Już jako dzieciak Marian Kaznowski uwielbiał motocykle. Urodzony 2 stycznia 1931 roku w podczęstochowskich Koziegłowach chłopak marzył o tym, by startować w sportach motorowych. Po II wojnie światowej w całej Polsce coraz popularniejszy był żużel. Tak było również w Częstochowie. Kaznowski był jednym z pionierów czarnego sportu pod Jasną Górą.
Początek w cieniu Jasnej Góry
Do żużlowego klubu trafił już jako 15-latek. Ściganie łączył z nauką. Najpierw uczęszczał do jednej z najlepszych szkół w mieście - IV Liceum Ogólnokształcącego im. Henryka Sienkiewicza, o którym lata temu śpiewał Muniek Staszczyk z T.Love. Potem studiował na Politechnikach w Łodzi i Częstochowie.
Tak samo jak motocykle kochał muzykę. W latach szkolnych uczył się gry na organach i innych instrumentach dętych. W liceum był dyrygentem orkiestry, a nawet sam komponował utwory. Miłość do muzyki to zasługa mamy, która w jasnogórskim klasztorze prowadziła żeński chór Kółeczko. Motocykle to zasługa jego ojca, który był jednym z założycieli Częstochowskiego Towarzystwa Cyklistów i Motocyklistów, protoplasty dzisiejszego Włókniarza.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Dudek, Holder i Ferdinand gośćmi Musiała
Kaznowski wybrał jednak żużel. A w nim z roku na rok robił coraz większe postępy. W 1951 roku trafił nawet do kadry narodowej, a sezon wcześniej zajął czwarte miejsce w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski. To był jego największy sukces w karierze. Przegrał tylko z Józefem Olejniczakiem, Tadeuszem Kołeczkiem i Florianem Kapałą.
Jego kariera rozpoczęła się zresztą w cieniu Jasnej Góry. - Gdy miałem 15 lat, zacząłem się ścigać na żużlu w pobliżu III Alei. Tu, gdzie dziś stoi hotel Patria, był tor kolarski, na którym od czasu do czasu organizowano wyścigi motocyklowe. Ten sport tak mi się spodobał, że związałem się z nim na dłużej. Najpierw jako zawodnik, później jako sędzia i działacz - opowiadał w jednym z wywiadów dla "Gazety Wyborczej". Dodajmy, że hotel ten stoi zaledwie kilkaset metrów od klasztoru.
Błąd lekarzy zakończył karierę
Kaznowski w 1948 roku był jednym z "czterech muszkieterów", który tworzył pierwszy zespół w Częstochowie. Towarzyszyli mu Waldemar Miechowski, Bogdan Laskowski i Władysław Szulczewski. Kaznowski był bardzo popularny w Częstochowie. W jego wspomnieniu na łamach "Wyborczej" Piotr Toborek pisał, że na motocyklu woził nawet przyszłego mistrza olimpijskiego, kilkuletniego wtedy Jerzego Kuleja.
Sportowa kariera Kaznowskiego zakończyła się 24 października 1954 roku na torze w Lesznie. Rozegrano tam turniej par, w którym ścigał się razem ze Zdzisławem Jałowieckim. W ich pierwszym biegu, na drugim łuku, doszło do karambolu. Rywal wypchnął Kaznowskiego na bandę. Częstochowianin upadł, a następnie trafił do szpitala. Tam amputowano mu nogę. Jak się okazało, przez błąd lekarzy. To był wyrok, który oznaczał zakończenie świetnie rozwijającej się kariery żużlowej. Miał wtedy dopiero 23 lata.
- W Lesznie zrobili takie niskie bandy i Marian uderzył o nią nogą. To wszystko działo się na moich oczach, od razu widać było, że noga jest złamana. Wydawało się jednak, że na złamaniu się skończy. Po tylu latach mogę jednak powiedzieć, że zawalili lekarze. Wsadzili nogę w gips, wdało się zakażenie... Jak się dowiedziałem po dwóch dniach, że są kłopoty i zabrali go do szpitala w Poznaniu, wsiadłem z kolegą w pociąg i pojechaliśmy. Tam była już jego późniejsza żona Lidka. Trudno opisać co czułem, patrząc na kolegę, który leżał bez jednej nogi. Powiem szczerze, że w drodze powrotnej z tego wszystkiego spiliśmy się z kolegą jak sztubaki - wyznał Zdzisław Jałowiecki.
Kaznowski był w trudnym stanie psychicznym. Myślał nawet o samobójstwie. Nie obraził się jednak na żużel. Gdy miał protezę nogi, to chciał wrócić do ukochanej dyscypliny. Marzył o zrobieniu licencji, ale nie dostał na to zgody. Została mu tylko jazda po ulicach Częstochowy. Kaznowski pracował jako trener we Włókniarzu, potem został cenionym sędzią żużlowym.
Prowadził także sklep motoryzacyjny w centrum Częstochowy. Zajął się też polityką, był wojewódzkim radnym. W 1991 roku ubiegał się też o mandat posła na Sejm. Został honorowym prezesem Włókniarza, który zawsze mógł liczyć na jego wsparcie. Zmarł 29 grudnia 2009 roku. Krótko po śmierci jego imieniem nazwano rondo u zbiegu ulic Legionów i Żużlowej, które znajduje się w pobliżu stadionu Włókniarza.
Czytaj także:
Kiepska wiadomość dla Stali Gorzów. Prokuratura nie ma litości
Problemy rosyjskiego mistrza świata. Skonfiskowano mu majątek