Zawodnicy wyłożą z własnej kasy nawet dwa miliony?! Wielu się na nich wzbogaci

Materiały prasowe / PGE Ekstraliga / Na zdjęciu: Maciej Janowski
Materiały prasowe / PGE Ekstraliga / Na zdjęciu: Maciej Janowski

Czołowi żużlowcy świata zarobią w tym roku w PGE Ekstralidze nawet trzy miliony złotych, ale rekordowe będą także ich wydatki - średnio 1,5 mln złotych. Żużel to jeden z nielicznych sportów, w którym to sami zawodnicy muszą zadbać o wszystko.

Żużlowy biznes kręci się w najlepsze, a patrząc na ceny sprzętu można odnieść wrażenie, że na rekordowych wynagrodzeniach zawodników wzbogacą się praktycznie wszyscy ludzie ze środowiska. Jeszcze nigdy żużlowcy nie musieli być przygotowani na tak wysokie koszty uprawiania tego sportu.

O ile do tej pory wydatki na poziomie miliona złotych były uznawane za ekstrawagancję, to tym razem większość uczestników GP i czołowych zawodników PGE Ekstraligi musi być przygotowanych na znacznie większe koszty. Rekordziści wydadzą w sezonie być może nawet dwa miliony złotych!

Blisko 50 procent podwyżki

Nie ma części do żużlowego motocykla, która obecnie nie byłaby droższa niż w zeszłym roku. Zdecydowanie największym wydatkiem będą oczywiście silniki. Jeszcze niedawno jednostkę napędową gotową do ścigania na najwyższym poziomie można było kupić za 25 tysięcy złotych. Dziś ceny wahają się pomiędzy 36 tysięcy złotych, a nawet 40 tysięcy złotych, gdy zawodnik zdecyduje się na eksperymentalną wersję.

ZOBACZ WIDEO: Janowski o medalu w Grand Prix: Krąży wśród znajomych. Dobrze, że wreszcie jest

Przed sezonem zawodnicy zwykle kupują od dwóch do czterech nowych jednostek napędowych, a w zależności od wyników dokupują je także w trakcie roku. Ogólna liczba nowych silników w trakcie roku to zwykle od czterech do sześciu. Paradoksalnie, więcej w sprzęt inwestują ci, którzy mają gorsze wyniki, bo to oni muszą szukać nowych rozwiązań i testować nowy sprzęt. W zależności od potrzeb zawodnika koszty silników wyniosą w tym roku od 140 do nawet 240 tysięcy złotych.

Tunerzy wysoko się cenią

Spory wpływ na tak duże koszty mają znaczne podwyżki u czołowych tunerów świata. W tym roku podstawowy serwis kosztować będzie w zależności od zakładu od 6,5 do 8 tysięcy złotych. Bardziej skomplikowany przegląd to z kolei wydatek od 9 do nawet 15 tysięcy złotych (w przypadku zatarcia silnika). W zależności od liczby meczów i treningów każdy z zawodników z czołówki będzie musiał wysłać silniki na serwis przynajmniej 25-40 razy. Rocznie same utrzymanie silników w dobrym stanie będzie kosztować około 280 tysięcy złotych. Oszczędzać na tym nie wolno, bo rzadsze serwisy to większe ryzyko defektu czy zatarcia silnika.

Sam silnik to jednak dzisiaj dopiero początek, bo ogromny wpływ na szybkość na torze mają nowinki techniczne i drobne elementy motocykla. Rama, wraz z wszystkimi niezbędnymi elementami motocykla, to koszt przynajmniej 35 tysięcy złotych, a jeśli ktoś chce mieć produkty z najwyższej półki wykonane z tytanu, to musi być przygotowany nawet na wydatek 40 tysięcy złotych.

Takich kompletnych motocykli każdy z czołowych zawodników ma przynajmniej pięć. Zwykle przynajmniej jeden dodatkowy motocykl kupuje się na części, by mieć pod ręką zapasowe elementy w razie wypadku w trakcie zawodów. Gdyby lider zespołu przyjechał na mecz z dwoma motocyklami, mogłoby zostać to źle odebrane nie tylko przez władze klubu, ale także kolegów z drużyny.

Mechanik jak specjalista IT w korporacji

Podstawą dobrych wyników jest także zgrany i doświadczony team. Praca mechanika nie jest łatwa, a wielu znakomitych specjalistów zrezygnowało w ostatnich latach z tego fachu, a to przełożyło się na wzrost zarobków tych, którzy zostali. Rekordziści zarabiają nawet ponad 15 tysięcy złotych miesięcznie, ale poza dbaniem o sprzęt, prowadzeniem busa na i z zawodów, muszą także pomagać w doborze ustawień podczas meczów. Mniej doświadczeni mechanicy zarabiają około 10 tysięcy złotych miesięcznie. Praktycznie wszyscy z nich prowadzą własną działalność gospodarczą.

W Grand Prix nie ma zawodnika, który na stałe nie miałby wokół siebie dwóch specjalistów. Większość ma przynajmniej dwóch i jednego menedżera, który pomaga wszystko odpowiednio zorganizować. Zdarzają się jednak teamy, w których kręci się nawet pięć osób, a każda odpowiada za inne obowiązki. Oszczędni zawodnicy wydadzą na utrzymanie teamu przynajmniej 240 tysięcy złotych, a ci bardziej rozrzutni blisko 500 tysięcy złotych. Ze względu na brak specjalistów nie ma już co liczyć na zatrudnienie kogoś tylko na miesiące "żużlowe" i wysokie stawki trzeba opłacać cały rok.

Pokonują równowartość przynajmniej dwóch długości równika

Żużlowców dotkną także podwyżki cen paliwa. Bus każdego z czołowych zawodników świata przejeżdża bowiem po Europie średnio od 80 do nawet 140 tysięcy kilometrów. Nawet jeśli zawodnik podróżuje na zawody samolotem, to mechanicy jadą busem, w którym mają cały sprzęt. Wiele zależy oczywiście od liczby lig, w których zawodnik startuje regularnie, imprez towarzyskich, a także lokalizacji bazy sprzętowej. Bartosz Zmarzlik od tego sezonu na każdy trening musi przejechać w sumie ponad tysiąc kilometrów.

Zawodnicy z czołówki muszą się liczyć z tym, że w związku ze wzrostem cen paliwa w tym roku wydadzą na paliwo grubo ponad 100 tysięcy złotych. Aby nieco zaoszczędzić, Krzysztof Buczkowski w zeszłym sezonie dojeżdżał na mecze Falubazu pociągiem. Mechanicy wciąż jednak podróżowali busem. W związku z ogromną liczbą przejeżdżanych kilometrów, każdy z zawodników co 4-5 sezonów wymienia busa na nowy model. Koszt leasingu to około trzy tysiące złotych miesięcznie.

Wiele części wymienia się co mecz

Gigantyczne koszty stanowią także części motocykla, które trzeba wymieniać praktycznie co mecz. Tak jest choćby z bardzo ważnym w żużlu sprzęgłem. Podstawowe elementy sprzęgła wymieniane co zawody to zwykle wydatek nawet trzech tysięcy złotych. W sezonie daje to minimum 180 tysięcy złotych.

Bardzo drogie są także opony, a najbardziej popularne obecnie Anlasy są tak miękkie, że na niektórych torach po jednym wyścigu nadają się tylko do wyrzucenia. Przyjęło się jednak, że jedna opona wystarcza na dwa biegi. Czołowi żużlowcy zużywają ich w trakcie sezonu od 150 do nawet 200.

Na nowych oponach trzeba jeździć także na treningach, bo bez tego trudno o rzetelną ocenę sprzętu i test ustawień silnika. Jedna opona kosztuje obecnie 420 złotych, co daje nam rocznie od 63 do 84 tysięcy złotych. Niektórzy zawodnicy mają umowy z dostawcami sprzętu i część opon dostają zupełnie za darmo. Podobnie jest zresztą z olejami, bo roczne ich zużycie to 10-20 tysięcy złotych rocznie.

Muszą zabezpieczać się na wypadek końca kariery

Żużel to ryzykowny sport, więc i ubezpieczyciele niezbyt garną się do tego, by przygotowywać oferty dla przedstawicieli tej dyscypliny. Obecnie żużlowców zgadza się ubezpieczać tylko jedna firma, która oferuje kompleksową polisę w przypadku wypadku oznaczającego koniec kariery lub trwałe kalectwo i gwarantuje wypłatę kilkumilionowego odszkodowania.

Po wypadku koszmarnej kontuzji uda Jarosława Hampela z 2015 roku, z polisy korzystają praktycznie wszyscy czołowi zawodnicy i to mimo iż kosztuje ona aż 100 tysięcy złotych rocznie. Zawodnicy w umowie mają także zagwarantowane odszkodowanie na wypadek absencji przez większą część sezonu.

Kask kosztuje 2,8 tysiąca złotych, ale tradycją jest, że każdy z zawodników oddaje je do malowania, a to sprawia, że jeden kask kosztuje nawet pięć tysięcy złotych. Każdy z zawodników kupuje przynajmniej pięć sztuk na cały sezon. Kevlar wraz z oszyciami na motocykl to dziś około dziewięciu tysięcy złotych. Dodatkowy koszt to ortezy, ochraniacze - z większości z nich można jednak korzystać dłużej niż przez rok, więc koszty są stosunkowo niewielkie.

Chcą skorzystać na bogactwie zawodników?

Informacje zawarte w tekście pochodzą od mechaników i menedżerów kilku czołowych zawodników świata. O skomentowanie gigantycznego wzrost cen poprosiliśmy z kolei menedżera Artioma Łaguty Rafała Lewickiego, który w środowisku znany jest także jako współwłaściciel firmy Speed Products - głównego dostawcy sprzętu żużlowego.

- Od czterech lat mamy do czynienia z systematycznym wzrostem cen za części do motocykli. Związane jest to z wieloma czynnikami, ale chyba najmniej z tym, że ktoś chce celowo skorzystać na wzroście wynagrodzenia zawodników. Zagraniczni producenci borykają się z inflacją w swoich krajach i utrudnionym dostępem do materiałów. Tunerzy z kolei z dużymi podwyżkami cen prądu. W tym roku większym problemem niż podwyżki cen, mogą okazać się trudności w dostępności niektórych produktów - komentuje Lewicki.

O ile najlepsi wciąż zakończą sezon z ogromnym zyskiem, bo na samo przygotowanie do sezonu otrzymali przynajmniej milion złotych, to gigantyczny problem będą mieli słabsi zawodnicy. Ceny serwisów sprzętu i silników są takie same dla drugoligowców, a oni o zarobieniu miliona złotych w sezonie mogą jedynie pomarzyć. Oszczędności będą musieli szukać w każdym elemencie. To z kolei może utrudnić im walkę z najlepszymi i robienie postępu. Można się więc spodziewać, że przewaga technologiczna czołówki będzie rosnąć z każdym miesiącem sezonu.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Woffinden o swojej przyszłości w Sparcie
Nie chce wracać do pracy w telewizji

Źródło artykułu: WP SportoweFakty