Jednooka legenda. Sukcesy odnosił nie tylko w żużlu
Jerzy Brendler to jeden z pionierów polskiego żużla, który ścigał się na bardzo wysokim poziomie i to pomimo tego, że nie widział na jedno oko. Sukcesy odnosił także w pływaniu, boksie i wyścigach motocyklowych.
Przygodę ze sportem rozpoczął już w wieku 10 lat. Uczęszczał wtedy na treningi pływania i szybko został mistrzem Polski juniorów na dystansach 100 i 200 metrów. Później przyszła kolej na boks.
- Mój serdeczny kolega, późniejszy słynny polski bokser, Henryk Chmielewski namówił mnie na trening bokserski. Zwinny, silny i mały - nadaje się do boksu - zawyrokował ktoś fachowo. W kilka tygodni później, a był to rok 1935, dekorowano mnie efektowną szarfą za zdobycie tytułu mistrza okręgu w wadze muszej - przekazał w książce "Jerzy Brendler - pół wieku ze sportem" (cytaty za historia.swidnik.net).
Jednooka legenda
Prawdziwy sportowiec renesansu, a to nie koniec bogatej i długiej listy jego osiągnięć na polskich arenach. Brendler trenował także skoki do wody, hokej, łyżwiarstwo, ale najbardziej znany był dzięki żużlowi i wyścigom motocyklowym. Do czarnego sportu trafił w wieku 32 lat. Startował w Ogniwie Bytom, gdzie jego klubowymi kolegami byli Włodzimierz Szwendrowski czy Jan Paluch. Po dwóch latach przeniósł się do Włókniarza Częstochowa, gdzie był jednym z liderów.
ZOBACZ WIDEO: Gleb Czugunow stracił miejsce w składzie. Jako przyczynę podał stan psychiczny i brak zaangażowaniaTam był również trenerem. Pierwsze żużlowe szlify pod jego opieką zbierał choćby tragicznie zmarły Bronisław Idzikowski. Pod Jasną Górą był bardzo szanowaną postacią, choć spędził tam tylko trzy lata. - W Częstochowie, przy Olsztyńskiej, formował się żużel, a dziadek dbał, bym poznał nazwiska Mariana Kaznowskiego czy Jerzego Brendlera, legendarnego zawodnika i trenera, który ścigał się bez jednego oka i dosyć dobrze mu to wychodziło - opisywał w książce "Pół wieku na czarno" Marek Cieślak.
Krótką żużlową karierę Brendler zakończył w LPŻ Lublin w 1956 roku. Tam miał być trenerem, ale postanowił wsiąść na motocykl i znów zachwycał formą. Wtedy bardziej niż żużel interesowały go jednak motocyklowe rajdy. W nich był prawdziwym mistrzem. Zamiłowanie do nich rozpoczęło się jeszcze przed II wojną światową.
- W 1934 roku ojciec kupił mi motocykl. Była to piękna maszyna - Ariel 300. Postanowiłem spróbować swoich sił w sporcie motocyklowym. Wystartowałem w lokalnym rajdzie zorganizowanym przez jeden z łódzkich klubów i o dziwo… zająłem pierwsze miejsce w swojej klasie. To mnie zachęciło. Zacząłem poważnie myśleć o sporcie motorowym - mówił Brendler.
Długa lista sukcesów
Po zakończeniu przygody z żużlem skupił się na startach w rajdach motocyklowych. Został zawodnikiem fabrycznym WSK Świdnik. Siedmiokrotnie był mistrzem Polski w klasie 125ccm. Jego sukcesy zostały docenione m.in. w organizowanym przez "Tempo" plebiscycie na najlepszego sportowca Lubelszczyzny, w którym wygrał w 1967 roku.
Lista jego sukcesów była bardzo długa. On sam podchodził do swoich tytułów z humorem. - Doprawdy trudno mi znaleźć prostą, jednoznaczną odpowiedź na pytanie o źródło moich sukcesów. Nie jestem przecież abstynentem, chociaż nigdy nie nadużywałem alkoholu i zawsze kiedy trzeba potrafię odmówić nawet lampki wina. Nie unikam palenia tytoniu. Nie czuję się żadnym fenomenem. Dlaczego mimo to potrafiłem dotrzymać kroku młodym ludziom, często młodszym od moich dzieci - mówił.
Kochał sport, cechowała go upór, silna wola, ambicja. Dążył do doskonałości. Jego życie to jednak nie tylko sport, ale i praca. W WSK Świdnik pracował jako tłumacz, gdyż świetnie znał język niemiecki.
Groźny wypadek w drodze po tytuł
Sportową karierę przerwał wypadek w 1969 roku podczas zawodów rajdowych o mistrzostwo Polski w Gliwicach.
- Wchodziłem w szybki, łagodny łuk na swoim Promocie. Za mną, o kilkadziesiąt metrów w tyle rywale. Czułem się już zwycięzcą. Silnik pracował idealnie. Jednostajnym rykiem niósł po kolejny tytuł wzdłuż szpaleru widzów zlewających się przy szybkości ponad 150km/h w szarą ścianę. Zredukowałem przed zakrętem gaz, a wychodząc z krzywizny puściłem go znów na pełny. Wtedy zatarł się silnik. Trwało to ułamek sekundy. Jak armatni pocisk wyleciałem w powietrze. Jedynym celem było ominięcie przeszkody w postaci drzewa - wspominał.
Wylądował obok drzewa, ale plecami uderzył w drewniany parkan. Leczenie trwało rok, a wypadek oznaczał koniec bogatej w sukcesy sportowej kariery. Brendler zmarł w 1985 po ciężkiej chorobie.
Czytaj także:
Marcin Jaguś poszedł w ślady starszego brata. Karierę zatrzymały kontuzje
Wygrał swój memoriał. Zginął przez prosty błąd
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>