Myślisz Roman Jankowski, mówisz Unia Leszno. Legenda Byków na żużlowych torach spędziła prawie 30 lat, z czego prawie całą karierę w macierzystym klubie. A żeby zostać żużlowcem, trzeba było się mocno napracować.
Zawodnicy starszego pokolenia z nostalgią wspominają, jak wyglądało życie adepta w latach sześćdziesiątych, czy siedemdziesiątych.
Wówczas nie wystarczyło pojawić się w klubie i zapisać do szkółki żużlowej. - To były zupełnie inne czasy. Było o wiele więcej chłopaków garnących się do tego sportu. Jak ja zaczynałem, to adeptów było około stu, więc naprawdę trzeba było dużo zapału i cierpliwości, by przetrwać. Sprzętu było mało i nie na każdym treningu można było pojeździć - przyznał Roman Jankowski w rozmowie na antenie Radia Elka.
Przejmująca deklaracja Kudriaszowa. Mówi o oddawaniu pieniędzy ze zbiórki i kosztach leczenia
Roman Jankowski do szkółki żużlowej zapisał się w 1974 roku, a ściganie ligowe rozpoczął dwa lata później. Przez kolejne ćwierć wieku zdobywał punkty dla swojej macierzystej ekipy, którą opuścił dopiero przed sezonem 2002. Wówczas to na dwa lata zaliczył sportową przeprowadzkę do stolicy.
- Mile wspominam klub. Szkoda, że tak krótko istniał, bo tylko trzy sezony. Ja akurat jeździłem dla nich przez dwa lata. Kibiców troszeczkę na trybunach było, ale nie tyle, co w Lesznie. To była jednak druga liga, początki klubu w stolicy, ale na pewno jazda tam utkwiła mi w pamięci - dodał zdobywca 144 punktów i sześciu bonusów dla stołecznej ekipy.
Jankowski będąc gościem leszczyńskiej rozgłośni przypomniał rok 1994, kiedy to mocno o jego transfer zabiegała Polonia Bydgoszcz. - Rozmowy ze mną oraz z Robertem Mikołajczakiem były już dosyć daleko posunięte, a nawet zorganizowano konferencję prasową w Bydgoszczy. Jednak zwyciężyła miłość do Unii i nie zdecydowałem się - przyznał otwarcie.
Czytaj także:
Tata przekonał go, by zrobił kurs. Wraca do Stali Gorzów w nowej roli
Wybrali go juniorem oraz objawieniem sezonu. Widzą w nim legendę swojego klubu