Mowa oczywiście o Eugeniuszu Nazimku, który urodził się 26 lutego 1927 roku w Przybyszówce, ówcześnie w podrzeszowskiej miejscowości, a obecnie jednej z dzielnic miasta. Chociaż od małego interesował się motocyklami, to w czasie młodzieńczych lat przyszło mu żyć w okresie II Wojny Światowej. Po jej zakończeniu rozpoczął praktyki, w trakcie których przerabiał motocykle.
Wtedy też odbył pierwsze jazdy na żużlowym torze. Spodobało mu się na tyle, że szybko został żużlowcem i w 1949 roku dołączył do drugoligowego Rzeszowskiego Towarzystwa Kolarzy i Motorzystów. Wraz ze swoim zespołem zajął czwartą pozycję, na dziewięć sklasyfikowanych. Później po wielu zamieszaniach wywołanych przez państwo przeniósł się do Gwardii Bydgoszcz, czyli obecnej Polonii.
To właśnie z tym klubem osiągał swoje największe sukcesy. Już w pierwszym sezonie w 1951 roku wywalczył tytuł drużynowego wicemistrza Polski. Ten sam sukces powtórzył jeszcze z 1953 roku. Łącznie w Bydgoszczy startował przez cztery sezony, z różnym powodzeniem, ale w ostatnim był jednym z najlepszych zawodników całych rozgrywek. Był jednak mocno związany ze swoimi rodzinnymi stronami i gdy pojawiła się możliwość powrotu, od razu się na nią zdecydował.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Dudek, Holder i Ferdinand gośćmi Musiała
Najpierw w 1954 roku został jednym z pierwszych testerów motocykla FIS, a więc jedynego w historii produkowanego w Polsce. Tworzony był on właśnie w Rzeszowie i przez kilka lat był podstawowym sprzętem, na którym startowała polska reprezentacja. Nazimek wrócił do Stali Rzeszów w 1955 roku, po tym, jak drużyna została zakwalifikowana do rozgrywek o mistrzostwo odrestaurowanej drugiej ligi.
Na Podkarpaciu spisywał się wyśmienicie i przez kilka sezonów był jednym z liderów zespołu. Jego wyniki były na tyle dobre, że został nawet powołany do reprezentacji Polski. W 1955 roku wyjechał z kadrą na tournée do Szwecji, a rok później wraz z kolegami z kadry ścigał się na Wyspach Brytyjskich. Oprócz bycia czynnym żużlowcem zajmował się także pracą trenera i to nie tylko w Rzeszowie.
- Był to wyjątkowy człowiek. Wykonywał tę pracę bezinteresownie, jak się wówczas mówiło społecznie. Był do dyspozycji w każdej chwili, nie tylko wówczas w Rzeszowie, ale przyjeżdżał do Tarnowa na każdy telefon - pisał kiedyś Adam Gomółka, autor wielu żużlowych publikacji. W trakcie swojej kariery trzykrotnie wystąpił również w finałach Indywidualnych Mistrzostw Polski, a najlepsze, szóste miejsce, zajął w 1954 roku.
12 lipca 1959 roku wszystko jednak się zakończyło po tragicznym w skutkach wypadku w trakcie sparingu przeciwko Legii Warszawa. W piątym biegu legenda rzeszowskiego żużla jechała spokojnie na prowadzeniu, ale na trzecim okrążeniu doszło do uszkodzenia haku, w efekcie czego żużlowiec upadł na tor i odbił się od bandy. Dwaj następni zawodnicy, którzy brali udział w wyścigu, ominęli go, ale nie udało się to zrobić temu, który jechał ostatni.
Stanisław Kaiser uderzył w głowę Nazimka hakiem swojego motocykla. Mówiło się wówczas, że w ten sposób została uszkodzona jego czaszka i rdzeń kręgowy. Zawodnik wskutek obrażeń zginął jeszcze na torze. Zawody po tym wydarzeniu przerwano. Dwa dni później w trakcie uroczystości pogrzebowych miało go żegnać ponad 15 tysięcy osób. Ówczesny 32-latek robił wszystko, aby w tym meczu nie wystartować, jednak nie udało mu się znaleźć zastępstwa.
Sezon 1959 miał być ostatnim w jego karierze, ponieważ nie chciał on dłużej łączyć obowiązków bycia trenerem i zawodnikiem. Dlatego też startował w zawodach o wiele rzadziej niż do tej pory, a szanse dawał zazwyczaj swoim młodszym kolegom. On sam występował tylko w nagłych przypadkach jako uzupełnienie składu tak jak w trakcie tragicznego w skutkach sparingu.
Eugeniusz Nazimek to bez wątpienia jedna z legend rzeszowskiego żużla. Być może, gdyby nie on, późniejsza Stal nie osiągałaby tak wielkich sukcesów, a kibice na Podkarpaciu nie mieliby okazji oglądać takich gwiazd jak Nicki Pedersen, Greg Hancock czy Jason Crump. Swoje zasługi ma także w Tarnowie, w którym szkolił i pomagał najmłodszym zawodnikom tuż po otwarciu sekcji żużlowej w tym mieście.
Czytaj także:
- Żużel. Po bandzie: Bo znosili ból i upokorzenie [FELIETON]
- Żużel na Węgrzech umiera. On jest jedną z legend