Tor na stadionie im. Edwarda Jancarza w Gorzowie Wlkp. przez kilka dni był przykryty plandeką. Nałożono ją już w środę, 12 kwietnia, zaraz po sparingu z Fogo Unią Leszno, by zabezpieczyć nawierzchnię przed starciem PGE Ekstraligi z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz, które planowano na piątek, 14 kwietnia.
Ostatecznie przełożono je na wtorek i do poniedziałku tor również był przykryty. Pod plandeką czekała gorzowian niemiła niespodzianka.
- Przyjechaliśmy tu wszyscy na trening, odkrywając plandekę na pewniaka, że wszystko będzie "okej" po opadach deszczu. Przez kilkudniowe opady ten deszcz jednak przeciekł przez plandekę. Okazało się, że ma ona duże mankamenty. Nie powinna przemakać nawet przy długotrwałych opadach, a jednak to się stało. Widział to komisarz, który też był zdziwiony. Odkryliśmy więc plandekę i pojechaliśmy do domu, bo trzeba było zabrać się za przygotowanie toru, żeby mecz w ogóle się odbył. Dzięki wytężonej pracy toromistrza do późnych godzin nocnych udało się przygotować fajny, bezpieczny tor - przyznał Szymon Woźniak.
ZOBACZ WIDEO: Czy powiększanie ligi ma sens przy takiej pogodzie? Eksperci wspominają październikowy finał na błocie
- Jeżeli mówimy o jakimkolwiek atucie własnego toru, to te zawody zaczęliśmy z czystą kartą wraz z gośćmi. Gdzieś tam mogliśmy się odnosić do sparingu z Lesznem, ale widzieliście, jak ten tor wyglądał wtedy - dodał, zapytany o to, czy gospodarze mieli jakąkolwiek przewagę nad grudziądzanami. W telewizyjnym wywiadzie żużlowiec wspomniał, że atut toru w Gorzowie jest jak yeti.
Te problemy nie przeszkodziły jednak miejscowym wygrać wtorkowego spotkania, a Woźniak i Anders Thomsen byli niemalże bezbłędni. Już wcześniej wychowanek Polonii Bydgoszcz komplementował sprzęt od Ryszarda Kowalskiego.
- Do każdego sezonu przygotowuję się najlepiej, jak potrafię. Staram się zrobić najwięcej najlepszych rzeczy, jakie tylko mogę. Nie inaczej było teraz. Skupiałem się na każdym, nawet najmniejszym, aspekcie, na którym mogłem. Zostawiłem wiele serca w warsztacie, na treningach, w domu. Wszędzie i na każdej płaszczyźnie. Robię tak co roku. Pojechałem dobry mecz. Mój sprzęt był bardzo szybki. Trafiłem z ustawieniami, silnikiem. Jestem bardzo zadowolony, że wszystko działało tak, jak należy. Wiadomo, że jak sprzęt jest szybki, to jazda wygląda lepiej i można mijać rywali - mówił po spotkaniu z GKM-em.
Swój występ zakończył efektownym minięciem Nickiego Pedersena i Maxa Fricke'a w 15. wyścigu. - W ostatnim biegu trochę zepsułem. Zaryzykowałem z ustawieniami. Po pierwszych metrach wiedziałem, że to była zła decyzja i nie pozostało mi nic innego, jak budować prędkość i czułem, że ten motocykl ma ochotę się rozpędzać. Zrobił to w samą porę. Wiedziałem, że to jest moja szansa. To 5:1 na koniec pozwoliło nam zbudować fajną przewagę - zdradził 29-latek z Tucholi.
Jeszcze przed meczem z grudziądzanami było wiadomo, że nie odbędą się rundy DMPJ zaplanowane w Gorzowie na środę i czwartek. Powodem są oczywiście prognozy, choć i tak lider gorzowskiej drużyny został spytany o to, czy doszukuje się w tym szansy na trening.
- Jeszcze nie było czasu podyskutować z trenerem i omówić plan na ten tydzień. Przez przeniesiony mecz zrobiło nam się trochę ciasno, bo mamy dosłownie dwa dni i potem w piątek w Częstochowie, a ja w sobotę mam finał Drużynowych Mistrzostw Europy w Niemczech. Nie wiem, czy będę szukał jakiegoś treningu czy zrobię sobie dwa dni wolnego. Trudno nam będzie znaleźć tor podobny do częstochowskiego. Zobaczymy - powiedział.
We wspomniany piątek ebut.pl Stal pojedzie pod Jasną Górę, by zmierzyć się z Tauron Włókniarzem. - Ja nic nie uważam. Wiem po prostu jedno: jedziemy do Częstochowy walczyć, zostawić serce na torze i po prostu pokazać się z dobrej strony. Nikt nie żyje wspomnieniami. Żużlowcy to ludzie twardo stąpający po ziemi. Nie mamy wspomnień dobrych czy złych, przeczuć i nastawień. Jedziemy wykonać naszą pracę najlepiej jak potrafimy i pokazać Stal najsilniejszą, jak to tylko możliwe. Rywal jest wymagający - zakończył Szymon Woźniak.
Czytaj także:
Woźniak na koniec rozpalił trybuny do czerwoności, a Krakowiak nie wykorzystał szansy
Początek sezonu to tylko sporadycznie dobre występy młodzieżowców