Dobre wyniki Olega Michaiłowa w barwach Optibet Lokomotivu Daugavpils sprawiły, że Łotysz znalazł się na celowniku kilku polskich klubów. Miał trafić nad morze, do Zdunek Wybrzeża Gdańsk, ale ostatecznie jesienią 2021 roku związał się z innym pierwszoligowym klubem, Abramczyk Polonią Bydgoszcz.
Miał to być hitowy transfer, a sam Michaiłow czarnym koniem Gryfów. Skończyło się jednak na tym, że dziś kariera łotewskiego żużlowca stoi na ostrym zakręcie.
Raczej wątpliwe jest to, aby mimo ważnego kontraktu został on w ekipie z ulicy Sportowej. Jacek Woźniak w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym" przyznał, że zawodnik sam musi się określić, co do tego, co chce dalej w życiu robić. Nikt za niego indywidualnie nie przygotuje się do sezonu.
- Wszystko jest w jego rękach. Myślę, że jeśli tylko będzie chciał, to dostanie szansę na polskich torach. W Bydgoszczy może to udowodnić w przedsezonowych treningach i sparingach. Nikt przed nim nie zamyka drzwi. Musimy go zobaczyć i ocenić jego formę oraz poziom sportowy - dodał szkoleniowiec Polonii.
ZOBACZ Świącik szczerze o Drabiku. "Wykreował swoją osobowość". W tle kulisy transferu do Wrocławia
Michaiłowa chciałby u siebie ponownie Nikołaj Kokin, o czym doświadczony trener po raz pierwszy mówił już głośno w połowie września. Drugoligowiec zdawał sobie jednak sprawę, że ściągnięcie wychowanka, to dodatkowe koszta, a wypożyczenie kosztowałoby ich ponad sto tysięcy złotych.
- Nie będziemy robić żadnego problemu. Rozmawialiśmy na ten temat i z nim i z łotewskim klubem. Oleg ma zielone światło od Polonii i zobaczymy, jak to się rozwinie. Wie, że wypożyczenie jest możliwe i może mieć miejsce. Polonia na pewno nie będzie robiła mu pod górę i nie będzie stwarzała problemów - skomentował Woźniak.
Czytaj także:
Pięciokrotny mistrz Polski zamienił motocross na żużel
Czekają na następców Briggsa, Maugera i Moore'a. 16-latek w pogoni za marzeniami