Szymon Michalski, WP SportoweFakty: Po czterech odjechanych meczach jest pan najskuteczniejszym zawodnikiem 1. Ligi Żużlowej ze średnią 2,6 pkt/bieg. Spodziewał się pan tego, że będzie tak wykręcał aż tak dobre wyniki?
Przemysław Pawlicki, zawodnik Enea Falubaz Zielona Góra: Robimy wszystko, żeby wyniki były jak najlepsze. Jako sportowiec zawsze będę dostrzegał rzeczy, które będę chciał poprawić. Cały czas jesteśmy czujni i pracujemy nad tym, żeby moja jazda była jak najlepsza.
Co składa się na tak świetną średnią?
Dużo czynników wpływa na to, że ten wynik jest zadowalający.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lambert tłumaczy się z kwestii silników. "Prędkość była, ale w niewłaściwych miejscach"
Wiadomo, że korzysta pan z usług tunera Michała Marmuszewskiego. Jednostki spisują się bez zarzutu?
Z Michałem udało nam się dojść do poziomu, że bardzo dobrze czuje się na sprzęcie od niego. Jak widać po wynikach, charakterystyka silników odpowiada mi, a nasza współpraca się rozwija, z czego się bardzo cieszę.
Chwali pan sobie współpracę z tunerem Michałem Marmuszewskim, jednak są też zawodnicy, którzy nie do końca potrafią odnaleźć się na tych silnikach. Z czego to wynika?
Trudno mi powiedzieć, bo tuner składa silnik pod konkretnego zawodnika. Nie zawsze charakterystyka danego tunera może odpowiedzieć zawodnikowi.
W przeszłości korzystał pan z usług tego tunera, czy współpraca zaczęła się w tym roku?
Z Michałem zaczęliśmy współpracować w tym roku.
Ma pan w swojej stajni silniki wyłącznie od Michała Marmuszewskiego, czy też od innego tunera?
W tej chwili skupiamy się na współpracy z Michałem, ale ciągle współpracuje z Witoldem Gromowskim.
W przeszłości rotował pan jednak jednostkami od różnych tunerów. Czy to było przyczyną nie do końca udanych wyników w ostatnich latach?
Przez kilka lat stawiałem na jednego tunera, tylko moja cierpliwość w pewnym momencie się kończyła. Presja drużyny i samego siebie zmuszała mnie do tego, żeby szukać czegoś innego, jeśli brakowało mi przez jakiś czas prędkości i przede wszystkim komfortu i radości z jazdy na motocyklu. Nie zawsze trafiałem na charakterystykę silnika, która mi odpowiadała. Nie chodzi mi o to, że te silniki były słabe, wolne. Spotkałem się z takim przypadkiem, że razem z bratem braliśmy silniki od jednego tunera i mi te jednostki zupełnie nie pasowały, z kolei Piotrkowi bardzo pasowały. Zdarzało się też tak, że było odwrotnie. Powtórzę się, że nie każdy tuner pasuje każdemu zawodnikowi i to moim zdaniem ma ogromne znaczenie.
Z jakimi oczekiwaniami przechodził pan do 1. Ligi?
Myślałem o tym, by odbudować się i awansować razem z Falubazem Zielona Góra do PGE Ekstraligi.
Czy schodząc do 1. Ligi nie miał pan obaw, że zaliczy pan "twarde lądowanie" na zapleczu PGE Ekstraligi i popadnie pan w tzw. pierwszoligowy marazm?
Na pewno przechodziły mnie takie myśli. To nie była dla mnie na początku łatwa decyzja. Wiedziałem, po co zacząłem jeździć na żużlu i jakie postawiłem sobie cele. Decyzja w pewnym momencie stała się prosta. Musiałem w pewnym momencie poczynić duże zmiany, żeby się rozwinąć i wrócić do dobrej dyspozycji. Bardzo mocno skupiliśmy się na pracy przez zimę. Wszystko zaczyna fajnie funkcjonować i wyglądać. Przede wszystkim wróciła radość z jazdy na motocyklu i to najważniejsze.
Dopuszcza pan w ogóle do siebie myśl, że przyszły sezon również spędzi pan w 1. Lidze?
Nawet się na tym teraz nie skupiam. Myślę o tym, co krótko przede mną. Nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Liczy się to, co w najbliższych dniach.
Nie żałuje pan zejścia do 1. Ligi?
Na tę chwilę w żadnym wypadku nie mogę powiedzieć, że żałuję. Jest to dla mnie dobry krok w kierunku tego, żeby z powrotem wrócić do dużo lepszej jazdy. Zależało mi na tym, żeby znowu zacząć się bawić jazdą. Zaczynam czuć różnicę. Mogę być z tego tylko zadowolony.
Czy gdyby nie zdecydował się pan na zejście do 1. Ligi, to tych rewelacyjnych wyników nie byłoby?
Trudno powiedzieć, bo nie startuję w PGE Ekstralidze, choć ścigam się z tymi zawodnikami, którzy tam startują i wygrywam z nimi. Na pewno wyglądałoby to zupełnie inaczej niż w zeszłych latach. Nie chciałbym jednak o tym myśleć, bo tego nie ma. Skupiam się na tym, co jest. Reprezentuję Falubaz i to jest mój priorytet. Nie myślę o tym, co by było, gdyby.
Co możemy powiedzieć o sile Falubazu? Można już wyciągać wnioski po tych czterech meczach?
Jeszcze za wcześnie. To eksperci i dziennikarze wyciągają wnioski i typują nas do roli faworyta. My, zawodnicy, skupiamy się na tym, żeby robić swoją robotę najlepiej, jak tylko potrafimy. Nie jesteśmy od tego, żeby oceniać. Cieszymy się z dobrej atmosfery w drużynie i ze świetnej dyspozycji wszystkich zawodników. To jest najważniejsze. Cały sezon będziemy pracować nad tym, żeby tak było do końca sezonu.
Świetna dyspozycja całej drużyny na początku sezonu wcale nie musi jednak oznaczać pewnego awansu do PGE Ekstraligi. Pamiętamy, że w zeszłym roku Falubaz również był w gronie faworytów, a skończyło się ogromnym rozczarowaniem...
Dlatego nie ma sensu oceniać drużyny po czterech meczach. Jedziemy rundę zasadniczą na tyle, na ile nas stać. Sezon w play-offach rozpoczyna się od nowa i to będzie najważniejsze. To, co dzieje się teraz, nie będzie miało większego znaczenia później.
Jak układa się współpraca z Piotrem Protasiewiczem?
Bardzo dobrze pracuje się z Piotrem. Jeszcze rok temu przecież siedział na motocyklu i sam się ścigał. Czuje to od strony zawodnika, ma dobre podejście i wyczucie tego, co robi.
Zobacz także:
To może być sądny dzień dla Pedersena
Jego dłoń po wypadku wyglądała okropnie