Bartłomiej Kowalski miał oglądać sobotnią rywalizację w Warszawie z perspektywy parku maszyn, oczekując na możliwość wyjazdu na tor, bo nominowano go do roli pierwszego rezerwowego.
Wobec upadku i kontuzji Dominika Kubery wskoczył do podstawowej szesnastki i na PGE Narodowym w Warszawie spisuje się bardzo dobrze.
Młodzieżowy reprezentant Polski podczas Orlen FIM SGP Grand Prix of Poland - Warsaw zdołał wygrać wyścig i miał ogromną szansę, by wywalczyć kolejne dwa oczka, które przybliżyłyby go do awansu do półfinałów.
W jedenastym biegu dnia jechał po dwa punkty, ale nie odpuszczał mu Tai Woffinden. Brytyjczyk na drugim łuku trzeciego okrążenia zaatakował juniora przy krawężniku, ale popełnił błąd i podniosło mu motocykl do góry. Były mistrz świata musiał ratować się przed upadkiem i ta sztuka mu się powiodła.
Niestety, ale na akcji Woffindena stracił Kowalski, który musiał uważać na obrót wydarzeń i zdołał go wyprzedzić Max Fricke. Całe zdarzenie wyglądało groźnie i mogło się źle skończyć. Na szczęście żaden z zawodników nie wpadł w Brytyjczyka.
Czytaj także:
Kolejne zera mogłyby powiększać jego frustrację. "Chcemy obudzić w nim wilka"
To ich inwestycja w przyszłość. Menadżer o roli 16-latka w składzie Wilków
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Kubera, Dobrucki, Murawski i Gajewski gośćmi Musiała