Żużel. Kolejne zera mogłyby powiększać jego frustrację. "Chcemy obudzić w nim wilka"

Materiały prasowe / Dariusz Błażejowski/Ceflast Wilki / Na zdjęciu: Mateusz Świdnicki
Materiały prasowe / Dariusz Błażejowski/Ceflast Wilki / Na zdjęciu: Mateusz Świdnicki

Z transferem Mateusza Świdnickiego do Cellfast Wilków Krosno wiązano bardzo duże nadzieje. Przynajmniej na razie częstochowianin jedzie poniżej oczekiwań. - On wstanie, a teraz pozostaje już tylko pytanie, kiedy to uczyni - mówi menadżer Wilków.

Mateusz Świdnicki w listopadowym okienku transferowym zmienił Tauron Włókniarz Częstochowa na Cellfast Wilki Krosno. Na Podkarpaciu ściągnęli go na pozycję zawodnika U24 i zaufano mu na tyle, że dziś nie ma żadnego konkurenta do miejsca w składzie.

Częstochowianin w rozmowie z WP SportoweFakty przyznał, że chce być mocnym ogniwem Wilków, a w PGE Ekstralidze nie jeździć tylko dlatego, że ma pewne miejsce. Jego postawa przysparza jednak sztab szkoleniowy o ból głowy.

- Martwi na pewno, bo widać, że nie wszedł dobrze w wiek seniora. To jest specyficzny moment w karierze zawodnika, kiedy nie ma się tego biegu młodzieżowego i trzeba stawać pod taśmą z doświadczonymi rywalami. Mateusz w tej pierwszej części sezonu jest pogubiony, ale zamierzamy z nim ciężko pracować - powiedział Michał Finfa w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Finfa, Lambert i Puka gośćmi Musiała

Mateusz Świdnicki w tym sezonie wywalczył dziewięć punktów z bonusem w jedenastu biegach. Dwa oczka to dorobek, który przywiózł w Częstochowie. Przed własną publicznością zaprezentował się jednak tylko dwukrotnie, a kolejne biegi był zastępowany. Dlaczego?

- To, że on był zastępowany i wykonywaliśmy za niego rezerwy taktyczne, to w pewnym sensie miało mu pomóc, aby nie pogłębiać jego problemów, bo na chwilę obecną nie jest w stanie wygrywać z zawodnikami, jakich ma Włókniarz. A kolejne zera mogłyby tylko powiększać frustrację. Po prostu musi dobrze wykorzystać przerwę i popracować nad sobą - dodał menadżer beniaminka PGE Ekstraligi.

Obserwatorzy piątkowego meczu Tauron Włókniarza z Cellfast Wilkami Krosno szybko ujrzeli Świdnickiego na torze, bo już podczas próbnych okrążeń. I wtedy można było zauważyć, że 22-latek jedzie inaczej niż do tego przyzwyczaił. Wygląda na bardzo spiętego.

- To się wszystko bierze z presji i Mateusz na ten moment ciężko znosi to, co się dzieje wokół niego. Tak naprawdę, to niektórzy podsyłają pomysły, aby robić jakieś zmiany, ale skład jest tak skonstruowany, że on będzie z nami do końca sezonu, więc zależy nam, aby obudził on w sobie... wilka - skomentował nasz rozmówca.

Świdnicki w rozmowie z naszym serwisem przyznał, że na co dzień korzysta z jednostek napędowych przygotowywanych przez Flemminga Graversena. Od Duńczyka zakupił również kolejny silnik. Czy kluczem do sukcesu w przypadku krajowego seniora Cellfast Wilków mogłaby się okazać przesiadka na sprzęt dostarczony z innej stajni?

- Temat sprzętu u Mateusza, to jakieś 20, może 30 procent tego, czemu tak jest, a nie inaczej. Reszta to jest sama jazda. Nie wiem, z czego to wynika, ale po prostu źle wszedł w sezon, co pokazały już sparingi, jak chociażby ten w Bydgoszczy. On wstanie, a teraz pozostaje już tylko pytanie, kiedy to uczyni - powiedział Michał Finfa.

Czytaj także:
Beniaminek wiedział na jak trudny teren jedzie. O to prosi menadżer Cellfast Wilków
Kasprzak zdradził czego potrzeba na torze w Krośnie. "To jest dobre"