Na kilka godzin przed startem zawodów zamykających 4. rundę PGE Ekstraligi kierownictwo gości zgłosiło obiekcje co do stanu nawierzchni toru w Krośnie leżącego wcześniej pod plandeką. Gospodarze starali zachowywać się przy tym spokój, a co ciekawe prezes Grzegorz Leśniak przekazał naszemu portalowi około godz. 17:00, że tor został odebrany. Tymczasem Canal+ Sport 5 przekazało, że nastąpiło to dopiero kilkadziesiąt minut później, już po godz. 18.
Trener Ireneusz Kwieciński przekonywał, że cały ten ambaras nie wytrącił jego obozu z równowagi, zwracając jednocześnie uwagę na to, że ktokolwiek by nie przyjechał na mecz do miasta szkła, to solidarnie zgłasza obiekcje co do kondycji toru. W czwartek przed spotkaniem z For Nature Solutions KS Apatorem Toruń krytyką na ten temat podzielił się bowiem Robert Sawina. Cellfast Wilki odpowiedziały jednak na torze, wygrywając 50:40.
Beniaminek liczył, że podobnie będzie w niedzielę w starciu z drugim z rywali z województwa kujawsko-pomorskiego oraz przy okazji tym, który podobnie jak on ma bronić się przed spadkiem z elity. I trzeba przyznać, że słusznie to "krośnieńska wataha" była upatrywana jako faworyt, bo już początek niedzielnych zawodów potwierdził jej aspiracje co do zainkasowania do tabeli kolejnych dwóch bezcennych punktów.
Cellfast Wilki po pierwszej serii prowadziły 14:10, ale, co ciekawe, ich największe gwiazdy: Andrzej Lebiediew i Jason Doyle swój bieg przegrały 2:4. Australijczyk, który w sobotni wieczór był czwarty w Grand Prix Chorwacji w Gorican, miał walczyć z awarią sprzęgła. Miejscowych zaskoczył ponadto Kacper Pludra, zwycięzca gonitwy czwartej. Przewaga krośnian brała się stąd, że pierwsze dwa biegi wygrali 9:3, a znów skuteczny żużel pokazali m.in. ich juniorzy.
ZOBACZ WIDEO: Miał być następcą Zmarzlika. Były prezes o zjeździe formy juniora. "Do tego się nie przyzna"
W drugiej serii znacznie szybszy był już Doyle, ale za to Andrzej Lebiediew w swoim siódmym biegu w Krośnie w tym roku znów nie wygrał, a co więcej przegrał 1:5 z Glebem Czugunowem i Maxem Frickem. Goście doprowadzili tym samym do remisu (18:18) i mogli odetchnąć. Tyle tylko, że... w siódmym wyścigu wieczoru debiutujący na podkarpackim owalu Nicki Pedersen został maksymalnie sponiewierany przez parę Vaclav Milik - Krzysztof Kasprzak.
Choć słynny Duńczyk miał w dorobku cztery "oczka"... postanowił zrezygnować z jazdy i udał się do szatni. W nieparlamentarnych słowach opisał Łukaszowi Benzowi z Canal+ Sport 5 stan toru i że w trakcie jego drugiego startu dwukrotnie "wyrwało mu nogę" tak, że czuł ogromny ból i przez to dalej nie ma zamiaru się już ścigać. Zresztą grudziądzanie często "bombardowali" telefonami sędziego Michała Sasienia, zgłaszając uwagi co do toru.
Koledzy trzykrotnego indywidualnego mistrza świata nie zamierzali się tym przejmować. Frederik Jakobsen i debiutujący na poziomie ekstraligowym Wadim Tarasienko wygrali 5:1 z Lebiediewem i znów wyrównali wynik meczu (24:24). Po chwili Fricke stoczył pasjonującą batalię z Kasprzakiem i dał ZOOleszcz GKM-owi remis. A gdy Pedersen był już w tym czasie pod prysznicem, zastępujący go Wiktor Rafalski nieoczekiwanie wygrał z pogubionym zupełnie Mateuszem Świdnickim i zamiast 5:1 było 4:2 dla beniaminka. Dodajmy, że wcześniej wykluczony za spowodowanie upadku kolegi został Pludra.
Wzorowo ze swoich obowiązków wywiązywali się za to Milik i Doyle, którzy odnieśli podwójną wygraną i było 36:30. Trener Janusz Ślączka posłał więc z rezerwy taktycznej Pludrę, który na ostatnim kółku dwunastej odsłony dnia wyprzedził Denisa Zielińskiego. Spowodowało to, że za Pedersena nie mogła zostać uruchomiona kolejna taktyczna i stąd w niezwykle istotnym wyścigu trzynastym znowu wystartował niezwykle zapracowany Pludra.
Aby jednak Wilki mogły kroczyć po sukces, potrzebna była pobudka Lebiediewa. Ta nastąpiło w trzynastym i czternastym biegu, tyle że zarazem obok dwóch zwycięstw Łotysza dwa zera wpadły na konto Kasprzaka. Przegrywał on m.in. ze wspomnianym przed chwilą juniorem gości. To spowodowało, że pierwsze od 2006 roku spotkanie ligowe pomiędzy klubami z Krosna i Grudziądza rozstrzygało się w ostatnim biegu. Na wysokości zadania stanęli obcokrajowcy. Milik udaremnił atak Fricke'a i razem z Doylem zapewnili wygraną różnicą ośmiu punktów.
Wyniki:
Cellfast Wilki Krosno - 49
9. Vaclav Milik - 13+1 (3,3,1*,3,3)
10. Krzysztof Kasprzak - 6+1 (2,2*,2,0,0)
11. Mateusz Świdnicki - 2 (1,0,1,-)
12. Jason Doyle - 10+2 (0,3,3,2*,2*)
13. Andrzej Lebiediew - 10 (2,1,1,3,3)
14. Krzysztof Sadurski - 5+2 (2*,1*,0,2)
15. Denis Zieliński - 3 (3,0,0)
16. Szymon Bańdur - ns
ZOOleszcz GKM Grudziądz - 41
1. Gleb Czugunow - 3 (d,3,0,d)
2. Max Fricke - 9+1 (1,2*,3,3,0)
3. Wadim Tarasienko - 7+3 (2,1*,2*,1*,1)
4. Frederik Jakobsen - 8 (0,2,3,1,2)
5. Nicki Pedersen - 4 (3,1,-,-,-)
6. Kacper Pludra - 8+1 (1,3,w,1,2,1*)
7. Kacper Łobodziński - 0 (0,0,-)
8. Wiktor Rafalski - 2 (2)
Bieg po biegu:
1. (70,11) Milik, Tarasienko, Świdnicki, Czugunow (d/4) - 4:2 - (4:2)
2. (71,36) Zieliński, Sadurski, Pludra, Łobodziński - 5:1 - (9:3)
3. (69,48) Pedersen, Lebiediew, Fricke, Doyle - 2:4 - (11:7)
4. (69,14) Pludra, Kasprzak, Sadurski, Jakobsen - 3:3 - (14:10)
5. (70,49) Doyle, Jakobsen, Tarasienko, Świdnicki - 3:3 - (17:13)
6. (70,08) Czugunow, Fricke, Lebiediew, Zieliński - 1:5 - (18:18)
7. (69,36) Milik, Kasprzak, Pedersen, Łobodziński - 5:1 - (23:19)
8. (69,87) Jakobsen, Tarasienko, Lebiediew, Sadurski - 1:5 - (24:24)
9. (68,97) Fricke, Kasprzak, Milik, Czugunow - 3:3 - (27:27)
10. (69,51) Doyle, Rafalski, Świdnicki, Pludra (w/su) - 4:2 - (31:29)
11. (69,68) Milik, Doyle, Jakobsen, Czugunow (d/4) - 5:1 - (36:30)
12. (69,34) Fricke, Sadurski, Pludra, Zieliński - 2:4 - (38:34)
13. (69,34) Lebiediew, Pludra, Tarasienko, Kasprzak - 3:3 - (41:37)
14. (69,72) Lebiediew, Jakobsen, Pludra, Kasprzak - 3:3 - (44:40)
15. (69,26) Milik, Doyle, Tarasienko, Fricke - 5:1 - (49:41)
Sędzia: Michał Sasień
Komisarz toru: Paweł Stangret
Zestaw startowy: I
Frekwencja: około 7 000 widzów
NCD: 68,97 s. - uzyskał Max Fricke (GKM) w biegu 9.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Piotr Pawlicki był wściekły na decyzję sędziego! "Szkoda gadać"
Starcie godnych siebie przeciwników z emocjami! Zabójcza końcówka Falubazu