Żużel. GKSŻ odpowiada na oświadczenie prezesa Abramczyk Polonii

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Jerzy Kanclerz i Jacek Woźniak
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Jerzy Kanclerz i Jacek Woźniak

Przewodniczący Jury niedzielnego meczu w Bydgoszczy - Dariusz Cieślak - jest zdziwiony słowami, jakie padły w poniedziałkowym oświadczeniu prezesa Abramczyk Polonii, Jerzego Kanclerza.

W niedzielę w Bydgoszczy mieliśmy być świadkami meczu Abramczyk Polonii ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. Spotkanie zostało jednak odwołane, a powodem takiej decyzji był tor, a właściwie jego fragment - drugi wiraż, który nie umożliwiał bezpiecznego ścigania.

W poniedziałek prezes bydgoskiego klubu Jerzy Kanclerz wydał oświadczenie (dostępne TUTAJ), w którym użył stwierdzenia: "Od rana prace torowe nadzorował komisarz i jego polecenia zostały wykonane. W naszej ocenie, tor można było przygotować do jazdy."

Wypowiedź ta nie przeszła bez echa w Głównej Komisji Sportu Żużlowego. Głos zabrał Przewodniczący Jury, Dariusz Cieślak, który jest zaskoczony stanowiskiem Kanclerza.

ZOBACZ WIDEO: Zawodnik Apatora bije się w pierś i mówi o presji na Sawinie. "Nie wiem o co chodzi"

- Przyjmuję to wszystko z dużym zdziwieniem, bo kiedy przebyłem na stadion w niedzielę po godzinie 9:00, to był już tam obecny komisarz toru. Nikt nie zwracał wtedy uwagi, że coś jest nie tak i że prace podejmowane na torze mogą okazać się niewystarczające lub niewłaściwe. Poza tym pierwsze posiedzenie jury rozpoczęło się już o godzinie 10:00 i byli na nim obecni kierownicy obu drużyn i kierownik zawodów. Nikt nie miał żadnych uwag do tego, co dzieje się na torze. Wszyscy byli zgodni, że właśnie tak należy działać. W związku z tym oświadczenie prezesa Polonii jest dla mnie naprawdę dziwne - mówi Cieślak na łamach serwisu polskizuzel.pl.

Jerzy Kanclerz zauważył w swoim prasowym wystąpieniu, że położenie folii nie zawsze jest idealnym wyjściem, bowiem powoduje to jego "odparzenia". I tak też było w Bydgoszczy. Choć z trybun i w telewizji owal nie wyglądał źle, to po zapoznaniu się z nim w tym newralgicznym punkcie dało się odczuć jego plastelinową strukturę.

- Największy problem polegał na tym, że cały poprzedni dzień padało. Tor wizualnie wyglądał dość dobrze. Kłopotem był jednak pas na wejściu w drugi łuk. Po rozbronowaniu nawierzchnia się przesuszała i wydawało się, że będzie w porządku. Było w niej jednak mnóstwo wilgoci po opadach i dlatego z czasem wytworzyła się "poduszka". Co ciekawe, pierwszy łuk był przez długi czas idealny. Wszyscy po nim chodziliśmy i mieliśmy takie samo zdanie. Tymczasem o godzinie 13:00 wszystko zaczęło się ruszać. Przyznam szczerze, że nigdy z czymś takim się nie spotkałem. To samo mówili Jacek Woźniak i Krzysztof Kanclerz. Dla nich też było to dziwne i oni również mówili, że warunki nie są bezpieczne. Nie pozostało zatem nic innego jak odwołać zawody - dodał Cieślak.

Czytaj także:
To ich inwestycja w przyszłość. Menadżer o roli 16-latka w składzie Wilków
Beniaminek wiedział na jak trudny teren jedzie. O to prosi menadżer Cellfast Wilków

Źródło artykułu: WP SportoweFakty