Prezydent polskiego miasta: Dajemy się strzyc jak owce. Marnujemy dziesiątki milionów złotych

Facebook / Na zdjęciu: Janusz Kubicki
Facebook / Na zdjęciu: Janusz Kubicki

Polskie samorządy w ostatnich latach przeznaczyły dziesiątki milionów złotych na organizację w swoich miastach zawodów żużlowego Grand Prix. W innych krajach za prawo do organizacji turniejów tej rangi płaci się symboliczne sumy.

W tym artykule dowiesz się o:

- To nasza kompromitacja i coś, co nie daje mi spokoju - mówi wprost prezydent Zielonej Góry, Janusz Kubicki. - Zagraniczni promotorzy robią z nami co chcą, a my dajemy się im strzyc jak owce. Kiedyś też miałem propozycję organizacji Grand Prix w Zielonej Górze, ale szybko zorientowałem się, że promotorowi mistrzostw świata zależy tylko na tym, by wyciągnąć z naszego samorządu jak największą kasę. Nie zgadzam się na to i uważam, że przyszedł czas, byśmy jako Polacy podeszli do tematu solidarnie - dodaje.

Radio PiK ustaliło ostatnio, że sam Toruń za organizację zawodów Grand Prix w latach 2010-2020 zapłacił ponad 25 milionów złotych. Za najdroższy turniej w 2014 roku z kasy miasta zapłacono 3,6 mln złotych. Od 2 do 3 mln złotych za pojedynczy turniej płacą także organizatorzy turniejów Grand Prix w Gorzowie Wlkp., Wrocławiu, czy Warszawie.

W większości miast to samorządy kupują prawa do organizacji turniejów, które potem przekazują klubom żużlowym, a te zarabiają na sprzedaży biletów, ale jednocześnie zajmują się organizacją poszczególnych rund.

W całym procederze nie byłoby pewnie nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zagraniczne ośrodki za prawo do organizacji turniejów płacą przynajmniej 10-krotnie mniej niż Polacy. Wszystko oczywiście z powodu wyjątkowego zainteresowania polskich działaczy, którzy wzajemnie się przebijają i sprawiają, że stawki osiągają rekordową wartość. W Niemczech, Szwecji czy Danii nikt szczególnie mocno nie walczy o możliwość goszczenia najlepszych żużlowców świata, więc ceny są zupełnie inne.

ZOBACZ Świącik szczerze o Drabiku. "Wykreował swoją osobowość". W tle kulisy transferu do Wrocławia

- Rozmawialiśmy już o tym z polskimi samorządowcami i przedstawicielami PZM, ale negocjacje stanęły w miejscu, gdy rozpoczęła się pandemia. Mimo to uważam, że warto wrócić do rozmów w tym temacie i wypracować wspólne stanowisko. Bez Polski nie odbyłaby się żadna edycja mistrzostw świata na żużlu, więc mamy naprawdę dobrą pozycję negocjacyjną. Moim zdaniem bez problemów można doprowadzić do sytuacji, w której za organizację rundy GP, Polacy płaciliby od 100 tysięcy złotych do 500 tysięcy złotych. Wiem, że podobnie myślą prezydenci innych miast i wystarczy, żebyśmy zaczęli działać wspólnie, a drenowanie budżetów polskich samorządów szybko się skończy - dodaje Kubicki, który należy do jednych z najbardziej zaangażowanych w żużel prezydentów polskich miast.

Polityk rozmawiał już nawet na ten temat z prezydentem Leszna, Łukaszem Borowiakiem oraz prezydentem Lublina, Krzysztofem Żukiem. Wypracowaniem porozumienia w sprawie Grand Prix powinno być jednak znacznie więcej samorządów.

O podobnym rozwiązaniu mówił zresztą kilka lat temu honorowy prezes PZM, Andrzej Witkowski. Zgodnie z jego wizją, prawa od promotora mistrzostw świata kupowałby PZM, a potem rozdzielał poszczególne turnieje zainteresowanym ośrodkom.

Szukamy współpracowników! Dołącz do redakcji żużlowej WP SportoweFakty! -->>

- Gdyby licencja do pojedynczego turnieju Grand Prix kosztowała maksymalnie 500 tysięcy złotych, to moglibyśmy nawet losować miasta, które kolejno będą organizowały rundę GP na swoim stadionie. Co roku organizator by się zmieniał, a biorąc pod uwagę liczbę ośrodków spełniających wymagania stadionowe, to każde z miast byłoby gospodarzem turnieju Grand Prix co 3-4 lat. Biorąc pod uwagę koszty imprezy, każde miasto i tak byłoby na plusie, a nikt nie musiałby się przebijać - komentuje Kubicki.

Jeśli kryterium do ubiegania się do podejmowania najlepszych żużlowców świata byłoby posiadanie odnowionego stadionu z dużą liczbą krzesełek, to turnieje Grand Prix mogłyby odbywać się m.in. Wrocławiu, Toruniu, Gorzowie Wlkp., Zielonej Górze, Częstochowie, Bydgoszczy, Lesznie, Rzeszowie, Łodzi i Ostrowie Wlkp. Spoza "rotacji” wyjęta zostałaby runda w Warszawie, która jest wizytówką całego cyklu i największym żużlowym wydarzeniem w kalendarzu FIM.

Mateusz Puka, dziennikarz WP Sportowefakty

Czytaj więcej:
Sprawa Jamroga ciągnie się trzeci miesiąc. O co chodzi?
Miedziński wkrótce otrzyma oferty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty