Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Nie jesteś znanym w Polsce zawodnikiem. Opowiedz nam coś o sobie na początek.
Dayle Wood, zawodnik Edinburgh Monarchs: Urodziłem się w 22 listopada 1994 roku w Wagga Wagga w Nowej Południowej Walii. To tam dorastałem. W wieku 22-23 lat mój tata przeniósł się na wybrzeże tego regionu i podążyłem za nim. Założyłem swoją firmę malarską i zacząłem się ścigać na żużlu, co wiązało się z podróżami, bo w naszym regionie nie było totalnie nic. W 2021 roku kolejna przeprowadzka, tym razem do Mildury, by całkowicie skupić się na żużlu.
Od szóstego roku życia ścigasz się na motocyklach, ale na żużel trafiłeś bardzo późno. Czym zatem zajmowałeś się przed speedwayem?
Zawsze kochałem żużel, ale tak jak mówisz, późno zacząłem. Jeden powód już podałem, czyli to, że w miejscu, gdzie mieszkałem nie było tego sportu, trudno było się o nim cokolwiek dowiedzieć. Wcześniej jeździłem trochę w lokalnych zawodach enduro, trochę na różnych owalnych torach, ale to nie było nic poważnego.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Dudek, Holder i Ferdinand gośćmi Musiała
Autami też się ścigałeś z tego co czytałem.
Tak. Kiedy miałem siedemnaście lat, to ścigałem się w midgets cars. Przez kilka lat udawało się czasem wskoczyć na drugie, czasem trzecie miejsce. Potem jednak sprzedaliśmy ten pojazd, więc tak naprawdę żadnych takich dużych sukcesów nie mam.
W 2018 roku zdecydowałeś się przenieść na tory żużlowe. Skąd taka decyzja?
Jak już mówiłem, to żużel kochałem od zawsze. Jednak tam, gdzie mieszkaliśmy, było trudno, by go uprawiać. Pewnego dnia pojechałem do Tamworth. Był tam na sprzedaż motocykl żużlowy. Kupiłem go i zacząłem jeździć po torze w Appin, kiedy ten był jeszcze czynny. Ale to było trzy godziny jazdy od mojego domu...
Nie miałeś żadnych obaw? W wieku 24 lat wielu zawodników podejmuje ważne decyzje, co dalej z ich karierami, a tymczasem ty dopiero rozpocząłeś swoją karierę.
Oczywiście, że były myśli, czy nie jestem za stary, ale i czy nie będę żałował, że nie dałem sobie szansy, kiedy byłem młodszy. Żużel był jednak czymś, co chciałem robić i było wielu i to dobrych zawodników, którzy zaczynali późno.
Przykładem jest chociażby Sam Ermolenko. Amerykanin może być takim wzorem, że ciężką pracą można zajść daleko bez względu na wiek?
Naturalnie. Robię swoją ciężką robotę zarówno na motocyklu, jak i poza torem i wierzę, że jestem w stanie osiągnąć więcej. Trzeba poczekać i zobaczyć, gdzie zajadę.
W sezonie 2023 zadebiutujesz na brytyjskich torach. To, że na taki ruch decydujesz się dopiero w piątym sezonie, jest efektem tego, że wcześniej nie czułeś się gotowy sportowo, czy jednak trzeba było uporządkować kwestie życiowe i wszystko postawić na żużel?
Na pewno bardzo duży ruch. Nadarzyła się ku temu okazja i nie zamierałem jej odrzucić. Wcześniej czułem, że muszę nabyć trochę umiejętności, by myśleć o czymś poza Australią. Włożyłem wiele pracy w to, by ustabilizować się na poziomie, który pozwoli mi realnie myśleć o Europie. I do tego dążyłem.
Myślisz, że gdyby nie brytyjski paszport, to o wyjazd do Europy i rozwijanie swojej kariery w Wielkiej Brytanii byłoby trudniej, a może nawet i byłoby to niemożliwe?
Jest to ogromna pomoc. Żeby uzyskać wizę, musisz zająć miejsce w czołowej czwórce mistrzostw stanowych, a to jest bardzo trudne, bo masz w Australii wielu wspaniałych zawodników. Nie wydaje mi się, aby to było niemożliwe, ale na pewno zajęłoby mi to zdecydowanie więcej czasu. Jednak z pomocą paszportu i Justina Sedgmena udało się wykonać kolejny krok w karierze.
Jak dużym wyzwaniem i poświęceniem jest dla ciebie wylot do Europy i spędzenie tam kilku najbliższych miesięcy?
Pozostawienie rodziny, przyjaciół i firmy to na pewno poważna sprawa. Jednak żużel jest tym, co chciałem i chcę robić, więc musimy sobie z tym poradzić.
Twoja rodzina mocno cię wspiera w rozwoju kariery.
Mam duże wsparcie, nie tylko od rodziny, ale i od przyjaciół, czy mojej partnerki. Mój tata był dla mnie wielkim oparciem, bo wiele mi pomagał, jeździł ze mną kiedy tylko mógł i gdzie się dało. Wiele dał mi także mój nauczyciel i zarazem przyjaciel Cory Gathercole, który poświęcał mi nieskończoną ilość czasu, bym nauczył się jeździć.
Dayle, nie ukrywam, że mocno interesuje mnie ostatnia sytuacja z Taiem Woffindenem w Australii. Tai przekazał na licytację swój puchar, z którego dochód trafił na twoje konto. Wiedziałeś, że Tai coś planuje?
Nie, nie miałem absolutnie pojęcia. To był dla mnie szok i kiedy Tai to ogłosił, to zaniemówiłem. Byłem mu jednak za to bardzo wdzięczny.
Rozmawialiście z Taiem nieco więcej o tym, co zrobił dla ciebie?
Nie, szczerze mówiąc, to nie było okazji, ale dziękowałem mu za to chyba z piętnaście razy.
Jak wiele dla ciebie znaczy ten gest?
Bardzo dużo. Tego nie da się opisać słowami. Przekazał coś, komuś, kogo widział może kilka razy. Jest to coś, czego nigdy nie zapomnę i żadne słowa nie będą wystarczającym podziękowaniem.
Jesteś zainteresowany znalezieniem klubu w Polsce? Czujesz się gotów na takie wyzwania?
Zobaczymy, co się przydarzy w Wielkiej Brytanii. Mam nadzieję, że ten sezon może mi podnieść moje umiejętności, ale wiem, że nadal przede mną dużo pracy do wykonania. Chciałbym jednak kiedyś spróbować swoich sił w Polsce. Myślę, że nie ma rzeczy niemożliwych, więc zobaczymy, co się wydarzy w najbliższych latach.
W Europie planujesz ścigać się wyłącznie w Wielkiej Brytanii, czy chciałbyś występować w otwartych turniejach w innych krajach?
Będę starał się ścigać, jak najwięcej w Wielkiej Brytanii, ale jeśli pojawią się jakieś inne opcje, to ja jestem chętny, by ścigać się, gdzie tylko będzie ku temu możliwość.
Czytaj także:
Tyle mu wystarczyło, by przekonać do siebie mistrza Polski
To może być rewolucja w szkoleniu!