Żużel. Po latach odsłonił kulisy swojego największego sukcesu. Zdradził, co było kluczem do złota

Adam Skórnicki w historii polskiego żużla zapisał się złotymi literami, kiedy to w 2008 roku na obiekcie im. Alfreda Smoczyka w Lesznie został Indywidualnym Mistrzem Polski. Sprawił wtedy ogromną sensację.

W tym artykule dowiesz się o:

[tag=11]

[/tag]Droga Adama Skórnickiego do Leszna wiodła przez Gniezno i Gorzów Wielkopolski.

W pierwszej stolicy Polski rozegrano wówczas jeden z ćwierćfinałów, w którym Skórnicki wywalczył dwanaście oczek i z trzeciego miejsce zyskał przepustkę do kolejnego etapu.

Na stadionie im. Edwarda Jancarza po niezbyt najlepszym początku (2,1) w drugiej części zmagań pomylił się tylko raz (3,2,3) i z piątego miejsca zameldował się w finale.

W nim zawodnik PSŻ-u Poznań nie był faworytem do medalu. Mało kto wymieniał go też w roli czarnego konia, który może namieszać w Lesznie. Tymczasem wychowanek Byków na oczach piętnastu tysięcy widzów, zaczął od wygranej nad Jarosławem HampelemSławomirem Drabikiem oraz Piotrem Protasiewiczem.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Dudek, Holder i Ferdinand gośćmi Musiała

W drugim biegu dorzucił kolejną trójkę, a za plecami przywiózł m.in. Tomasza Golloba. - Z rozpędu poszedł trzeci bieg i zaczęło się robić ciepło - wspomina po latach Skórnicki w podcaście "Mówi się żużel".

- W tym czwartym biegu już jakbym straciłem azymut, którędy jechać, bo Robert Kościecha zaczął mnie podganiać. Była długa przerwa, a w głowie zaczęło się dziać, co zrobić z utratą prędkości, że w głowie huczy. Poszedłem do szatni i udało się znaleźć rozwiązanie i na siebie i dla motocykla. Udało się, co prawda nie po wygranym starcie, a po manewrze wyjechać pomiędzy Sebastiana a Grzegorz i również wygrać ostatni wyścig - dodaje Skórnicki.

Receptą na sukces w drugiej części zawodów była... mniejsza waga. - Jak już ubrałem rynsztunek żużlowy, to nie za bardzo chciałem się rozpinać. Wtedy musiałem zrzucić parę kilogramów (śmiech). Zdjąłem ochraniacze, wszystkie buzzery, które mogłyby mi przeszkadzać i nie zaprzątało to mojej głowy - opowiada Skórnicki.

Prowadzący podcast Jacek Dreczka odsłonił kulisy narodzin pomysłów, jak przywitać świeżo upieczonego mistrza kraju. Planów było wiele, a skończyło się tym, że Skórnicki na Golęcinie pojawił się eskortowany przez policję.

Doświadczony zawodnik, będąc najlepszym żużlowcem w Polsce w kolejnym sezonie został rozstawiony dopiero w półfinale. I w nim zajął ósme, czyli ostatnie miejsce premiowane awansem do finału. Nieco ponad trzy tygodnie później na MotoArenie znów mógł sprawić ogromną niespodziankę. Po dwóch seriach startów miał komplet punktów i był samodzielnym liderem.

- W trzecim biegu prowadziłem, ale zamiast jechać tak, jak mi mówił Tomasz Gollob, czyli żebym jechał tam, gdzie umiem najszybciej, to pojechałem tam, gdzie on miałby pojechać, a z kolei on tam, gdzie ja jechać powinienem. I mnie wyprzedził - mówi Skórnicki.

W dwóch ostatnich seriach Skórnicki dorzucił dwa punkty i z dziesięcioma na koncie zajął szóste miejsce. Do medalu zabrakło jednego oczka, które w 19 biegu wywalczył Krzysztof Kasprzak.

Teraz o medalach IMP decyduje cykl trzech turniejów. Dla wielu fanów czarnego sportu jest to psucie klimatu jednodniowych imprez, w których padały niespodzianki. - Ci ludzie, którzy o tym decydują, oni tego nie zrozumieją. Oni tego nie poczują - kończy Skórnicki wątek mistrzostw kraju.

Czytaj także:
W marcu czeka nas dużo żużla. Sprawdź przedsezonowy rozkład jazdy
To był dla niego szok, co zrobił Woffinden!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty