Postawili na niego kosztem głośnych nazwisk. Wojownik w czerwonym kevlarze odpłacił się z nawiązką

Gdy wchodził do drużyny, wielu zastanawiało się, czy da sobie radę. Z mało znanego zawodnika stał się gwiazdą ligi. Uratował byt lubelskiej drużynie, a kibicom dał wiele pozytywnych emocji.

W tym artykule dowiesz się o:

[tag=4116]

Joonas Kylmaekorpi[/tag] to jeden z najbardziej rozpoznawalnych żużlowców startujących pod fińską flagą. Kylmaekorpi wyróżniał się swoją techniką jazdy na szwedzkich i fińskich torach. Zawitał do polskiej ligi w 1999 roku i startował sporadycznie w kilku polskich klubach takich jak: Stal Gorzów czy Unia Leszno.

Do TŻ Lublin trafił w 2005 roku, w trudnych dla zespołu okolicznościach. Lublinianie, którzy brylowali w lidze w 2004 roku, byli już inną drużyną na zapleczu Ekstraligi. Petera Karlssona zastąpił Jesper Jensen. Z kolei odejście Grzegorza Knappa czy roszady w formacji juniorskiej osłabiły potencjał uczestników baraży 2004.

Duńczyk, który znakomicie radził sobie w pierwszej lidze 2003 (w kolejnym miał przerwę) nie przypominał zawodnika, którego stać na bycie liderem drużyny.

ZOBACZ Darcy Ward szczerze o porównaniach z Bartoszem Zmarzlikiem. "Od 2016 roku walczylibyśmy o tytuły"

To właśnie w dużej mierze przez jego słabą postawę lublinianom brakowało punktów w pierwszej fazie sezonu. Sytuacja robiła się nerwowa, a wygrane były potrzebne. Jensen ostatnią swoją szansę dostał w domowym spotkaniu z RKM Rybnik i kompletnie zawiódł. Decyzja nie mogła być inna. Lublin musiał mieć nowego obcokrajowca w składzie.

Dużo mówiło się o potencjalnych kandydatach i głośnych nazwiskach takich jak: Niklas Klingberg czy Lukas Dryml. Decyzja nie należała do najłatwiejszych. Kolejny niewypał groził spadkiem do drugiej ligi. Ostatecznie do Lublina trafił Joonas Kylmaekorpi, co zdziwiło sporą liczbę lubelskich kibiców.

- Joonas bardzo chciał się wypromować na polskim rynku i rozmowy z nim były łatwe i szybkie - wspominał działacz TŻ Lublin, Jarosław Siwek.

- Dzięki Kylmaekorpiemu zyskaliśmy zawodnika, który był dla nas ważnym ogniwem. Zdobył dla nas wiele cennych punktów, których brakowało nam w kilku spotkaniach - wyjaśnia Jerzy Głogowski, w tamtym czasie trener TŻ Lublin.

Kylmaekorpi zadebiutował meczem z ekipą z Gorzowa 20 maja i trzeba przyznać, że Fin pokazał niesamowitą klasę. Lublinianie z tym transferem trafili w przysłowiową dziesiątkę. W siedmiu startach Kylmaekorpi wywalczył 18+1. Fin toczył wówczas fantastyczne pojedynki m.in. z Pawłem Hlibem i Piotrem Paluchem. Zespół z Lublina przegrał, ale Kylmaekorpi wlał nadzieję w serca sympatyków Koziołków, że ligę można uratować.

[b]

[/b]
Dwa dni później lublinianie udali się na arcyważne spotkanie w Opolu, gdzie żeby zachować szanse utrzymania musieli wygrać. Kylmaekorpi dołożył ważne punkty, a dzięki fenomenalnej postawie Adama Pietraszko, do ligowej tabeli dorzucono kluczowe zwycięstwo.

Fin zyskał sobie olbrzymią sympatię. Pokochano go za jego popisy na torze. - Wiele osób przychodziło by zobaczyć Joonasa w akcji. Jego jazda to była uczta dla oczu. Typ niesamowitego walczaka - komplementował lidera drużyny z Lublina, Siwek.

- Nikt nie zapomni jego czerwonego kevlaru. Bardzo dobrze jeździł po naszym torze, miał świetnie zaplanowane ataki. Wykorzystywał długie proste. To co rzuciło mi się w oczy, to jego małe jak na tamte czasy zębatki, na których nikt w klubie nie jeździł. Co wydawało się to dziwne, ale jak widać miał to świetnie dograne ze swoim sprzętem - zauważa Głogowski.

W sezonie 2005 Joonas Kylmaekorpi pojechał sześć spotkań, notując w nich średnią biegową 2,40. TŻ Lublin dopiął swego i utrzymał się w lidze, zajmując szóste miejsce, unikając meczów barażowych. W 2006 roku skład lubelskiej drużyny przeszedł prawdziwą rewolucję, a ze starego składu zostało zaledwie kilka postaci. Fin przez następne dwa lata jeździł w ekipie z Gorzowa Wielkopolskiego.

Zainteresował cię tekst? Lubisz żużlowe opowieści? Koniecznie zajrzyj TUTAJ
Zobacz także: 
To jedyny taki mistrz świata. Dla klubu z Londynu był wart 100 tysięcy funtów
Karol Ząbik. Wielki żużlowy talent, który miał wszystko poza tym co najważniejsze

Komentarze (1)
avatar
MarekGorzów
6.02.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dobrze wspominam tego Fina. Ciekawostką jest fakt, że jego żona, to pochodząca z Gorzowa pani Sandra. Zasłynęła tekstem o imprezach Pawła Hliba, o których mówił wówczas cały Gorzów