Pierwsze lata żużla w Polsce w niczym nie przypominały tego, jak obecnie wyglądała ta dyscyplina. Uczestnicy wyścigów rywalizowali na wcześniej ustalonym dystansie, liczącym kilka kilometrów. Do tego zawody były podzielone na klasy, w zależności od pojemności silnika. Z kolei same motocykle były tzw. maszynami przystosowanymi. Jedną z gwiazd wówczas był Alfred Weyl.
Był ewenementem poznańskiego dirt-tracka, jak wtedy zwano żużel. Weyla opisywano jako wysokiego i chudego zawodnika, a jego pseudonim to "człowiek-mucha". Nazywano go tak ze względu na styl jazdy. Weyl był po prostu przyklejony do swojego motocykla i na motorze o mniejszych pojemnościach silnika (175 oraz 250 ccm) wyczyniał na torze cuda. Potrafił zwyciężać z zawodnikami, którzy ścigali się na szybszych motocyklach.
Bardzo interesowała go motoryzacja i chciał rozwijać dirt-track w Poznaniu. Wybrał się nawet do Pardubic na legendarną Zlatą Prilbę, by zobaczyć od środka, jak wygląda organizacja tak wielkiego turnieju. Sam nawet wystartował, ale tam odpadł w eliminacjach. Za to na polskim podwórku był trudny do pokonania.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Dudek, Holder i Ferdinand gośćmi Musiała
Zawodnik Unii Poznań swój pierwszy sukces odniósł w 1930 roku, ale to był dopiero początek zdobywania przez niego laurów. Triumfował wtedy w zawodach rozgrywanych w Poznaniu. Dwa lata lata później był poza zasięgiem rywali w rozgrywanych w Mysłowicach Indywidualnych Mistrzostwach Polski. Rok później powtórzył ten wyczyn i tym samym został pierwszym w historii zawodnikiem, który obronił mistrzowski tytuł.
Dobrze prezentowa się także podczas zawodów w Poznaniu. W 1935 roku wygrał turniej Złotego Kasku, a w finałowym wyścigu pokonał inną gwiazdę tamtych lat, Rudolfa Breslauera.
Tuż przed wybuchem wojny Weyl z innym czołowym poznańskim motocyklistą Ignacym Lemańskim oraz działaczem sportowym Adamem Paczkowskim założył firmę Automatyk, która wytwarzała automaty do gier zręcznościowych. Montowała też motocykle małolitrażowe. Plany były ambitne, ale nie udało się ich zrealizować przez wojnę.
Weyl i Lemański podczas zawodów ścigali się na motocyklach swojej produkcji. To była dla nich duża reklama. Polacy, zakochani w tego typu maszynach, zamawiali ich coraz więcej.
Bohater tej historii swoje życie skończył tragicznie. Został wywieziony do obozu koncentracyjnego i zginął z rąk hitlerowców. Polski żużel poniósł ogromną stratę.
Czytaj także:
Kiepska wiadomość dla Stali Gorzów. Prokuratura nie ma litości
Problemy rosyjskiego mistrza świata. Skonfiskowano mu majątek