Żużel. Powiało optymizmem u Janowskiego. Dołączy do czołówki na PGE Narodowym?

To był udany weekend w wykonaniu Macieja Janowskiego. Zeszłoroczny brązowy medalista mistrzostw świata z optymizmem może spoglądać na zbliżającą się rundę Grand Prix na PGE Narodowym. Upoważniają go do tego ostatnie występy.

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch
Maciej Janowski WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Maciej Janowski
Jeszcze przed startem rozgrywek PGE Ekstraligi pojawiły się spekulacje dotyczące dyspozycji Macieja Janowskiego, który nie błyszczał skutecznością w turniejach indywidualnych.

Po pierwszych pięciu kolejkach Polak nie wyróżnia się pod względem statystycznym w ekstraligowej kampanii (średnia 1,958, 17. w lidze), ale na taki stan rzeczy ma wpływ tak naprawdę jeden kompletnie nieudany mecz. Kapitan Betard Sparty Wrocław nie spisał się w Toruniu, gdzie przy swoim nazwisku zapisał tylko 2 "oczka". W pozostałych czterech spotkaniach nie schodził poniżej dwucyfrowego rezultatu.

Mimo to i tak nie przekonywał swoją jazdą. Po prostu Maciej Janowski jakiego znamy z ostatnich lat, to żużlowiec wyróżniający się na tle pozostałych i imponujący szybkością na dystansie. W zeszłym roku choćby przyzwyczaił nas do tego, że jest niezawodny i Dariusz Śledź może na niego liczyć w każdej sytuacji. Ponadto w cyklu Grand Prix nie odstawał od czołówki, co doprowadziło go do pierwszego medalu mistrzostw świata w karierze. Tymczasem tegoroczną rywalizację o światowy czempionat zaczął od 14. miejsca w chorwackim Gorican.

ZOBACZ WIDEO: Zawodnik Betard Sparty "gwiazdorzy"? "Ludzie nie rozumieją, że to narzędzia marketingowe"

W miniony weekend Janowski zasygnalizował, że zaczyna zażegnywać drobne problemy, bo mówienie w tym przypadku o jakimś kryzysie byłoby srogim nadużyciem. W sobotę wrocławianin błyszczał na opolskim owalu podczas finału Złotego Kasku.

Zawody ze względu na warunki atmosferyczne stały pod znakiem zapytania, ale finalnie udało się je przeprowadzić i trzeba przyznać, że było to wyśmienite widowisko dla oczu, w którym pierwszoplanową rolę odegrał właśnie Maciej Janowski. Pokonał on głównych rywali w walce o zwycięstwo, w tym Bartosza Zmarzlika i Piotra Pawlickiego, którzy później towarzyszyli mu na podium, ale co w tym przypadku najistotniejsze, imponował prędkością.

Janowski po sobotnich zawodach był w świetnym humorze. Do tego stopnia, że podczas telewizyjnego wywiadu przejęzyczył się i nazwał je treningiem. Z drugiej strony na torze w Opolu prezentował się tak swobodnie, jakby właśnie odbywał próbne jazdy, a nie brał udział w poważnym turnieju.

Dzień później okazał się być bohaterem ostatniej akcji w meczu przeciwko ebut.pl Stali Gorzów. Rywale dzielnie stawiali czoła faworyzowanym wrocławianom, którzy dopiero w biegach nominowanych zapewnili sobie zwycięstwo (49:41). Janowski z kolei przeplatał dobre wyścigi z nieudanymi, ale na koniec zafundował szarżę palce lizać, gdy zwieńczył pościg za Andersem Thomsenem skutecznym atakiem na prowadzenie. A trzeba dodać, że Duńczyk tego dnia był wybitnie szybki.

Wygląda więc na to, że u Janowskiego wszystko pomału wraca na odpowiednie obroty, lecz zawodnik nie traci czujności. - Tak naprawdę co bieg robiliśmy jakieś zmiany. Nawet po wyścigu, który wygrałem, wydawało mi się, że mój motocykl jest bardzo szybki i nie będę potrzebował żadnych zmian. W kolejnym wyścigu rywale mi odjeżdżali i przywiozłem zero. Więc cały czas była obserwacja i korekta - mówił po spotkaniu w telewizyjnej mixed zonie (zobacz więcej ->>).

Udany weekend w wykonaniu Macieja Janowskiego to dobry prognostyk przed zbliżającym się w sobotę turniejem o Grand Prix Polski, który odbędzie się na PGE Narodowym w Warszawie. Z taką formą Polak będzie kandydatem do zajęcia miejsca w ścisłej czołówce.

Czytaj również:
- Sparta kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Maciej Janowski będzie w finale GP Polski na PGE Narodowym?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×