Żużel. To on będzie kluczowym zawodnikiem Motoru? "Może sprawić, że Lublin szybko nie zejdzie ze ścieżki sukcesu"

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Jack Holder
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Jack Holder

Przed sezonem w zespole mistrzów Polski doszło do prawdziwej rewolucji. Z Motorem pożegnał się m.in. Mikkel Michelsen, a nowym zawodnikiem został Jack Holder, który w nadchodzących rozgrywkach będzie kluczowym zawodnikiem lubelskiej drużyny.

Mówi się, że trudniej jest obronić mistrzostwo niż je zdobyć. W Motorze Lublin zdają sobie z tego sprawę w stu procentach. Stąd transfer trzykrotnego indywidualnego mistrza świata Bartosza Zmarzlika. Oprócz Polaka nową twarzą w zespole będzie m.in. Jack Holder. Młodszy z braci pierwszy raz podczas kariery w Polsce postanowił zmienić klub. Czy w 2023 roku 27-latek będzie kluczowym zawodnikiem mistrzów Polski?

- Bardzo się cieszę z używania formuły "kluczowy zawodnik". Szczególnie w żużlu. Czasami mamy takie mylne pojęcie, że kluczowym zawodnikiem jest lider. Liderzy zespołu są kontraktowani po to, aby tymi liderami być. Oni mają za zadanie ciągnięcie zespołu i nie schodzenie poniżej jakiegoś minimum. To jest rola lidera. Natomiast bycie kluczowym zawodnikiem to jest generowanie wartości dodanej. To znaczy, że w momencie, gdy są liderzy, a w Motorze są, to kluczowość i budowanie wartości dodanej przez Jacka Holdera może sprawić, że Lublin ze ścieżki sukcesu tak szybko nie zejdzie. To jest zawodnik, który aspiruje do bycia trzecim liderem. Bycie nim to cel, który Jack może zrealizować - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Jacek Frątczak, były menedżer klubów z Zielonej Góry i Torunia.

Nasz rozmówca zwraca uwagę na fakt, że do Motoru przeszedł także wzorzec Holdera - Bartosz Zmarzlik. Obaj zawodnicy mieli już okazję startować razem w jednej drużynie. W 2020 roku Australijczyk był "gościem" w zespole gorzowskiej Stali i miał ogromny wpływ na zdobycie srebrnego medalu DMP przez ten klub. Jacek Frątczak uważa, że Holdera stać na powrót do średnie ok. dwóch punktów na bieg.

- Jack trafił do klubu do którego przeszedł także jego sportowy wzorzec z którym miał okazję już współpracować ze świetnym skutkiem w Gorzowie. Jest to Bartosz Zmarzlik. Obaj są tej samej stajni (RK Racing - dop. red.) i wiem, że dużo analogi sprzętowych wcześniej tutaj było. Jack pomógł Stali, ale też Stal pomogła Jackowi. Efekt był znakomity. Stać go, aby wrócić do średniej na bieg na poziomie dwóch punktów. On będzie mocnym punktem lubelskiego zespołu.

ZOBACZ Wielka impreza i pakiet sponsorski dla klubu z PGE Ekstraligi? "Rozmowy trwają"

Czy odejście Jacka Holdera z For Nature Solutions Apatora Toruń było wymuszone zmęczeniem materiału? Według Jacka Frątczaka problem był gdzieś indziej. Swoje starty jako zawodnik U24 zakończył Robert Lambert. Ponadto do sportowej rywalizacji wracają Rosjanie z polskimi paszportami - Emil Sajfutdinow dołączył do toruńskiego zespołu przed zawieszeniem. W kadrze Apatora zrobiło się zbyt "ciasno" i ktoś musiał odejść.

- Nie wiem czy to było zmęczenie materiału, lecz wszystko jest możliwe. Aczkolwiek zaraz będziemy mieli tezę, że wystarczy odejść z klubu do klubu, nic nie zmieniając i wszystko będzie dobrze. Tak nie jest. Przede wszystkim zmiany otoczenia są pokłosiem zmiany organizacji. W Toruniu zrobiło się po prostu ciasno. Biorąc pod uwagę zakończenie startów w formule U24 przez Roberta Lamberta. Na kogoś trzeba było postawić przy posiadaniu wiedzy powrotu Rosjan z polskimi paszportami. Najsłabsze ogniowo musiało odejść. Patrząc na ostatni sezon to Jack był słabszy niż Lambert czy potencjalnie Sajfutdinow. Na całe szczęście były inne kluby z PGE Ekstraligi w potrzebie, bo nie wyobrażam sobie takie sytuacji, gdy Jack schodzi ligę niżej. Trafił do dobrego klubu - do mistrza Polski - mówi Frątczak.

Na koniec rozmowy były menedżer wspomina początki przygody w PGE Ekstralidze Jacka Holdera. To właśnie Jacek Frątczak sprowadził młodego Australijczyka do polskiej ligi. Młodszy z braci zanotował szokujący debiut - zdobył 13+3 w sześciu startach w wyjazdowym spotkaniu w Lesznie.

- Miałem okazję nie tylko z nim pracować, ale także ściągnąć do polskiej PGE Ekstraligi. Już wtedy mu zaufałem. Druga sprawa, że jak to się mówi - potrzeba matką wynalazków. Ja wtedy też byłem w gigantycznej potrzebie sportowej, a wystarczyło zobaczyć go na jednym treningu i można było wstawiać go pod numer startowy do meczu. Jeden z najlepszych jak nie najlepszy z debiutów w Polsce. 13+3 bonusy w Lesznie, świetny występ - zakończył Jacek Frątczak.

Zobacz także: 
Złe wiadomości dla Rosjanina. Stracił szansę na wielkiego sponsora
Żużel. Jason Doyle wygrał trzy rundy, ale to Jack Holder został nowym mistrzem Australii!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty