Żużel. Maksym Drabik wraca do macierzy. Tam go okiełznają?

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Maksym Drabik w środku
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Maksym Drabik w środku

Włókniarz Częstochowa chętnie przygarnął oddanego bez skrupułów przez Motor Lublin Maksyma Drabika. Czy zawodnik, który 22 lutego obchodzi 25. urodziny, odnajdzie się w macierzystym klubie? Znaków zapytania jest sporo.

Świetnie zapowiadającą się karierę Maksyma Drabika przerwała jego wpadka antydopingowa na koniec sezonu 2019. Choć w następnych rozgrywkach mógł jeszcze startować na żużlu, to był już cieniem samego siebie.

Mistrz Polski pożegnał się z nim bez żalu

W 2021 odbywał karencję, po której związał się kontraktem z Motorem Lublin na sezon 2022. Współpraca z Koziołkami nie przebiegała jednak zgodnie z planem Jakuba Kępy i sztabu szkoleniowego. Zawodnik sprawiał problemy wychowawcze, co uchwyciły kamery stacji Canal+ podczas jednego z meczów. Drabik odmówił jazdy bieg po biegu, co spotkało się z negatywnym odzewem w środowisku żużlowym.

Zawodził również na torze. W niczym nie przypominał siebie z początku sezonu, gdy był rewelacją PGE Ekstraligi. Dostrzegli to też organizatorzy Grand Prix na PGE Narodowym w Warszawie, którzy wręczyli Drabikowi dziką kartę. Z biegiem sezonu zawodnik Motoru Lublin radził sobie coraz słabiej, aż w końcu bez większego żalu działacze mistrzów Polski nie zdecydowali się przedłużyć z nim kontraktu.

Przejmująca deklaracja Kudriaszowa. Mówi o oddawaniu pieniędzy ze zbiórki i kosztach leczenia

- Ja cały czas wiąże z Maksymem spore oczekiwania i to niezależnie od tego, w którym klubie startuje - mówi dla WP SportoweFakty Wojciech Dankiewicz. - To jest nadal młody zawodnik, a już ma sporo osiągnięć w swoim CV. Może szczycić się mianem dwukrotnego indywidualnego mistrza świata juniorów. Pamiętamy początek zeszłorocznego sezonu, kiedy wszyscy biliśmy brawo Maksymowi, bo te jego zdobycze oscylowały w okolicach kompletu punktów. On ma w sobie wielkie ambicje. Wiek też pracuje na jego korzyść - podkreśla ekspert.

Kiedyś nie stwarzał problemów

Dankiewicz, w przeszłości menedżer i kierownik drużyny, pracował z Maksymem Drabikiem w Betard Sparcie Wrocław. Jak nasz rozmówca wspomina tamten czas i czy już wtedy zdarzały się problemy wychowawcze z synem Sławomira Drabika?

- Nie chciałbym wnikać w tematy pozasportowe, bo uważam, że sportowca należy rozpatrywać tylko i wyłącznie pod kątem stricte sportowym. Miałem okazję współpracować z Maksymem we Wrocławiu i nie miałem z nim żadnych problemów, nasze relacje były doskonałe. Dobrze dogadywaliśmy się z całym jego teamem, wtedy ze Sławkiem Drabikiem, ale też i mechanikiem Wojtkiem Plutą. Rzadko się spotyka, żeby była taka współpraca na linii kierownik drużyny - mechanik, a to też jest bardzo ważne - zauważa Wojciech Dankiewicz.

- Dalszych losów nie znam, nie utrzymujemy już kontaktów, więc trudno mi coś więcej powiedzieć. Zaczęło się od zawieszenia, potem problemy w parku maszyn podczas zawodów, co uwieczniły kamery telewizyjne. Mogę się jedynie pokusić o opinię, że może nie być łatwo. Często jest jednak tak, że wielkie wyczyny tworzy się w trudnych sytuacjach i momentach - kontynuuje.

Włókniarz podjął się trudnego wyzwania

Sezon 2023 będzie dla Maksyma Drabika inny niż poprzednie. Po raz pierwszy w karierze wystąpi w barwach macierzystej drużyny w PGE Ekstralidze. Nie lada wyzwanie stoi również przed Michałem Świącikiem i całym sztabem szkoleniowym Włókniarza Częstochowa, by spróbować okiełznać 25-latka. Władysław Komarnicki pokusił się nawet o stwierdzenie, że to najbardziej ryzykowny transfer w elicie.

- Drabik wraca do swojego miasta, gdzie był uwielbiany od najmłodszych lat. Dobrą ścieżkę wydeptał mu już jego ojciec, Sławomir. Prezes Michał Świącik od dawna chciał mieć w swoim klubie Maksyma. Jednak jak to wszystko zostanie poukładane, to już jest całkowicie inna sprawa. Jeśli chodzi o sam aspekt sportowy, to jest to dobry transfer Włókniarza - dodaje Dankiewicz.

Nasz rozmówca uważa, że Drabik powinien sobie poradzić z presją, jaka będzie na nim ciążyć. - Tak utytułowany zawodnik nie powinien mieć stresu związanego z tym, że będzie jeździł we własnym mieście. Wręcz przeciwnie, z pewnością będzie miał stworzone idealne warunki. Jakimś ułatwieniem może być też to, że nie będzie musiał pokonywać sporych odległości na treningi. Nie mam wątpliwości, że pod względem sportowym stać go na naprawdę świetne wyniki. Jeśli wszystko się ułoży tak, jak powinno, to może być to jeden z lepszych ruchów transferowych - podsumował.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty