć kwoty na promocję poprzez sport. Ostatecznie uznaliśmy, że najlepiej będzie, jeśli miasto wyda na profesjonalny sport sześć milionów złotych, a pieniądze trafią po równo pomiędzy dwa kluby występujące w najwyższych klasach rozgrywkowych - relacjonuje radny Częstochowy, Łukasz Banaś. - Prezydent Częstochowy ostatecznie przychylił się do naszego wniosku i złożył autopoprawkę do swojego projektu budżetu. Ten został ostatecznie zaakceptowany przez większość radnych - dodaje.
W przypadku Raków Częstochowa najnowsza decyzja władz miasta nie ma takiego znaczenia, bo klub już w poprzednim sezonie osiągnął budżet na poziomie 50 mln złotych, a z kontraktu telewizyjnego otrzymał 33 mln złotych. W kolejnym roku te kwoty będą dużo wyższe i klub nie musi się martwić o finanse.
Inaczej było w przypadku Włókniarza, który zbudował rekordowo drogi skład w oparciu o dwie duńskie gwiazdy cyklu Grand Prix, czyli Mikkela Michelsena i Leona Madsena. Obaj zawodnicy mogą w przyszłym roku bez większych problemów zainkasować z klubu nawet po trzy miliony złotych. Tylko nieco mniej dostaną krajowi żużlowcy, czyli Kacper Woryna, Maksym Drabik i Jakub Miśkowiak, a każdy z nich przy dobrej formie może zakończyć sezon z przychodem na poziomie dwóch milionów złotych. Oprócz tego klub ma na utrzymaniu prężnie funkcjonującą szkółkę w każdej kategorii wiekowej, grupę juniorów, a także drużynę w lidze U24. Nie ma się więc co dziwić, że dla częstochowian liczy się każdy grosz.
Dzięki trzem milionom złotych władze Włókniarza mogą już spokojniej patrzeć w przyszłość i skupiać się na sporcie. Na większe wsparcie z miasta w PGE Ekstralidze mogą liczyć tylko w Lublinie i Wrocławiu, czyli... u dwóch najgroźniejszych rywali w drodze po mistrzostwo Polski.
Mateusz Puka, dziennikarz WP Sportowefakty
Czytaj więcej:
Prezes klubu pochwalił się zdjęciem z Obajtkiem
Ukłon Sparty w stronę Czugunowa